Rozdział 40. Umysł

40 4 0
                                    

Perspektywa Arii......

Od wydarzeń z Reidnarem minęły 2 tygodnie. Do tej pory nie dawał nam o sobie znać, lecz mój ojciec zadecydował o tym, że zaczynamy przygotowywać się do wojny. Do wszystkich miast i wiosek zostały wysłane listy z rozkazami, aby zaczęli przygotowywać ludzi do obrony swoich domów a ci, co zostali przeznaczeni do służby w wojsku podczas ostatnich rejestrach. Dziś jest spotkanie, na którym mamy ustalić następne kroki. Musimy też ustalić, kto nas zdradził.

- Dostaliśmy dziś wszystkie raporty. Każde miasto jest zabezpieczone. Patrole ustalone, jeśli tylko cos zobaczą maja nas od razu informować.

Zakończyliśmy zebranie, ale nie wszyscy wyszli z sali. Lordowie zostawili nas samych. To znaczy mnie, tatę, Shona Aarona i jego tatę.

- Musimy dowiedzieć się, kto nas zdradził.

- To jest problem do rozwiązania w późniejszym czasie. Teraz musimy się zastanowić gdzie przenieś twoje rodzeństwo i wszystkie dzieci. Służba jutro zostanie odesłana do domów. W zamku ma prawo zostać tylko straż i wyszkoleni ludzie. Nikogo innego nie chce tu widzieć.

- Tato. Musimy pilnować Alca. Ma taka sama krew jak ja. Reidnar na pewno potrzebuje jej więcej niż ta kropla, co mu dałam. A on jest łatwym celem.

- Twojej matce zostanie przydzielona strzeż. Najpewniej przeniesiemy ich wszystkich do domu waszych dziadków.

Nie przysłuchuje się dalszym rozmowom. Ciągle zastanawiam się, kto mógł nas zdradzić. Komu nie pasuje obecny podział władzy. Większość lordów jest nam przychylna i są zadowoleni, że swoich przywilejów.

- Ario, co o tym myślisz?

- Co przepraszam nie słuchałam was.

- Czy uważasz, że już dziś powinniśmy wysłać twoje rodzeństwo i innych, aby nie ryzykować, że może nas zaatakować Reidnar?

- Nie zdziwiłabym się gdyby zaatakował jeszcze dziś. Zdaje sobie sprawę z tego, że im więcej mamy czasu tym lepiej się przygotujemy. Wiec tak powinieneś już dziś ich wysłać.

- Skoro tak uważasz to tak właśnie zrobimy. Shon idź do May i powiedz jej żeby zaczęła pakować swoje rzeczy i Jaca. Ja pójdę do waszej matki i rodzeństwa. Ario zawiadomisz Sahre, że ma się pakować.

- Dobrze ojcze.

Wszyscy to uznali zebranie za zakończone i wyszli z sali do swoich obowiązków. Moi bracie poszli powiadomić swoje partnerki o postanowieniu taty a ja idę właśnie korytarzem prowadzącym do komnat mojej siostry. Jako że niedawno urodziła nie bierze jeszcze udziału w treningach ani zebraniach. Przekazujemy jej wszystkie informacje żeby była na bieżąco. Brad siedzi z nią przez cały czas i pilnuje czy czegoś nie potrzebuje. Przed tygodniem dowiedzieliśmy się, że Sahra zamierza nazwać swoja córeczkę po naszej babci Mayrys. Mama nie mogła pohamować łez jak się o tym dowiedziała. Zresztą tak samo jak dziadek James. Gdy jestem już na miejscu i czekam aż ktoś się odezwie. Jak tylko słyszę "proszę" wchodzę do pomieszczenia. Jest to przyjemnie urządzony salon, w którym siedzi Sahra z małą.

- Hej. Jak się masz?

- Dobrze. Już doszłam do siebie po tym wszystkim.

- A ja się ma moja słodziutka siostrzenica?

- Abuu.

- Jest strasznie wymagająca. W nocy trochę nie daje nam spać, ale poza tym jest dobrze. Prawda kochanie moje?

Mała kiwnęła główką, choć nie wiem, jakim cudem to malutkie dziecko już to potrafi. Ale w sumie, czemu ja się dziwie. Wieczni szybko się rozwijają.

