223 34 4
                                    

Poprawiłam swoją sukienkę i wygodniej ułożyłam nogi, gdyż siedzenie ciągle w tej samej pozycji sprawiło mi już ból. Wokół mnie unosił się przyjemny zapach siarki i starej, opuszczonej masarni. Z uśmiechem na twarzy spojrzałam na zgromadzonych. Gdyby nie fakt, że na zaproszeniu było coś o darmowych jabłkach i partyjce pokera, nikt by nie przyszedł. Na szczęście kłamstwo tym razem mi się udało i przede mną siedziało czterech bogów śmierci. Gukku tępo wpatrywał się w mój dekolt, a siedzący obok niego Gekido, co chwilę mierzył go morderczym wzrokiem. Shidō prawie ze łzami w oczach ukradkiem spoglądał na ziemię, a Tenmado bujał się w przód i tył. Istne wariatkowo, ale przynajmniej udało mi się tutaj kogoś ściągnąć. Jedyny Shinigami jakiego brakowało to Ryūk. Miał skoczyć tylko po kilka jabłek z sadu, a nie było go już kilka dobrych dni. Dopiero kiedy usłyszałam za sobą sapanie wiedziałam, że wielki pan zamętu wrócił. Następnie usiadł obok mnie i podał mi kapelusz, w którym leżały białe, pozaginane karteczki.

-Witam wszystkich tutaj zgromadzonych.- Każdego boga z osobna obdarzyłam pięknym uśmiechem. Tylko Ryūk otrzymał ode mnie krzywy grymas.- Zapewne zastanawiacie się dlaczego was tutaj zgromadziłam.

-Rozdajesz ziemską czekoladę?- Shidō na chwilę oderwał się od spoglądania na Ziemię i obdarzył mnie spojrzeniem pełnym nadziei.- Ona odstrasza duchy.

-Jedynym duchem jesteś ty kretynie.- Tenmado spojrzał na strachliwego boga i prychnął.- Kodoku ma pewnie coś ciekawszego. Masz wódkę dla Gekido, żeby się uciszył na wieki, prawda?

-A mi się wydaje, że ma nowe karty do pokera.- Gukku oderwał się od obserwowania mojego dekoltu, a wzrok przeniósł na kapelusz w moich dłoniach.- Nasze stare są już podniszczone.

-Gdybyś ich nie zginał wpatrując się w cycki Doku, byłyby w stanie idealnym.- Tym razem to rozwścieczony Gekido zabrał głos i obdarzył znajomego boga nienawistnym spojrzeniem.- Trzeba było się tym zachwycać po grze, a nie w trakcie.

-To same kłamstwa!

-A ja bym wam lepiej radził się uciszyć.- Ryūk przerwał wymianę zdań Shinigamich, którzy z każdą chwilą stawali się coraz bardziej poirytowani. Nie chciałam się w to mieszać, dlatego dałam mu wolną rękę.- Ikari chce wam coś przekazać, a wy kłócicie się jak ja z nią o cydr jabłkowy. Więcej klasy.

-Odezwał się ten, który nie potrafi wytrzeć mordy po zeżarciu pięciu jabłek na raz.- Coraz bardziej wściekły Gekido wskazał oskarżycielsko długim i wykrzywionym palcem na Ryūk'a.- Chociaż raz mógłbyś nie udawać mądrego, bo każdy wie że jesteś głupi jak ludzie.

-Wypraszam sobie.- Obdarzyłam boga nienawistnym spojrzeniem i zarzuciłam włosami, tym samym przyciągając ponownie wzrok Gukku do mojego dekoltu.- Czy ja ci wyglądam na głupią?

-Ty jesteś Bogiem Śmierci.

-Od zaledwie dziesięciu lat. Jeszcze jakaś jedna uwaga w kierunku ludzi, a zostaniesz usunięty z gry.

-Pluję na tą waszą grę.

Rozwścieczony Shinigami wstał z ziemi i pokazując nam wykrzywiony środkowy palec, odszedł zostawiając za sobą tylko zamęt, ogryzki od niedojedzonych jabłek i mokrą plamę od splunięcia. Jego długie czarne włosy zamiotły popiół, który osypywał się z jego spalonego ciała. 

-Więc skoro nasza liczba się zmniejszyła, będzie mniej problemów.- Klasnęłam w dłonie i wskazałam na kapelusz, który spoczywał na moich kolanach.- Ostatnio jest tutaj bardzo nudno i wpadłam na pomysł niewinnej zabawy.

-Na czym ma polegać?- Tenmado jako jedyny z tego towarzystwa, zdawał się być zainteresowany moją grą. On był podobny do mnie, a do tego podobno był najmłodszy z nich wszystkich. Pojawił się stosunkowo niedawno. Kilka lat  przed moim przybyciem po prostu wyszedł z sali Króla i w ciszy zaczął wpisywać ludzi do swojego czerwonego notatnika. Miał jeszcze energię i chęci do działania, a do tego był inteligentny i bardzo ciekawski.- Jeżeli to coś krwawego, to jestem na tak.

-To coś bardzo krwawego.- Uśmiechnęłam się zalotnie do boga i ponownie zarzuciłam włosami. Gukku ślinił się na mój widok coraz bardziej.- Stworzymy własne, pierwsze w historii niebiańskie igrzyska śmierci!- Zgromadzeni spojrzeli na mnie jak na głupią i w ciszy czekali na dalszą część.- W tym oto pięknym kapeluszu, który przyniósł mi Ryūk, są osoby które będą naszymi partnerami w walce.

-Co masz na myśli?- Tenmado wygodniej się rozsiadł i poprawiał swoje czerwone gogle, które opadały mu na oczy.- Mam współpracować z innymi bogami? To niewykonalne, nienawidzę ich.

-Wiem o tym, dlatego każdy wylosuje jednego człowieka, który o nas wie, ale nie żyje. W puli są osoby, które wybrałam razem z Ryūk'iem i uważamy, że się nadadzą. Poziom inteligencji tych osób jest adekwatny do sytuacji. Nie ma osób gorszych i lepszych, są na podobnym poziomie. Oczywiście jeden może być w czymś lepszy od drugiego, ale są momenty, w których innych nadrabia stracone punkty.- Z każdą chwilą spojrzenia bogów stawały się coraz bardziej zamglone. Zaczynali się gubić w tak prostych sprawach. Wygraną mam w kieszeni, a może jeszcze uda mi się to skończyć przed czasem.- A więc skoro już wszystko wiemy, kto losuje jako pierwszy?

-Ja chcę.

Gukku wyciągnął wielką dłoń do przodu i wsadził ją do kapelusza. Zamieszał nią kilka razy i cofnął do siebie z białą karteczką między palcami. Następnie podałam ją Shidō, Tenmado i na końcu Ryūk'owi. Kiedy zostały już tylko dwie karteczki, chwyciłam tą bardziej po lewej i wzięłam głęboki oddech. Jestem na skraju życia i śmierci.

-No to otwieramy.- delikatnie odchyliłam swoją kartkę i momentalnie poczułam, jak całe napięcie mnie opuszcza. Westchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie.- Kogo macie?

-Ja mam jakiegoś Tatsu... Tatse...

-Tatsuo.- Pomogłam przeczytać Tenmado imię mężczyzny, pomimo iż nie było ono trudne. Czasami wydawało mi się, że on chciał tylko mojej uwagi. Na siłę robił z siebie głupka i oczekiwał mojej pomocy. Mógłby mnie po prostu zaprosić na jabłko, a nie tak się czaić. To było urocze, ale zarówno żenujące. W skrócie był najgorszym połączeniem jakie w  życiu widziałam.

-Ja mam, cóż za ironia, Light.- Ryūk zarechotał i połknął kolejny kawałek niebiańskiego owocu, które kruszyło się w jego dłoniach.- Możecie się poddać walkowerem. Z nami nie macie szans.

-Mi się trafił Mello... Czy to ten chłopak od czekolady?- Spojrzałam na zmieszanego Shidō i mimowolnie się zaśmiałam. Mihael już przewraca się w grobie.

-Tak Shidō, to ten chłopak od czekolady.

-Czy mogę wymienić...

-Nie.- Przerwałam mu w połowie zdania i spojrzałam pytająco na Gukku. Miał dwie możliwości, modliłam się o to, żeby to było mniejsze zło, inaczej... Inaczej ktoś spłonie.- A ty Gukku?

-Izanami... Kto to?

Obok mnie rozległ się rechot pożeracza jabłek. Ja sama napięłam wszystkie mięśnie i próbowałam nie wybuchnąć złością. Wzięłam kilka głębszych oddechów i z całej siły starałam się ignorować pytające spojrzenia bogów. Oni nie mieli o niczym pojęcia, a ja czułam jakby w środku ktoś przypalał mnie żywym ogniem. Z nerwów zaczęłam zaplatać swojego długie włosy w warkocza. To w jakiś dziwny sposób mnie uspokajało i pomagało nie myśleć o tym z kim przyjdzie mi się spotkać. Dopiero kiedy skończyłam zaplatanie włosów, spojrzałam spokojnie na boga i posłałam mu mały uśmiech.

-Jeżeli chcesz, to możesz losować jeszcze raz.

-O nie Doku. Nie pamiętasz swoich słów? Nie można wymieniać losów.- Śmiech boga ponownie przerwał ciszę. Starałam się z całych sił nie rzucić się na niego z pięściami i chociaż nic to nie da, ja się wyżyję.- Dorzucenie jej do puli było najlepszym pomysłem na jaki wpadłem od dnia, kiedy to Light dostał notatnik.

-A ty Kodoku?- Tenmado zignorował śmiech Ryūk'a i spojrzał na mnie pytająco spod ciemnobrązowych włosów, opadających na jego czaszkę.- Kto jest twoim współpracownikiem?

-Niejaki Lawliet, znany też jako L.- Bóg obok mnie ucichł i wyrwał mi kartkę spomiędzy palców. Tym razem to ja się zaczęłam cicho śmiać. Ze mną się nie zadziera.- I co Ryūk? To może ty już na starcie się poddasz?

Homo Dei ludicrumTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang