IX. I nawet jeśli to wszystko było dla nas nowe...

5.6K 341 396
                                    

DZĘKUJĘ ZA 1K WYŚWIETLEŃ I PONAD 200 GWIAZDEK! ❤

Beta: fine-by-me 💗

~~~~~~ 

I nawet jeśli to wszystko było dla nas nowe...

– To tutaj spędzałem ze znajomymi każdy piątek, gdy jeszcze chodziłem do szkoły – wyszeptał Harry zaraz nad uchem Louisa, gdy weszli do przytulnej i ciepłej kawiarni. Zdjęli swoje grube, zimowe czapki, a jego dłoń ponownie odnalazła drogę do tej szatyna, by splątać ich palce i pociągnąć go w stronę wyglądającej na niesamowicie wygodną, kremowej kanapy, którą szybko zajęli, uprzednio pozbywając się swoich płaszczy.

Louis czuł się odrobinę skrępowany i niepewny, wiedząc, że w Holmes Chapel każdy znał Harry'ego, a więc nie ważne jak bardzo liczyliby na pozostanie anonimowymi, nie udałoby im się to.

Nie chodziło tu o to, że Louis nie chciał być widywany z Harrym. On dosłownie od zawsze marzył o tym, gdy w internecie pojawiały się nowe zdjęcia mężczyzny z kolejnych wyjść ze znajomymi. Zastanawiał się, co by było, gdyby on był jedną z tych osób, które tak dumnie i pewnie kroczyły przy boku Stylesa, idealnie ignorując flesze aparatów i nawoływania paparazzich.

Po prostu to było ich pierwsze wspólne wyjście. Pierwszy raz, gdy ludzie widzieli ich razem. Pierwszy raz, gdy nie było z nimi Jasemin. Pierwszy raz, gdy byli na prawdziwej randce. Pierwszy raz, gdy Harry skupiał całą swoją uwagę tylko i wyłącznie na nim przez tak długi czas.

Oczywiście przed wyjściem mężczyzna zapewnił go, że właściciel kawiarni jest jego znajomym i nie pozwoli na to, by cokolwiek zrujnowało ich wieczór. Obiecywał też, że jego rodzinna miejscowość była kompletną dziurą na mapie Anglii, więc nie musieli zawracać sobie głowy stadem fotoreporterów, tak, jakby to było w Londynie.

Ale Louis po prostu miał to dziwne uczucie z tyłu głowy, że stanie się coś niedobrego, co zniszczy ich pierwsze wspólne publiczne wyjście.

– Ziemia do Louisa... – Zachichotał Harry, machając dłonią przed twarzą mężczyzny, by uświadomić mu, że minęło już trochę czasu, odkąd zajęli swoje miejsca, a Louis wpatrywał się ciągle w jeden punkt, zupełnie jakby się zawiesił. Posłał mu rozczulony uśmiech, gdy tylko złapali kontakt wzrokowy i tak po prostu chwycił jego ciepłą dłoń, znajdującą się na stoliku. – Nie myśl tyle, hm? Po prostu cieszmy się z kilku godzin sam na sam.

– Przepraszam – wyszeptał nieśmiało, kręcąc głową i uśmiechając się niepewnie. – Mam jakieś dziwne przeczucie, to wszystko...

– Wszystko będzie w porządku – przerwał mu natychmiast Harry, lekko ściskając jego dłoń i uśmiechając się do niego ciepło. – Po prostu się zrelaksuj i–

– Czy mogę już przyjąć państwa zamówienie? – zaświergotała przy ich stoliku blondwłosa kelnerka, od razu mrugając swoimi przesadnie długimi rzęsami w stronę Stylesa. Irytowała już samym sposobem bycia, gdy tylko postanowiła zatrzymać się przy nich, żując owocową gumę dla dzieci zdecydowanie zbyt głośno i nawijając na palec swoje tlenione włosy. Plakietka z jej imieniem była przypięta zdecydowanie zbyt blisko wyzywającego dekoltu, a guziki koszuli groziły rozerwaniem, ponieważ w biuście bluzka była definitywnie zbyt ciasna.

Kto w ogóle zatrudnia w tak przytulnej kawiarni osoby wyglądające w ten sposób?

Louis zmarszczył swoje brwi, natychmiast pewniej splatając palce z tymi Harry'ego i przesuwając ich dłonie w centralną część stolika, zaraz pod lampę, która zwisała nad nimi.

Dance with me baby, like the world is ending.. |larry stylinson pl|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz