II

615 52 14
                                    

Zbliżało się południe, gdy Emily obudził gwizd, prawdopodobnie czajnika. Usiadła lekko obolała na kanapie, która najwidoczniej nie była tak wygodna, jak myślała . Jedyne o czym teraz myślała to prysznic. Tak, to była zdecydowanie najlepsza opcja, ponieważ jej ubrania nie należały do świeżych i chciała się ich jak najszybciej pozbyć.  Wstała z kanapy i wolnym krokiem kierowała się do kuchni, po której prawdopodobnie krzątał się Trevor.
- Dzień dobry. - powiedział, gdy dziewczyna stanęła a drzwiach. - Mam nadzieję, że się wyspałaś. W łazience naszykowałem ci ręcznik i ubrania mojej partnerki. Nie nosi ich więc nie będzie mieć mi tego za złe.
- Cześć, dzięki - Powiedziała i w myślach zaczęła liczyć ile razy zdążyła powiedzieć to słowo Trevorowi. Nie ma co się dziwić, mężczyzna był dla niej naprawdę życzliwy i pomocny. Dziewczyna wyszła z kuchni i skierowała się w stronę łazienki. Trafiła do niej dzięki podobnemu rozmieszczeniu pokoi. Tak jak w mieszkaniu Liama łazienka była zaraz obok drzwi do sypialni.

15 minut później

Emily weszła do kuchni i usiadła przy stole, gdzie czekała na nią jej porcja naleśników oraz kawa. Posłała wdzięczny uśmiech mężczyźnie, który siedział na przeciwko niej.
- Wieczorem ma przyjechać po mnie brat. - Zaczęła - Muszę się spakować, a moje wszystkie rzeczy są na górze.
- Jeżeli chcesz mogę tam z tobą pójść.
-Nie, nie trzeba. Liam powinien być już dawno w pracy, a klucz jest pod wycieraczką. - oznajmiła.

Po skończonym śniadaniu dziewczyna udała się do swojego mieszkania. Ostrożnie pociągnęła za klamkę, aby sprawdzić czy na pewno nikogo nie ma. Odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że drzwi są zamknię. Wyciągnęła wcześniej wspomniany klucz spod wycieraczki i przekręciła zamek. Bez zastanowienia weszła do sypialni i wyjęła z dołu szafy dosyć dużą torbę. Włożyła do niej swoje ubrania i najważniejsze rzeczy, takie jak kosmetyczka czy dokumenty. Wychodząc szybko zwinęła swoją torebkę i opuściła mieszkanie. Zakluczyła drzwi i z powrotem wróciła do mieszkania Trevora. Położyła torbę w przedsionku i weszła do salonu, gdzie na kanapie siedział jej sąsiad. Przeglądał prawdopodobnie najnowszą gazetę. Emily usiadła obok niego i chwilę trwali w ciszy.
- Muszę popracować. - Rzucił nagle mężczyzna, odkładając gazetę na stolik. - Tam masz pilot do telewizora, na komodzie znajdziesz różne książki,  jeżeli chcesz pić lub jeść to już wiesz gdzie jest kuchnia. - Słowa z ust Trevora wylatywały dosć szybko - Wybacz mi, ale nie mam czasu, muszę zrobić ważny projekt na jutro. Inaczej szef mnie zabije. Przez to musisz się zająć się sama. Jeszcze raz wybacz. - Oznajmił mężczyzna.
- Nie ma sprawy, nie masz za co przepraszać. Już i tak wiele dla mnie zrobiłeś. - Powiedziała po czym nawzajem wymienili się uśmiechami i mężczyzna zamknął się w swoim pokoju.

Emily wyjęła telefon ze swojej torebki i wyszukała numer swojego szefa. Musiała go powiadomić o swoim urlopie. W SMS'ie poinformowała go o kilkudniowej nieobecności z powodów rodzinnych i oznajmiła o tym, że będzie poza miastem. W odpowiedzi dostała krótkie "Okej". Lekko się zdziwiła bo jej szef nie należał do tych miłych pracodawców, co z uśmiechem na ustach dadzą ci urlop. Nie, on zdecydowanie należał do tych co narzekają na każdy wolny dzień, który chciał wziąć dany pracownik. Nie zwracał uwagi na powód, czy jest to spowodowane zdrowiem pracownika czy jego rodziny. Jednak od pewnego czasu miał gdzieś co się dzieje w pracy. Wszystko stało się przez kobietę, którą poznał. Wtedy Emily zrozumiała jak bardzo miłość może zmienić ludzi, szkoda tylko, że nie zawsze na dobre. O ile to co było pomiędzy nią a Liamem można nazwać miłością. Kiedyś na pewno nią było.

Kilka godzin później

Emily siedziała na kanapie czytając książkę, którą znalazła na wcześniej wspomnianej przez Trevora komodzie. Przerwał jej SMS, który otrzymała od nieznanego numeru:

James Moriarty - Przyjaciel Mojego BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz