Przez rozsuniete zasłony blask jasnego księżyca, wiszącego wysoko na ciemnym niebie, rozświetlał pokój na tyle, że nie było potrzeby, by palić wszystkie naścienne świeczniki, które znajdowały się w sypialni.
Chłopak ubrany w swój ulubiony czarny sweter z białym podkoszulkiem i spodniami sięgającymi połowy łydek opierał się niedbale o zagłówek swojego wielkiego łoża z jasno brązową pościelą. Niesforne brązowe i rudawe kosmyki przydługich włosów miał związane w niechlujnego koka z tyłu głowy. Wzrok miał bardzo skupiony, brwi ściągnięte i zagryzał dolną wargę, jakby intensywnie o czymś myślał.
W rękach trzymał kawałek gliny i wyraźnie coś próbował z nim zrobić, ale nie był pewien co do swojej wizji.
- Wciąż tu siedzisz, zamiast z nami zagrać? - słodki i melodyjny, jednak i pełen wyrzutów głos dotarł do jego wrażliwych uszu.
Uniósł wzrok swoich złotobrązowych tęczówek na intruza, a cwany uśmieszek pojawił się na jego twarzy, kiedy stwierdził z kim ma do czynienia.
Czarnowłosa dziewczyna nadal nie zmieniła swojego zaciętego wyrazu twarzy i patrzyła na niego surowo, ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
- Aż tak pragniesz mojego towarzystwa, że myśl o mojej nieobecności wprawia cię w taką złość, kochana siostrzyczko? - zapytał swoim łagodnym i uwodzicielskim tonem głosu, mrużąc przy tym oczy jak drapieżny kot, który właśnie dostrzegł zdobycz godną uwagi. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów parsknął dźwięczenie śmiechem, co zawsze wprawiało kobiety w zakłopotanie.
Dziewczyna tylko zaśmiała się perliście w odpowiedzi, odrzucając smukłą dłonią pukiel kruczych loków na swoje plecy. Po jej złym nastroju nie było już śladu. Skierowała wzrok bystrych zielonych oczu na to, co trzymał w rękach.
- Masz nawrót weny? - spuścił wzrok na swoje ubrudzone dłonie i machnął lekceważąco ręką.
- Nie mam, ale to nie znaczy, że do was dołączę.
- Z jakiej racji? - wbił w nią pełne mordu spojrzenie, które na jego młodszej siostrze nie robiło zbytniego wrażenia.
- Nie mam ochoty dzielić czasu z pierworodnym tej rodziny. Wiesz, może ty uwielbiasz go oglądać, więc nie chcę Ci odbierać tej przyjemności.
- Nadal nie możecie się pogodzić? - przewróciła oczami, wygładzając jednocześnie dłonią dół swojej lnianej, śliwkowej sukienki i oparła rękę o ciasny gorset zdobiący jej i tak wąską talię.- W końcu jesteście braćmi.
- Masako-chan, uwielbiam cię, ale to nie znaczy, że przepadam również za nim.
- Jirou-kun, ile jeszcze będziecie się nienawidzić? - na pytanie czarnowłosej z ust chłopaka zszedł uśmiech, ale nie znikł całkowicie. Z powrotem spojrzał na trzymaną w rękach kupkę gliny.
- Nienawidzić? To bardzo mocne słowo, moja kochana. Sama wiesz co się wydarzyło - jego głos był teraz delikatny, a on sam sprawiał wrażenie mocno zamyślonego, pogrążonego w wspomnieniach.
- Tak, wiem - jej spojrzenie złagodniało i stało się odległe, jakby nie była w tym świecie.
- Więc zdajesz sobie sprawę z tego, jakimi uczuciami go darzę.
- Dobrze. Nie unoś się - ucieszył się gdy na jej ustach zadrgał delikatny cień uśmiechu, ponieważ nigdy nie było wiadomo, kiedy on powróci. Ta dziewczyna była chodzącą powagą, rzadko kiedy była rozbawiona.
- Nie wiesz może, gdzie mogę znaleźć Subaru-kun? - jego brwi podjechały do góry.
- Myślałem, że jest z wami - pokręciła przecząco głową.
- Brakuje tylko jego i ciebie. Wszyscy już są w sali gier i poprosili mnie, bym poszła po was.
- Więc czemu najpierw przyszłaś do mnie? Liczyłaś na prywatne lekcje z gry? - nadal nie zmienił tonu głosu, ale czarnowłosa piękność nie zwracała na to zbytniej uwagi. Za dobrze go znała i wiedziała, że mówi w ten sposób do innych kobiet, a z nią po prostu się drażni.
- Uznałam, że ty będziesz bardziej skłonny do spędzania z nami czasu.
- Czuję się zaszczycony, moja piękna - odezwał się swoim czarującym głosem, od którego kobietom robiło się słabo. Posłał jej całusa w powietrzu, ale nie zareagowała.
- Nie napalaj się tak, drogi bracie. To nie jedyny powód mojego wyboru: ciebie łatwiej jest znaleźć niż jego.
- Trafna uwaga, chociaż na twoim miejscu nie wchodziłbym do tej sypialni. Ten chory zazdrośnik gotów jest tu wparować i zrobić niezłą awanturę - na myśl o minie białowłosego, na twarzy chłopaka zabłysł rozbawiony uśmieszek.
- Wtedy przynajmniej dowiem się gdzie go szukać - nie wytrzymując wybuchł głośnym śmiechem. Opadł na białe poduszki, wciąż śmiejąc się w niebo głosy. Czasem zadawał sobie pytanie- jak taka zdystansowana, poważna kobieta jak Masako-chan, u której uśmiech uważany jest za cud, może w tak prosty sposób rozbawić innych.
Na ustach dziewczyny nie zadrgał nawet subtelny uśmiech. Nadal jej twarz była ściągnięta w surowej masce powagi.
- Sugerujesz może, że Subaru-kun mi nie ufa?
- To już twoje spostrzeżenia, moja kochana Masako-chan. Ja ci tylko podsuwam sytuacje - puścił do niej perskie oko i przeczesał wolną ręką swoje brązowe włosy z rudawymi końcówkami. Westchnął głośno, odkładając kawałek gliny na mahoniowy, nocny stolik.- Zatem idziesz teraz szukać swego narzeczonego?
- Jeśli odpowiedziałabym "tak", to nie dołączysz do nas, prawda?
- Zawsze możesz mnie przekonać do zmiany zdania - jego dwuznaczna odpowiedź zaczęła ją irytować do tego stopnia, że zmrużyła niebezpiecznie oczy i obnażyła ostre zęby.
- Jak już stwierdziłeś wcześniej: brat by ciebie za to zamordował.
- Fakt - przyznał bez cienia strachu i wstał. Zdecydowanie górował nad dziewczyną, która czubkiem głowy sięgała mu zaledwie szyi.- Zagram z wami, ale tylko pod warunkiem, że kiedy wygram, na kolację zrobisz makaron z serem i szynką.
- Dobrze powiedziałeś: jeśli wygrasz - nie patrząc na niego rzuciła zza ramienia suchym tonem. Ruszyła dumnym, ale powolnym krokiem przed siebie, nie czekając na skołowanego bruneta, a po chwili zniknęła w głębi korytarza.
- Ej! Czekaj, shoujo (dziewczyno)! Nie skończyłem się z tobą targować! - młodzieniec jak oparzony zerwał się i z niedbale założonym swetrem pobiegł za swoją młodszą siostrą.
YOU ARE READING
The White Door
VampireW naszym życiu nic nigdy nie jest łatwe ani piękne. Nic nie jest także wieczne. Siedemnastoletnia Raven przekonała się o tym dosyć dosadnie. Los w brutalny sposób odebrał jej rodziców, przez co dziewczyna zostaje całkowicie sama. Robiąc porządki w...