III

571 42 21
                                    

- Kurwa James! - słowa rozległy się po całym mieszkaniu. Emily przeciągnęła się na swoim łóżku, a jej oczy powoli zaczęły przyzwyczajać się do światła. Sięgnęła ręką na szawkę nocną, aby wziąć swój telefon i następnie sprawdzić godzinę. Było trochę po ósmej. Emily zwlekła się z łóżka i skierowała w stronę skąd pochodził dźwięk.

Wyszła z pokoju i uderzył w nią silny zapach spalenizny. Gdy zwróciła głowę w stronę salonu, połączonego z kuchnią, dostrzegła czarną chmurę dymu. Szybkim krokiem skierowała się do tego pomieszczenia.
- Co tu się stało?! - Zapytała Emily po czym zaczęła się lekko dusić unoszącym się w mieszkaniu dym.
- James spalił nasze śniadanie.. To już drugi raz w tym tygodniu! - Powiedział oburzony Sebastian.
- Oj nie dramatyzuj księżniczko... Nic takiego by się nie stało, gdybyś ty gotował. - odparł Moriarty przywracając oczami.
- To jeszcze mam być twoją gosposią? Poza tym dobrze wiesz, że jedyne co potrafię zrobić to odsmażyć jakąś mrożonkę. Ewentualnie upiec mrożoną pizze lub lasagne. - bronił się Seb.
- Hej, póki tu mieszkam, ja mogę gotować. Jeżeli tylko chcecie. - Przerwała im dziewczyna.
- W takim razie przyrządź nam pyszne śniadanie. - Rzekł Jim.
- Jasne, ale najpierw się ogarnę. - odpowiedziała i zniknęła mężczyznom z oczu. Weszła do swojego pokoju, wyjęła z torby pudrowy sweter, czarne rurki, bieliznę i kosmetyczkę, po czym poszła do łazienki wykonać poranną rutynę. Już 10 minut później wyszła i skierowała się do kuchni, gdzie na szczęście zostało przewietrzone, bo nie miała zamiaru pracować w takich warunkach. Gdy stanęła przy blacie zaczęła rozmyślać co by przyrządzić na śniadanie. Nie mogła się zdecydować czy zrobić gofry, naleśniki czy może jajecznicę. Ostatecznie postawiła na to trzecie. Wyjęła potrzebne składniki m.in. jajka, szczypiorek, bekon. Już kilkanaście minut później nakładała danie na talerze, które postawiła na stole przy ogromnym oknie na pół ściany. Widok z niego był przecudny.

- Gotowe! - Dosłownie chwilę później pojawił się Jim, a tuż po nim Moran. Wszyscy usiedli do stołu i zaczęli się rozkoszować dziełem Emily. Tak proste, a takie pyszne.
- No niezłe jak na zwykłą jajecznicę. - Pochwalił Jim, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Miałaś mi wyjaśnić, dlaczego przyjechałaś do Londynu. - Powiedział Sebastian. Emily dobrze wiedziała, że o to zapyta, jednak nie miała zamiaru mu odpowiadać.
- Zostawmy ten temat na inny dzień, okej? - Powiedziała z nadzieją, że jej brat przystanie na jej propozycję. Od razu zepsuł się jej humor, gdy tylko przypomniała sobie o Liamie. Nie żeby wcześniej całkowicie o nim zapomniała.
- Będziesz to tak przekładać w nieskończoność, zbyt dobrze cię znam, żeby się na to nabrać. Ale... - Urwał, kiedy przerwał mu głos dochodzącego SMS'a. Od razu zerknął na wyswietlacz telefonu. Emily spojrzala pytająco na brata. Mimo, że to zauważył, zignorował ją.
- To Mona. Pisze, żeby przekazać, że bilety są już zarezerwowane. - Powiedział do Moriaty'ego.
- Okej - odpowiedział obojętnie.
- Jakie bilety? Gdzie idziecie? - zapytała zaciekawiona Emily.
- Emm.. - Zawachał się. Nie wiedział czy na pewno może jej o tym powiedzieć. - do kina. - oznajmił Moran.
- A na co, jeśli mogę spytać? - Dziewczyna robiła wszystko, żeby tylko nie wrócić do tematu, a bardziej powodu dlaczego odwiedziła Londyn tak z dnia na dzień.
- Więzień Labiryntu Lek na śmierć. Jakiś film dla nastolatków. - Odparł Jim.
- O jeny! Mogę iść z wami? Proszę!
- Nie, nie. To wykluczone. To sprawa służbowa, nie idziemy tam dla rozrywki. - Odpowiedział surowo Sebastian.
- Ale co wam szkodzi mnie zabrać? Jeżeli chcecie mogę siedzieć w drugim kącie sali. Tylko proszę, zabierzcie mnie. - Błagała dziewczyna.
- Emily to może być niebezpieczne..- Zaczął Sebastian
- Oj Seb, co ci szkodzi? Umie o siebie zadbać, tak? To nie dziecko - Wtrącił się James.
- Niech będzie. - Odparł zrezygnowany Moran.
- Jej! - Ucieszyła się Emily.

*Kilka godzin później*

Emily szybkim ruchem zgarnęła swój telefon i ruszyła w stronę drzwi wejściowych, gdzie czekali Sebastian i James. Szybko nałożyła swoje buty i wszyscy wyszli z mieszkania. Sebastian zakluczył drzwi i razem ruszyli do windy. Zjechali na dół i wyszli przed budynek, gdzie na parkingu stało czarne auto. Moran usiadł za kółkiem, Moriarty obok niego z przodu, więc Emily nie miała innego wyjścia niż usiąść z tyłu. Po kilkunastu minutach dojachali na miejsce. Wysiadając z auta Emily zauważyła, że pod skórzaną kurtką brata znajduje się broń. Zaczęła się obawiać tego co może stać się podczas seansu. Oczywiście wiedziała, że Sebastian na codzień ma kontakt z bronią, ale po co mu była podczas wizyty w kinie?

Weszli do środka butynku, starszy Moran jak on powiedział "poszedł coś załatwić", gdy Emily i James już zmierzali w stronę sali kinowej.
- Pan James Moriarty, witamy serdecznie. - Powiedział pracownik przy drzwiach do sali.
Skierowali się do ostatniego rzędu na samej górze. Emily preferowała miejsca na środku, bo stamtąd według niej było najlepiej widać, jednak w tej sprawie nie miała nic do gadania. Usiedli mniej więcej po środku całego rzędu, gdy sala zaczęła wypełniać się ludźmi. O dziwo nikt nie zajmował miejsc w dwóch ostatnich rzędach.
- Czemu nikt tu nie siada? - Zapytała Emily, wskazując na siedzenia wokół nich.
- Są nasze. Dla większego bezpieczeństwa - Wzruszył ramionami.
Emily poprawiając się na krześle, przypadkiem szturchnęła Jima łokciem. Pod jego garniturem poczuła broń. Zaczęła się coraz bardziej stresować, gdy ten spojrzał na nią z zakłopotaniem. James wiedział, że teraz będzie jej musiał wyjawić, o co chodzi. Pamiętał, jak Sebastian ostrzegał go, że póki sytuacja tego nie wymaga, to za żadne skarby ma nie wtajemniczać Emily w ich sprawy.
- Co to wszystko ma znaczyć? Planujecie jakiś zamach czy co? - Wyszeptała zaniepokojona Emily.
- Nie, coś ty. - Powiedział zaskoczony.
- W takim razie o co cho.. - W tej chwili przerwał jej strzał, a ludzi ogarnęła panika.
- Schyl się! - Rzucił natychmiast Jim.
Oboje teraz kucali pomiędzy fotelami. Moriarty wyciągnął telefon z kieszeni i sprawnie wybrał numer.
- Kurwa, Sebastian są tutaj i zaczęli strzelać. - W jego głosie było słychać niepokój. Jak widać nawet największy geniusz zbrodni nie jest w stanie w 100% przewidzieć plan wroga.
- Cholera. Miałem mały problem. Wszystko w porządku z Emily?!
- Tak, jest cała.
- Wyjdźcie tylnymi drzwiami, będę czekać na ulicy.
James rozłączył się i schował telefon. W tle wciąż było słychać strzały.
- Musimy iść, szybko. Nie wychylaj się za fotel i nie zatrzymuj sie dopóki ci nie powiem, dobra? - Emily tylko kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. Jim szedł tuż za nią. Dotarli do końca rzędu i dzieliło ich jakieś 5 metrów od tylnych drzwi wyjściowych. Wyjście zza siedzeń i tak było niebezpieczne, bo wciąż mogli oberwać kulką. James złapał Emily za rękę, spojrzał jej w oczy i szybkim ruchem pociągnął za sobą. Jak najszybciej mogli, opuścili budynek i wybiegli na parking.
- Szybciej! - usłyszeli głos Sebastiana, który znajdował się w aucie kilkanaście metrów przed nimi. Razem podbiegli do pojazdu i wtedy Jim zorientował się, że wciąż trzyma Emily za rękę. Puścił ją i oboje wsiedli do samochodu, a Moran ruszył z piskiem opon.
- Żyjecie? - Zapytał Sebastian
- Ta - Odparł Moriarty - Co to w ogóle miało być? Miałeś mieć ich na muszce i w przypadku zagrożenia strzelić kulką w łeb! - Wykrzyczał
- Może wszystko poszłoby po naszej myśli, gdyby nie to, że ktoś mnie zaatakował! - Powiedział równie wściekły, na co James warknął.
- Czy ktoś mi wyjaśni co jest grane? - Zapytała Emily.
- Nie teraz. - odpowiedzieli w tym samym czasie.
- Seb? Czas przyspieszyć, jadą za nami. - Oznajmił James.

Słowa: 1166
_______________________________________
Wybaczcie, że dzisiaj trochę krótszy rozdział, ale nie chciałam was zostawiać z niczym, bo nie wiem czy do świąt uda mi się wstawić jeszcze jakiś rozdział.

Buźka💋

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Buźka💋

James Moriarty - Przyjaciel Mojego BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz