Rozdział 45

1K 42 4
                                    

- Anastazja, wstawiaj! - obudził mnie głos Shawna.

W amoku otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek elektryczny na moim stoliku nocnym - była pierwsza w nocy. Wściekła spojrzałam morderczym wzrokiem na mojego współlokatora.

- Mam nadzieję, że masz jakiś poważny powód.

- Tak, dzwonił do mnie Aaron i...

- Ahh, rozumiem. - przerwałam mu - Budzisz mnie bo mój idiotyczny braciszek coś sobie wymyślił?

- Nie przerywaj mi! Jest w szpitalu.

- Boże, co mu się stało?

- Jemu nic, gorzej jest z Ann. No i Cameronem.

- Jak to? - zapytałam szybko siadając na łożku.

- Nie wiem dokładnie co się stało, Cameron jechał gdzieś z Ann, chyba zawoził ją do domu, po drodze mieli jakiś wypadek. Ann i dziecku nic nie grozi ale podobno Cameron jest w złym stanie. Aaron dzwonił cały roztrzęsiony musimy tam jechać.

Nie odpowiadając Mendesowi szybko wstałam z łóżka, wzięłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy i przebrałam się w łazience. Ubrałam jeansy i T-shirt. Gdy z niej wyszłam razem z Shawnem ubraliśmy buty i nie dbając nawet o założeniu kurtki wyszliśmy z domu i autem bruneta pojechaliśmy do szpitala. Gdy zaparkowaliśmy pod znienawidzonym przeze mnie dużym budynkiem wysiadałam z auta i wbiegłam do szpitala. Chciałam podjeść do recepcji, lecz Shawn mnie zatrzymał.

- Aaron mówił przez telefon, że są na piątym piętrze chodź.

Starą windą pojechaliśmy na piętro, na którym znajdował się dział położniczy. Gdy drzwi windy otworzyły się od razu spostrzegłam zdenerwowanego Aarona.

- Co się stało? Gdzie oni są? - zapytałam go szybko.

- Siedziałem sobie w domu z Ann gdy zadzwonił do niej Cameron. Chciał się z nią spotkać, powiedział, że musi z nią o czymś porozmawiać. Przyjechał po nią i pojechali gdzieś, chyba do jakiejś kawiarnii. Dosyć długo nie wracali, zacząłem się niecierpliwić gdy zadzwonił telefon ze szpitala. Mieli wypadek, samochód uderzył ich ze strony kierowcy, czyli Camerona. Ann nic takiego się nie stało, leży tam... - pokazał na pokój 76 - ... ale nie można do niej wchodzić, robią jej badania sprawdzają czy z dzieckiem nic się nie stało. Cameron leży na trzecim piętrze, nie wiem w jakim pokoju, powiedzieli mi, że jego stan jest ciężki, przywieźli go nieprzytomnego i nie wybudził się do tej pory. Idź do niego, jak będzie można wejść do Ann przyjdę po ciebie. - powiedział posyłając mi wymuszony uśmiech.

Próbował udawać spokojnego, lecz zdradzały go jego oczy, w których wyraźnie widziałam strach. Wolno obróciłam się i czując moje szybko bijące serce zeszłam po schodach na trzecie piętro. Nie wiedziałam, w którym pokoju leżał Cameron więc zapytałam się o to starszej pielęgniarki, która pokazała mi pokój 44. Głośno przełykając ślinę, podeszłam do zamkniętych białych drzwi. Dotknęłam klamki jednak bałam się otworzyć drzwi. Bałam się widoku Camerona, śpiącego w szpitalnym łożku.

- Wchodzi panienka czy nie? - zapytała mnie zniecierpliwiona pielęgniarka.

- Tak, już. - odpowiedziałam cicho.

Biorąc wdech nacisnęłam klamkę. Do moich uszu natychmiastowo dobiegł dźwięk pikania maszyn. Zobaczyłam go - leżącego i całego poobijanego. Spał sobie spokojnie, jakby nic się nie wydarzyło. Powoli podeszłam do krzesełka stającego obok łóżka i usiadłam na nim.

- Cam... - powiedziałam cicho czując łzę spływającą mi po policzku.

Szybko wytarłam ją i delikatnie złapałam jego zimną rękę uważając aby nie dotknąć żadnych kabelków.

- Anastazja? - za moimi plecami usłyszałam głos swojego brata. - Można już wejść do Ann, wszystko z nią dobrze.

- Okej, zaraz pójdę. - powiedziałam łamiącym się głosem.

- Nasta, trzeba zadzwonić do jego rodziców, masz numer? - zapytał mnie a ja przekręciłam głową. - To nic, pewnie Shawn ma zaraz do nich zadzwoni.

Powoli wstałam z krzesełka, a mój brat od razu przytulił mnie do siebie, a ja już nie hamowałam swoich łez.

- Spokojnie siostra, nic mu nie będzie to silny chłopak. Rano przyjdzie lekarz i go wyleczy obiecuje ci to. - powiedział i skierowaliśmy się do pokoju Ann.

Moja przyjaciółka wyglądała znacznie lepiej niż Dallas. Była trochę blada, a pod jej okiem widniała rana.

- Anastazja, cześć. - powiedziała smutno. - Jak Cameron?

- Śpi. - odpowiedziałam krótko. - A jak z tobą i dzieckiem?

- Dobrze, nic nam nie jest. - powiedziała delikatnie łapiąc się za brzuch. - Muszę ci coś powiedzieć. Możecie zostawić nas samych? - zwróciła się do przebywających w pokoju Shawna i Aarona a oni posłusznie wyszli na korytarz. - Cameron zabrał mnie do kawiarnii, wypytywał o ciebie. Spotkał się ze mną tylko dlatego, że oczekiwał, że powiem mu czy nadal coś do niego czujesz. Ten chłopak jest szalony, i nadal w tobie zakochany Anastazja. Jeśli ty również nadal go kochasz powinniście porozmawiać, najlepiej wrócić do siebie.

- Jak mam z nim porozmawiać skoro leży nieprzytomny? - zapytałam cicho.

- Nie panikuj, przecież się obudzi. - powiedziała i złapała mnie za rękę - Mówię ci, jeszcze za nie długo ty trafisz do szpitala na porodówkę, rodząc wasze dziecko. - powiedziała a ja uśmiechnęłam się przez łzy.

"Złodziej Czasu"  || C.D.Onde histórias criam vida. Descubra agora