Rozdział 4.

581 49 26
                                    


Kayn popatrzył na twarz wielkiego wirtuoza. Kiedyś musiał być niezwykle przystojny, nadal zachował resztki urody na zdrowej stronie twarzy. Orzechowe oko okolone było ciemnymi, gęstymi rzęsami. Szczękę miał mocno zarysowaną, męską. Kilkudniowy zarost chował bliznę która przecinała mu policzek, jak gdyby miał ich za mało. Spoglądał na niego pochylając głowę, przez co w słabym świetle nadawało mu to upiornego wyglądu.

- Cóż to się stało, nie chwalisz już swojego mistrza? - mruknął jakby od niechcenia Jhin, jednak uważnie obserwując reakcję chłopaka.

- Nie interesuj się, skurwysynie. - ostrym tonem odpyskował Kayn.

Skazaniec podszedł do stalowych krat, pokrytych rdzą. Oparł się o nie przedramionami uśmiechając się.

- Oh... widzę, że uraziłem marną podróbę wielkiego Zeda? Ciekawie.  Podobno wy, ninja powinniście być niewzruszeni. - kontynuował spokojnym głosem.

- Nie mógł byś się po prostu zamknąć? Ja nie przepadam za tobą, ty za mną więc tak będzie lepiej dla nas obojga. - odpowiedział zrezygnowany chłopak.

- Mógłbym, ale bawią mnie twoje reakcję. Po za tym, lubię te nasze pogawędki. Nie wydajesz się tak durny jak reszta twoich pobratymców. - Jhin wycofał się w głąb celi, siadając na prostej, drewnianej koi krzyżując nogi a podbródek opierając na zaciśniętej pięści.

- Komplement? Od ciebie? Nowość. Myślałem, że potrafisz tylko grozić lub pieprzyć te swoje głupoty o "sztuce". - tym razem to Kayn starał się zirytować rozmówcę.

- Znudziło mi się. Więc, może opowiesz mi co się stało? Ja i tak nikomu nie powiem, zbytnio nie mam jak. - wypowiadając ostatnie zdanie mężczyzna wskazał na masywny zamek w kracie.

- Podsłuchałem rozmowę wielkiego mistrza, z niejakim Shenem. - chłopak westchnął i wziął ze starej szafki dwa stalowe kubki - Zed wściekł się niesamowicie, zakazał mi wszystkiego co chociaż trochę przypomina rozrywkę. I przydzielił dodatkowe warty, więc jesteśmy na siebie skazani.

- Mówisz wściekł się? Czyli znów knuje ze swoim braciszkiem. - Jhin znów wstał, tym razem zaczął przechadzać się od niechcenia po celi - Może znów się będą chcieli pozabijać, było by prościej.

-Bratem? - Kayn nalał przyniesionej gorącej herbaty do kubków, a jeden z nich podał rozmówcy - To jest BRAT Zeda?

- Nie podniecaj się, przyszywany brat. - odrzekł Jhin jakby z obrzydzeniem. Przyjął od chłopaka kubek z parującym napojem i pociągnął łyk - Ciekawe, nie wiedziałeś że Zed ma brata?

- A skąd miałem wiedzieć? Wiem tylko tyle, że Zed posiadł magię cienia jako pierwszy. No i jak ma na imię. - Kayn również pociągnął ze swojego kubka. Co go dziwiło, dobrze mu się rozmawiało z najbardziej niebezpiecznym mordercą w całej Ionii, jak nie w Valoranie.

- Czyli mało wiesz, dzieciaku. Z drugiej strony, może zapytaj swojego mistrza o zakon Kinkou. Jestem bardzo ciekawy jak zareaguje.

- Nie wiem czy chcę w ogóle wiedzieć, zagroził mi, że mnie wyrzuci za złamanie chociażby jednej zasady. Więc pytanie go o prywatne rzeczy nie wydaje mi się mądrym pomysłem. - w tym momencie rozległ się dźwięk kroków na schodach - Schowaj kubek.

Kayn stanął na baczność, udając przykładną wartę. Zza rogu nagle wyłoniła się twarz Akane, a zaraz reszt ciała z dwoma butelkami sake w rękach.

- Niespodzianka! - wydarła się dziewczyna.

-Nie drzyj się tak, bo nas usłyszą. - Zza jej pleców wyłonił się Yasuo.

Cień... kryje się w Tobie.Where stories live. Discover now