[7]

76 17 12
                                    

To musi być jakiś żart.
W cholere nieśmieszny, pieprzony żart.
Dlaczego nikt się nie śmieje i dlaczego każdy ma poważną minę?
Przecież to żart, nie?
Znaki na szyi dziewczyny nie są żartem.
Moje kołatanie serca nie jest żartem.
Ostre kły białowłosego które mieniły się w blasku kominka nie są żartem.
Albo to jakiś mroczny i dziwny zjazd fanów cosplay'u, albo jestem w czarnej dupie.
Żadna z tych opcji nie jest pocieszająca.
W chwili gdy chłodna, męska dłoń owinęła się wokół mojej talii, silny dreszcz sparaliżował moje ciało do tego stopnia, że nie mogłam obrócić głowy. Chłodny oddech Kiyoshiego pomieszany z niskim chichotem zabrzmiał przy moim uchu.
Teraz już wiem, czemu tak szybko i niezauważalne się poruszają. Co nie zmienia faktu, że to przerażające.
- Nasza Laleczka chyba jest coś nie w sosie- zaćwierkał, przenosząc ręce z talii na drżące ramiona, przyciągając mnie jednocześnie do nieco szerokiej klatki piersiowej.
- A ty byś skakał z radości po takiej informacji?- spytał ironicznie chłopak z koczkiem opierając się wygodnie o sofę, wyciągając długie nogi przed siebie.
Stałam tam jak kołek, nie wiedząc co robić. Bycie szmacianą lalką w tej chwili mi całkowicie odpowiadało. Zupełnie otępiała patrzyłam, jak Albinos, nie puszczając dziewczyny, siada niedbale w głębokim fotelu z nią na kolanach. Również przyciskał ją do piersi w bardzo mocnym i zaborczym uścisku, nie spuszczając wrogiego wzrok z reszty chłopców.
Wydawało się, że brunetce to nie przeszkadza. Zupełnie jak ja teraz była lalką w jego rękach.
Cały czas jednak czułam jej delikatny, aczkolwiek uważny wzrok na mnie.
Było to zarówno krępujące jak i straszne.
- Raczej jak tu weszła to wiedziała czyj to dom, nie?- irytujący i pretensjonalny głos czerwonowłosego nikogo nie obchodził, przez co z jego ust wydobył się głośny jęk poirytowania.- Przestańcie mnie irytować, do cholery jasnej!
Uniósł się nagle znad fotela z zaciśniętymi pięściami i równie szybko opadł na niego z plaskiem, jakby wielka, niewidzialna dłoń pchnęła go do przodu.
- Spokojnie, Laleczko- wyszeptał mi do ucha Kyoshi, pocierając moje sztywne ramiona w uspokajającym geście. Zdałam sobie sprawę, że przez cały czas drżałam, a moje ciało robiło się lodowate. Kręciło mi się w głowie. Czułam jakbym godzinami siedziała w wagoniku na kolejce górskiej.- To tylko Masako-chan uspokaja tego złośnika. Spójrz.
Wskazał palcem w przeciwną stronę, a mój wzrok podążył za nim. Dziewczyna z bezuczuciową twarzą wystawiała otwartą dłoń w stronę chłopaka, który usilnie próbował wstać z siedzenia. Był jak przywiązany.
- Cholera, Masako!- warknął, patrząc morderczym wzrokiem na dziewczynę, która nie opuściła ręki.
- Pilnuję tylko, byś nie robił tu burd, Nii-san- powiedziała delikatnym, spokojnym głosem.- Jeśli będziesz zachowywał się przyzwoicie, przestanę.
Prychnął pogardliwie na te słowa i obrażony odwrócił twarz, przestając się szamotać.
Masako opuściła rękę i tym razem spojrzała na mnie.
- Więc powiesz nam kim jesteś i co tutaj robisz?- jej wypruty z wszelkich emocji głos był potworny. Nie zdradzał jaki ma nastrój i to było najgorsze.Równie dobrze mogłaby myśleć o tym jak mnie zabić albo czy ciasteczka z czekoladą są lepsze od tych z rodzynkami.
Odruchowo zaczęłam bawić się skostniałymi palcami, starając się nie pisnąć z przerażenia. Atmosfera w całym pokoju była tak ciężka i duszna, że naciskała na mnie z mocą imadła. Byłam pewna, że nawet jeśli chciałabym coś powiedzieć mój język nie współgrałby ze mną.
- Laleczko- zaćwierkał Kiyoshi za mną, a jego klatka zawirowała na moich plecach, przez co trochę otrzeźwiałam.- Nie ładnie jest nie odpowiadać na pytania One-samy (starszej siostry)- jego głos stał się przerażająco niski i bezuczuciowy. Ta nagła zmiana przestraszyła mnie, co najwyraźniej zauważył, bo bardzo cicho zachichotał.
Wszystkie oczy w pokoju skierowane były w moją stronę. Przeczuwałam, że cokolwiek powiem będzie to brzmiało głupio.
Ta cała sytuacja była głupia.
- Um...- znowu było jak w przedszkolu, kiedy na scenie zapomniałam tekstu. Wtedy chciałam umrzeć. Teraz znowu tego chciałam.
- Wysłowisz się wreszcie?- odezwał się mocno zirytowany Koczek, wlepiając we mnie półprzymknięte, miodowe oczy, na które opadały luźne kosmyki włosów. Po chwili na jego ustach zadrgał dziki i wredny uśmieszek. Wzdrygnęłam się, kiedy nagle odciągnął mnie od Kiyoshiego i objął mnie silnymi ramionami. Był tak wysoki że musiałam unieść twarz by na niego spojrzeć. Policzki piekły mnie z zawstydzenia, a oczy były okrągłe jak talerze.- Czy może mam ci pomóc?- powiedział sugestywnie przez co czerwień na moich policzkach wzmogła się. Krępowało mnie chodzenie z moim chłopakiem za rękę, a co dopiero bycie w takiej pozycji w jakiej teraz byłam. Próbowałam odepchnąć się od niego, ale był zbyt silny, a jego rozbawiony śmiech był nie do wytrzymania.
- Czy możesz się, pajacu, ogarnąć z łaski swojej?- prychnął czerwonowłosy, patrząc na nas spod byka. Chłopak jedynie westchnął głęboko i uszczypnął mnie w bok, przez co z ust wyleciało mi małe kwilenie.
- Kwilisz, choć nic Ci nie zrobiłem. Jesteś zabawa, Świnko- zachichotał, siadając z powrotem na swoim miejscu.
Zamrugałam parę razy i potajemnie wzięłam kilka głębokich wdechów. Moja głowa była ciężka i bliska eksplozji. Za dużo wrażeń w tak krótkim czasie. Miałam wrażenie, że bujam się z jednej strony na drugą, jakbym dopiero co zeszła z karuzeli. Mimo tego złego stanu udało mi się coś wykrztusić ze ściśniętego gardła.
- Nazywam się Raven Larsen, niedawno zmarli moi rodzice i... um...- przez chwilę myślałam co dalej powiedzieć, kiedy pary oczu tych dziwnych, ale i z drugiej strony pięknych ludzi patrzyły się na mnie.- ... ktoś z rodziny kazał mi tutaj przyjechać mówiąc, że poznam przyczynę śmierci rodziców.
- Kazano Ci tutaj przyjechać mówiąc, że poznasz przyczynę śmierci rodziców?- głęboki, niski głos białowłosego zmroził mi krew w żyłach. Nie pomagał jego przenikliwy i ostry wzrok czerwonych oczu.
Przełknęłam ślinę i pokiwałam powoli głową.
- No no no. Robi się ciekawiej- zaśmiał się Kiyoshi, klepiąc czerwonowłosego w ramię.- Prawda, Ayato-kun?
Ten tylko spojrzał na niego krzywo i prychając pod nosem, odwrócił się w stronę dziewczyny.
- To zwykła lodówka!- powiedział, wskazując na mnie palcem, a moje oczy znów się rozszerzyły.- Więc możemy zrobić z nią to co zawsze.
"To,co zawsze"?
- Prawda- powiedziała spokojnie, krzyżując ręce na piersiach i opuszczając lekko głowę w zamyśleniu.
Czuję, że mam coraz bardziej przerąbane.
Szczególnie po tym, jak wzrok wszystkich chłopaków, poza Albinosem, spoczął na mnie, a w ich oczach widziałam wiele emocji, ale głównie był to... głód.
Przełknęłam ślinę, która tylko podrażniła suche gardło, ale nie zwracałam na to uwagi. W tej chwili jedyne o czym marzyłam to obudzenie się w ciepłym łóżeczku i zdanie sobie sprawy, że to wszystko było tylko złym snem.
Ale tak nie będzie.
Szalony i zadowolony uśmiech czerwonowłosego mignął mi przed oczami. Z wąskich ust doskonale były widoczne białe, ostre kły. Oddech stał się szybszy gdy jego przerażająca postać zbliżała sie do mnie. Strach ogarnął mnie do tego stopnia, że nie mogłam ruszyć się o krok.
- Może i ja się przyłączę?- wysoki brunet z kokiem stanął za mną i objął moje ręce, unieruchamiając je swoimi silnymi dłońmi. Jego kosmyki włosów łaskotały mój kark, a zimny oddech mroził skórę.- Skoro Ayato może, to ja też.
Ogień w kominku buchnął mocno, przyciągając uwagę innych, w tym parę świrów i mnie. Po chwili z trzaskających płomieni wyleciał mały słowik, który przy nóżkach miał złote bransoletki z czerwonymi elementami.
Wampiry, ptaki wylatujące z ognia, mroczna posesja- scenariusz na film gotowy.
Słowik przeleciał się szybko po całym pokoju, a potem wylądował z wdziękiem na dłoni czarnowłosej. Z rozwartymi do granic możliwości oczami patrzyłam, jak pstryknęła palcami, a ptak rozpadł się na paski papieru, które złączyły się w jedną całość.
Brzydziłam się narkotykami, ale teraz chciałabym być na haju, żeby wiedzieć, że to wszystko jest złudzeniem.
Byłam wdzięczna wszystkim istniejącym bogom za to, że przez chwilę uwaga innych nie była skierowana na mnie, tylko na dziewczynę, która uważnie coś czytała z kartki, w którą zamienił się ptak. W końcu uniosła głowę, a spokój w jej ciemnych, jadeitowych oczach był kojący.
- Mamy polecenie od Ojca.
Na wzmiankę o tej osobie wszyscy w pokoju spieli się. Kiyoshi przestał się uśmiechać, a jego usta zmieniły się w prostą linie. Większość osób wykrzywiła się z niesmakiem lub zacisnęła pięści. Ich oczy były jakby przygaszone, niemalże martwe.
Chłopak puścił mnie i oparł się niedbale o kanapę, wkładając ręce w kieszenie.
- Czego ten drań od nas chce?- spytał szorstko i bez ogródek czerwonowłosy chłopak z holu.
- Głównie mówi o niej- wskazała na mnie głową, a wszyscy znowu spojrzeli w moją stronę. Starałam się zrozumieć to, co właśnie powiedziała.
- O mnie?- skinęła głową.
- O lodówce?- przysięgam, że jeśli jeszcze raz tak mnie nazwie to go uderzę. Pewnie będę tego żałować, ale przynajmniej się wyładuje.
- Ona nie jest lodówką, ale... "ważnym gościem"- powiedziała i spojrzała ponownie na kartkę, która najwyraźniej była listem.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 03, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The White Door  Where stories live. Discover now