Epilog. Życie

147 5 0
                                    

Perspektywa Arii.....

Zmierzam właśnie do ogrodu a obok mnie biegnie Alec. Od ślubu mojego i Aarona minęły już trzy lata. I musze przyznać, że jesteśmy razem szczęśliwi. Dziś ma się odbyć przyjęcie urodzinowe mojego najmłodszego brata wiec każdy z rodziny miał zadanie do wykonania. Ja musiałam jubilata czymś zając przez cały dzień. Reszta wszystko przygotowywała.

- Aria, gdzie są wszyscy. Nie wadziłem ich przez cały dzień a Bree i Paul obiecali mi, że będą mnie dziś dalej uczyć walki na kije.

- Nie martw się jeszcze będziesz narzekać na treningi.

- Ale ja chciałbym już razem z wami chodzić na patrole i brać udział w misjach.

- Alec ciesz się, że teraz jest spokój. Nie chciałbyś brać udziału w wojnie.

- Dałbym sobie radę.- mówi naburmuszony.

- W to nie wątpię. Ale ciesz się, że to wszystko cię ominęło.

- Skoro tak uważasz.

Resztę drogi przemierzamy w ciszy. Gdy jesteśmy już w drodze on rozgląda się szukając reszty rodziny.

- Leć ich poszukać gdzieś tu powinni być.

Biegnie do dalszej części ogrodu gdzie mąka wszyscy czekać. Gdy podchodzimy razem nikogo nie widać, ale nagle wyskakują ze swoich kryjówek krzycząc.

- NIESPODZIANKA! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ALEC!

Mama i tata staja koło niego i zaczynają przytulać.

- Mój mały synek ma już 4 lata. - wzrusza się mama.

- Mamo ja już nie jestem taki mały.

- Wiem kochanie.

Mijam ich i podchodzę do Aarona, który stoi koło ze swoimi siostrami, ojcem i Jackem trzymającym Olivie. Przytulam się do niego i czekam aż będzie nasza kolej, aby złożyć młodemu życzenia i dać prezent. Najpierw podchodzi do niego Shon z Jacem i Mia, która jest w drugiej ciąży. Przytulają się a młodzi wymieniają się piątkami. Ach ci mali chłopcy. Ciężko im okazywać uczucie. Potem podchodzi Sahra z Bradem i małą Meyrys. Chwile potem podchodzi reszta rodziny a my zadecydowaliśmy się podejść na końcu. Gdy idziemy w jego stronę oczy Alecka swieca6sie z podekscytowania. Nie dziwie mu się. Czwarte urodziny zawsze są wyjątkowe. Właśnie w tedy dziecko zostaje uznane na tyle duże, aby dostać swoja pierwszą broń. Na te okazje jest wybierana jedna osoba z rodziny, dla której zaszczytem jest danie jubilatowi pierwszą prawdziwą broń. Tym razem jestem to ja. Gdy już jesteśmy przy nim czekam aż Eva i Zoey dadzą mu prezenty i sama klękam przed nim. Wiem, że Alec bardzo lubię walczyć na dwa krótkie kije wiec postanowiłam podarować mu takie, ale o niebo lepsze.

- Alec. Wiesz, że nasza tradycja mówi, że każdy w czwarte urodziny dostaje specjalny prezent. - on z entuzjazmem kiwa głową. - Nasi rodzice wybrali mnie abym dala ci ten dar.

Odwracam się do Aarona, który trzyma ozdobne pudełko. Podaje mi je a ja odwracam się z powrotem do brata.

- Poprosiłam o ich wykonanie najlepszych kowali, jakich znam. Na koniec zostały jeszcze zahartowane ogniem Króla Smoków. Mam nadzieje, że ci się spodobają.

Otwieram wieko a oczy młodego robią się jeszcze większe. Na aksamitnej wyściółce leżą dwa trzonki długości przedramion. Są bogato zdobione a po środku każdego jest skurzana rękojeść. Alec podchodzi bliżej i bierze jeden do ręki. Kładę pudełko na ziemi poprawiam jego chwyt.

- Są idealnie wywarzone. Możesz wysunąć z każdej strony ostrza. Przy kciuku musisz wyczuć mały przycisk. Potrzeba dużej siły, aby go nacisnąć wiec nie ma szans, że wyjdą przypadkiem.

Naciska go i ostrza się wysuwają.

- To jest cudowne.

- Cieszę się, że ci się podoba.

- Dziękuje Aria!

Próbuje schować. Naciskam to samo miejsce jeszcze raz a one się chowają. Alec odkłada trzon do skrzyni i rzuca się na moje ramiona.

- Są idealne. Ale co to zmienia, że zostały zahartowane w ogniu smoka?

- To znaczy, że nic nie złamie tej broni. Jest jedną z najsilniejszych i najtwardszych, jakie istnieją.

- Tako ma jeszcze takie?

- Każdy w naszej rodzinie synu. - informuje go ojciec.

- Może już odłożymy wszystkie prezenty i pójdziemy zdmuchnąć świeczki, co Alec?

- Pewnie.

Pomagam mu odnieść szkatułkę do reszty prezentów. Potem idziemy z resztą rodziny na miejsce gdzie już czeka tort. Cala rodzina ustawia się dookoła stołu i czeka aż Alec zdmuchnie świeczki.

- Pomyśl życzenie! - krzyczy Bree.

Jak tylko świeczki zostają zdmuchnięte a tort rozdany po kawałku każdemu zaczyna się zabawa. Dzieciaki biegają wszędzie krzycząc przy tym. Uśmiech nie schodzi nikomu z twarzy. Po wydarzeniach sprzed 3 lat nauczyliśmy się doceniać każdą chwile spędzona razem. Tata tak jak powiedział oddał tron Shonowi, ale ten i tak rozdziela swój czas na królestwo i rodzinne. Mia rozumie, że musiał przejąć obowiązki ojca. Wspiera go w każdej sytuacji. Ma szczęście. Każdy z tu obecnych je ma. Mamy cudowna rodzinę a każdy z tu obecnych oddałby za kogokolwiek z nas wszystko. Szkoda tylko, że nie ma tu z nami dziadka Jamesa i babci Meyrys. Ale co możemy poradzić tak wygląda nasze życie. I szczerze powiedziawszy nie zamieniłabym go na żadne inne. Czuje jak ktoś obejmuje mnie w pasie wytrącając z zadumy.

- O czym tak rozmyślasz kochanie?

- O życiu. Wiesz, cieszę się, że jesteśmy małżeństwem.

- Ja też. Ale do pełni szczęścia brakuje mi może ze trzech osóbek.

- Aż trzech?

- Tak. Najlepiej dwóch chłopców i dziewczynki takiej jak mama.

- To może niedługo zaczniemy się brać za nie, co?

- Świetny pomysł zwłaszcza, że dziadkowie są teraz dyspozycyjni z czasem wiec jak będziemy chcieli się chwile dla siebie wiadomo, komu można je będzie podrzucić.

- Nasi rodzice na pewno będą zachwyceni, że chcemy powiększyć rodzinę.

- Pewnie tak. To może ich uświadomimy?

- Jasne chodźmy.

Teraz tak będzie wyglądało życie nas wszystkich. Reidnar odszedł a wraz z nim zagrożenie. Teraz możemy się skupić na tym, co dobre. Choć wszyscy wiemy, że zło nigdy nie śpi pewnie niedługo przyjdzie nam zmierzyć się z kolejnym niebezpieczeństwem. Wszak zdołał on na chwile otworzyć bramę i nikt z nas nie wie, co zdążyło prze nią przejść. Ale jesteśmy na to gotowi. Puki mamy siebie wiemy, że damy rade.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

A wiec to już koniec. Nie miałam konkretnego planu na tę opowieść. Trochę mi smutno że już ją kończę ale wszystko ma swój czas. Mam nadziej że wam się podobała. Dzięki że jesteście i że dotrwaliście do końca.

Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Where stories live. Discover now