「06」

5.6K 680 101
                                    

Jeongguka obudził nieprzyjemny chłód oraz zbyt mocny dotyk i choć zazwyczaj cudem było wyrwanie go z objęć morfeusza, tym razem, niepewny sytuacji, uchylił powieki. Dziwne odczucia zaatakowały go jedno po drugim. Piasek pod powiekami, zimne podmuchy, przemijające światła i brak oparcia ze wszystkich stron. Zupełnie jakby lewitował, ale jak świetne by to nie było, Jeongguk doskonale wiedział, że w swoim siedemnastoletnim życiu nie zdołał jeszcze opanować umiejętności unoszenia się za pomocą siły umysłu. Poczuł więc lekki niepokój i rozejrzał się pobieżnie na tyle, na ile pozwalały mu wciąż na wpół przymknięte powieki i nie do końca trzeźwy rozum. Szatyn na rozbudzenie potrzebował znacznie więcej czasu, niż przeciętna część społeczeństwa. Z jego wywiadu wynikało jednak, że faktycznie coś było nie na miejscu. Jeśli się nie mylił, a było to możliwe, znajdował się w pozycji leżącej, lecz nie czuł pod sobą ciepłej pościeli i miękkiego materaca. Jego plecy, nogi i ramiona owiewał chłód, powodujący nieprzyjemne dreszcze, a jedynym źródłem ciepła był wciąż niezidentyfikowany obiekt po jego prawej stronie. Mruknął coś niewyraźnie i przekręcił głowę w drugą stronę, a kiedy znajomy zapach zaatakował jego nozdrza, uniósł powieki znacznie wyżej niż dotychczas.

- Nie wierć się, bo cię upuszczę. Nie żebym nagle uwierzył, że faktycznie przytyłeś, ale piórkiem to ty nie jesteś, wiesz? - Sapnął chłopak, a Jeongguk nie miał już najmniejszych wątpliwości.

Kim Taehyung, jego najlepszy przyjaciel i obiekt westchnień właśnie trzymał go w ramionach niczym pannę młodą, a on był zbyt nieprzytomny, by napawać się tym uczuciem od samego początku. Oczywiście rozbudził się w ułamku sekundy, kiedy tylko w pełni dotarło do niego, co tak właściwie się działo, ale mógł jedynie przypuszczać, jak wiele stracił.

- Tae? - Wymamrotał cicho. - Co jest?

- Przemycam cię w bezpieczne miejsce, księżniczko. Jestem dziś twoim rycerzem, uchroniłem cię przed wielkim złem. - Zanucił pod nosem blondyn, powoli stawiając kolejne kroki. - Kiedy wyszliśmy z garderoby, twoja mama od razu chciała obudzić cię przy użyciu jednej z beżowych szpilek, które miała na sobie, bo przypomnę, że obiecałeś ją pomalować, ale ja, jak już wspomniałem, zapobiegłem temu i poradziliśmy sobie sami. Po godzinie jednak wrócił twój tata, był bardzo zmęczony i chciał położyć się spać. Miał zamiar potraktować cię jak tę obrzydliwą, miętową sukienkę, która teraz spoczywa na podłodze przy lampie, ale wspaniałomyślnie zabrałem cię stamtąd, zanim zdążył zepchnąć cię z łóżka. Teraz ostrożnie wędrujemy sobie korytarzem, staram się donieść cię do twojego pokoju, nie upuszczając po drodze i w tyle głowy obmyślam sposób, w jaki mi podziękujesz. Jestem w stanie pójść na ugodę i zaakceptować zapłatę w naturze.

- Deputat? - Parsknął młodszy, nie mogąc zaradzić delikatnym rumieńcom.

- Węgiel dla górników, drewno dla leśników...

- Pepperoni z podwójnym serem dla Taehyunga?

- Stoi. - Zaśmiał się pod nosem i z cichym westchnieniem minął próg.

Jeongguk czuł, jak jego włosy zahaczają o futrynę i mógłby żądać odszkodowania, bo przecież włosy od głowy dzielą milimetry, a takie uderzenie grozić może wstrząsem mózgu i nieodwracalnym upośledzeniem, ale nie chciał niszczyć ostatnich sekund swojej błogości.

- Koniec przejażdżki. Hop, zającu! - Blondyn mało delikatnie rzucił młodszego na łóżko.

- Potracę ci z pensji za tą brutalność. - Burknął szatyn, rzucając w stronę przyjaciela pełne zawodu spojrzenie. - Już idziesz?

- Już? Jest po dziesiątej, trochę ci się pospało. - Parsknął cicho i oparł się o ścianę wiedząc, że to jeszcze nie koniec pogawędki.

To chyba zbyt głęboko weszło mu w nawyk. Ściana była zimna i twarda, a od obracanego fotela dzieliły go zaledwie dwa metry, ale Jeongguk znał swój pokój i wiedział, że opierając się o ścianę na prawo od drzwi, blondyn miał doskonały widok na całe pomieszczenie. W osobistej opinii chłopaka, Taehyung po prostu należał do tego miejsca, wyglądając w nim niesamowicie dobrze.

- Mama mówiła kiedy wróci? - Młodszy podniósł się do siadu, podciągając kolana pod brodę.

- Mówiła coś o drugiej, ale znasz ją.

- Taaa, to równie dobrze może być druga jutro po południu. - Odetchnął, nieco przechylając głowę w prawą stronę. - A ojciec wstanie o dwunastej...

Jeongguk wiedział, że nawet nie musiał tego mówić. Wystarczyłoby szczenięce spojrzenie, żeby blondyn domyślił się o co chodzi i zgodził na wszystko w tym samym momencie. A chodziło główne o to, że szatyn się przespał, wyspał i teraz na pewno nie zaśnie, więc, by zapobiec nudzie i związaną z nią katastrofą, potrzebował towarzystwa. A na kogo mogło paść, jeśli nie na Kima?

- Przyniosę popcorn, a ty wybierz film. - Powiedział starszy po kilku minutach uporczywego wpatrywania się w oczy przyjaciela.

- Jesteś najlepszy! - Krzyknął Jeon, zrywając się z łóżka z szerokim uśmiechem.

- Wiem! - Odkrzyknął zadowolony i szybkim krokiem udał się do kuchni, w celu zdobycia prażonej kukurydzy.

Jeongguk w tym czasie pobiegł do łazienki bo, bądź co bądź, naprawdę nie spał krótko i potrzeba była nagląca. Mimo to pierwszym, na co zwrócił uwagę po wejściu do toalety nie był sedes, a lustro. Lustro, w którym odbijała się jego postać, a konkretne twarz, na której widniały czarne bazgroły w postaci serduszek, gwiazdeczek i małych penisów z motylimi skrzydełkami. Chłopak jęknął głośno i potarł jeden z wzorków dłonią. Gdy to nie przyniosło oczekiwanego efektu, chwycił do ręki mydło i, zwilżywszy policzki, zaczął porządnie szorować każdy skrawek zamalowanej skóry.

- Idiota. - Sarknął po kilku długich minutach, ponownie zerkając w lustro.

Jego twarz była cała czerwona i podrażniona od zbyt mocnego tarcia, a z ust wyleciał kolejny jęk niezadowolenia.

- Idiota! - Krzyknął, tym razem dużo głośniej, by obelga na pewno dotarła do uszy przyjaciela i po szybkim załatwieniu potrzeb fizjologicznych, podbiegł do pokoju.

Taehyung już tam był. Siedział po prawej stronie łóżka, z nogami skrzyżowanymi w kostkach i miską popcornu na udach. Głowę opierał na stercie poduszek i nawet nie raczył jej podnieść, kiedy oburzony nastolatek wparował do pomieszczenia.

- Debilu! Wiesz, ile musiałem to ścierać? Piecze jak cholera! Jesteś takim deklem, ja nie mogę. Pizza odwołana. Albo nie, to ty postawisz mi pizzę. Nawet dwie! Jesteś najgorszy.

- A jeszcze przed chwilą byłem najlepszy! - Przedrzeźniał go starszy, pakując sobie do ust kolejną garść prażonej kukurydzy.

- Przyznaj się, kłamliwa gnido, że nie obudziłeś mnie i przyniosłeś tu tylko dlatego, że nie chciałeś dostać od rodziców opieprzu za permanentne kutasy na mojej twarzy!

- Twoja mama tak czy siak zdążyła zobaczyć. Powiedziała, że mam potencjał. - Chłopak dumnie ułożył dłoń na swojej piersi.

- Jesteś-

- Boski, fantastyczny, utalentowany, cudowny, niesamowity, wspaniały, mądry, przystojny, zabawny, inteligentny, zdolny, wyjątkowy i najlepszy?

- Skretyniały. - Mruknął chłopak, powoli podchodząc do łóżka. - Ale posługujesz się bogatym zbiorem synonimów słowa „Jeongguk", a to się ceni.

- I tak mnie kochasz. - Dla pewności uniósł miskę z przysmakiem wyżej, bujając nią lekko, a zapach prażonej kukurydzy zaczął powoli wypełniać pomieszczenie.

Młodszy tylko parsknął cicho i wyrwał mu naczynie, wysypując tym samym jedną trzecią jej zawartości. Blondyn natychmiast rzucił się na ratunek poszkodowanym ziarenkom, zjadając je bezpośrednio z podłogi, a siedemnastolatek przyglądał się temu z lekkim uśmiechem na ustach. I oczywiste było, że kochałby go nawet bez popcornu w pakiecie.

always together | taekookWhere stories live. Discover now