「25」

6.5K 714 334
                                    

Nadszedł wieczór. Słońce powoli chowało się za horyzontem, ozdabiając niebo przepiękną paletą barw. Złoto i miedź mieszały się ze sobą, żywa czerwień blakła, tworząc słodki, pastelowy róż, tak idealnie łączący się z bielą obłoków i błękitnym niebem. Wyżej, daleko nad linią koron najwyższych drzew ścieliła się granatowa zasłona nocy. Księżyc, choć teraz ledwie widoczny, już niebawem rozbłyśnie srebrzystym światłem, pomagając rozbrykanym dzieciakom znaleźć drogę do domu. Jeśli nie on, wskażą im ją gwiazdy, również leniwie budzące się do życia. Na spokojnym osiedlu panowała względna cisza. Małe rozrabiaki ganiały się między drzewami, korzystając z ostatniego dnia wakacji. Pewna kobieta jak co wieczór wybrała się na wieczorny jogging, a starszy mężczyzna spacerował ze swoim ukochanym psem. Ulicę oświetlał blask zachodzącego słońca, światło latarni i blade smugi, docierające zza domowych okiennic. Rodziny zasiadały do kolacji, samotni odpoczywali przed telewizorami bądź właśnie szykowali się do wyjścia. Zakończenie dnia dla wszystkich i każdego z osobna niosło ze sobą coś zupełnie innego.

Od kilku godzin leżeli na łóżku młodszego, wtulając się w swoje ciała, czerpiąc z ciepła i utęsknionej bliskości. Na początku długo płakali. W pewnym momencie granice pomiędzy powodami wspólnych łez zaczęły się zacierać, ale to było w porządku. Jedynie odzwierciedlało chaos panujący w młodych, zagubionych sercach. Potem zapadła długa cisza, z rodzaju tych dobrych i kojących. Wsłuchiwali się w ciche i głośniejsze oddechy, naprzemiennie otwierali i przymykali oczy, by móc choć przez chwilę niepostrzeżenie obserwować twarz tego drugiego. To było niepewne i przesiąknięte strachem, który przyćmił wcześniejszy ból i cierpienie. Na samym końcu nadeszło przełamanie.

- Śmierdzisz - Szepnął blondyn, a jego głos był zmęczony i zachrypnięty.

Jeongguk nie mógł nic poradzić na przyjemne dreszcze, które ogarnęły jego ciało, kiedy Taehyung odezwał się po raz pierwszy.

- Wiem - Odmruknął tak cicho, że nie był do końca pewien, czy starszy go usłyszał. Dlatego odchrząknął i dopiero wtedy dodał - To bluza.

- Zdejmij ją.

Przełknął gulę, która zaczęła formować się w jego gardle i spuścił wzrok. Nie chciał.

- Zdejmij - Kim spróbował po raz kolejny, a na brak odzewu zareagował chwyceniem wciąż delikatnie drżącego podbródka przyjaciela - Przecież tu jestem, Jeonggukie.

Brakowało mu jego oczu. Dopiero teraz tak naprawdę zrozumiał, jak bardzo mu ich brakowało. Tęsknił za spojrzeniem Taehyunga. Za tym dobrym, kiedy chwalił go bądź śmiał się, albo zerkał na jego pośladki oraz tym złym, kiedy boczył się i kpił lub był smutny. Tęsknił za Taehyungiem i wcześniej nie sądził, że ta bluza śmierdzi aż tak bardzo. W istocie cuchnęła niemiłosiernie. Westchnął ciężko, niechętnie kiwając głową i uniósł się nieco, by zrzucić z siebie brudny materiał. Kiedy to zrobił, poczuł się dziwnie nagi i odkryty. Przez te wszystkie dni zdejmował ją tylko do kąpieli. Nagie ramiona również zaprotestowały, natychmiast pokrywając się gęsią skórką, a na pucatych policzkach zakwitły rumieńce. Co dalej? Bluza zastępowała mu blondyna. Była jego ciepłem, zapachem oraz obecnością i mimo że teraz miał to na wyciągnięcie ręki... Nie wiedział, czy powinien. Nie wiedział czy mógł, czy to w porządku. Spędzili w swoich objęciach poprzednie godziny, ale nagle to wszystko stało się wyraźniejsze i zabarwiło się minionymi chwilami. Z momentem odebrania Jeonggukowi bluzy, została mu odebrana również fałszywa otoczka bezpieczeństwa, dzięki której przetrwał samotność. Rozmowa... Kłótnia, nazwijmy to sytuacja na plaży była świeża, temat został ucięty, nie zakończony, a skoro zapadał zmrok i gorzkie łzy już wyschły, nie miał czym się bronić. Nie mogli przecież teraz rozejść się i zapomnieć. Nie mogli.

always together | taekookWhere stories live. Discover now