- Wiesz przyszłam, bo tata postanowił odesłać wszystkich, który nie będą w stanie walczyć.

- To, czemu mi to mówisz?

- Bo ty i mała też jedziecie w bezpieczne miejsce.

- Przecież mogę walczyć.

- Ale ktoś będzie musiał wychować Mayrys. A poza tym, kto będzie bronił naszego rodzeństwa. Mama sama nie da rady. A tak to ty byś jej pomogła razem z May i Ev.

- Skoro tego chce ojciec to pojadę.

- To dobra decyzja. Jeśli my zginiemy ktoś musi go powstrzymać.

- Kto zostaje?

- Ja, tata, Aaron pewnie Mark, Jack, Shon. Resztę możliwe ze tata postanowi odesłać z wami. Choć podejrzewam, że dziadkowie będą chcieli zostać i walczyć z nami.

- Myślisz, że nas t zaatakuje?

- Nie wiem. Ale jedno jest pewne nawet, jeśli uda mu się odprawić rytuał nie wie, w jakim miejscu otworzy się przejście.

- Ja chyba wiem gdzie mogą się otworzyć te drzwi. Dziadek James opowiadał mi kiedyś, że na terani naszego zamku znajduje się kamienny luk przypominający bramę. Gdy ciebie jeszcze nie było na świecie często tam z Shonem biegaliśmy. Tata był za to na nas wściekły. Zawsze powtarzał, że to niebezpieczne miejsce. I raz jak tam byłam słyszałam szepty. Jakby ktoś wymawiał zaklęcia. A potem krzyki. Nie wiedziałam, co się dziej. Była w tedy straszna mgła. Kiedy się odwróciłam patrzyłam na łuk, pośrodku którego było cos w rodzaju zwierciadle pokazującego rzeź. Okazało się, że to była Pierwsza Wojna Światowa. Nigdy więcej tam nie poszłam. Z tego, co wiem to tata kazał ogrodzić to miejsce murem.

- Możesz mieć racje. To tego miejsc może szukać Reidnar. Jeśli wie, że znajduje się tu...

Nagle poczuliśmy szarpniecie. Cos uderzyło w mury zamku.

- O nie. Za późno.

Wybiegłam na jeden z balkonów i wyskoczyłam z niego przemieniać się. Poleciałam w stronę, z której dochodziły odgłosy zamieszania. Zawisłam w powietrzu patrząc na wojska Ughu idące na zamek. Szybko poleciałam odnaleźć ojca.

Perspektywa Aarona.....

Właśnie oznajmiałem siostrom decyzje króla, gdy Mark wysłał mi wiadomość, że jesteśmy oblężeni i mam szybko przeprowadzić moje siostry do biblioteki.

- Zoey, Eva bierzcie szybko jakieś rzeczy. Musicie się stąd zmywać, ale już.

Ekspresem spakowały jakieś rzeczy do jednej torby i pobiegły za mną. Poprowadziłem je najkrótszą droga do biblioteki gdzie czekali już wszyscy.

- Zaraz portal was stad przeniesie w bezpieczne miejsce. Macie się nawzajem pilnować i słuchać mamy jasne.

Młodsze rodzeństwo Arii pokiwało głowami. Niektórzy z nich przypinali dobie pasy z bronią. Nigdzie nie widziałem za to swojego ojca. Zoey przywarła do mojego boku, ale ja nie mogłem z nią iść. Ukląkłem i skierowałem jej twarz tak by spojrzała na mnie.

- Słuchaj masz się pilnować grupy jasne. Jeśli coś się stanie nie bój się zmienić w łasice i czmychnąć w jakieś spokojne miejsce. Jak wszystko się uspokoi wrócimy po was. Ok. Napisze ci list. Pamiętasz jak cię zwykle nazywam.

- Tak.

- To dobrze. Jeśli będzie zatytułowany po imieniu to nie ja go wysłałem. Jasne.

Kiwnęła głową. Przytuliłem ja do siebie a Ev klękała koło mnie i nas objęła.

- Nie daj się zabić braciszku. I pilnuj Arii

- Nie martw się.

- Och nie martwię się o ciebie tylko o nich.

- I słusznie.

Cofałem się od nich i patrzyłem jak wchodzą do portali. W ostatniej chwili do pomieszczenia wpadł nasz ojciec i pożegnał się z nimi.

Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora