#18

635 54 24
                                    

// Ashley //

Słyszę pikanie aparatury. Otwieram oczy, ale zaraz je zamykam od nadmiaru światła. Ponownie je otwieram i już mnie nie razi. Jestem chyba w sali szpitalnej, bo pachnie chemią i jest strasznie biało. Lekko się rozejrzałam. Tak to zwykła sala szpitalna. Poczyłam lekki uścisk na prawej dłoni. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam śpiącego, około 20 letniego blond włosego chłopaka o spokojnych rysach twarzy. Był ubrany w żółtą koszulkę z krótkim rękawkiem i złotawe spodnie dresowe. Spał spokojnie trzymając moją dłoń. To był ON. Chłopak z mojego snu. Ale gdzie jest mój Max ? Tęsknie za nim. Chce do niego. Poruszyłam zbyt gwałtownie dłonią i chłopak otworzył oczy.

- Już wstałaś ?- zapytał ziewając i przyciągając, przy okazji puszczając moją dłoń, która szybko zabrałam.

-...- milczę, nie chce tu być.

- Hej, co się dzieje ?- pyta zmartwionym tonem.

- Chce do domu.- odpowiadam lekko ochrypłym głosem.- Nie chce tu być.

- Ash, tu jest twój dom.- odpowiada.-Zostałaś porwana prawie 2 tygodnie temu.

- Dwa tygodnie temu zostałam potrącona przez jadącego tira.- mówię.

- Twoi rodzice tu są.- mówi, powoli załamującym się tonem.- Twój kochany tata i twoja kochana mama oraz twoja jeszcze nie narodzona siostrzyczka.

- Nie mam rodziców, jestem sierotą.-zaczyna mi on działać na nerwy.

- Widzisz tą bransoletkę ?- delikatnie bierzy moją prawą rękę i pokzuje złota bransoletę.

- Dał mi ją Max.- odpowiadam krótko.

- Nie Ashley, ja ci ją dałem.- głos mu się załamuje.- Na przywieszce jest wygrawerowane A & S Forever, czyli "Ashley i Sunstreaker na zawsze".

- Kłamiesz !- prawie krzyknęłam.- Wynoś się i nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy !

- Ashley, proszę przypomnij sobie mnie !- po jego policzkach spływają pojedyncze łzy.- Zrozum, że je nigdy bym cię nie okłamał, wszystko co mówię jest prawdą, czystą prawdą !

- Wynoś sie !- krzyknęłam, a on zerwał się z krzesła i niemalże wybiegł z sali, prawie przywracając je.

Zostałam sama. Tak jak lubię, czyli ciszę i spokój. Położyłam się wygodniej na łóżku i patrzyłam w sufit. Aparatura cicho sobie pracowała, zegar w sali denerwująco tykał. Czułam zmęczenie, ale nie mogłam zasnąć. Mijały sekundy.....minuty.....godziny..... Nawet nie liczyłam czasu. Cisza ogarniająca mnie była dla mnie miła. Do sali wszedł mężczyzna około 40 lat, miał pomarańczowe włosy z białym pasemkiem pośrodku, a gdzieś tam odrobinę już posiwiałych. Był ubrany w pomarańczową koszule, czarne spodnie oraz biały kitel lekarski.

- Witaj, jak się czujesz ?- zapytał spokojnie.

- Znośnie...- mamroczę od niechcenia.

- No dobrze....- zapisuje coś na karcie pacjenta.

-Dlaczego tu jestem ?- pytam.

- Przyniósł cię tu Sunstreaker twoje serce nagle przestało bić, mówi że delikatnie cię ułożył na tylnych siedzeniach auta, obserwował cię, kiedy jechaliście w pewnym momencie przestałaś oddychać.- opowiada.- Byłaś nieprzytomna przez 2 dni, cały czas czuwał przy tobie, ledwo go od ciebie odgoniłem, on się o ciebie troszczy, Ashley.

- Już wam mówiłam, nazywam się Shadow a nie żadna Ashley.- warczę.

- Nie chce nic mówić twojej mamie, bo stres może doprowadzić do wczesniejszego urodzenia twojej siostrzyczki.- mówi, jakby moje słowa do niego nie dotarły.

- Wy jesteście głusi ?- pytam zdenerwowana.- Ja nie mam rodziny, jestem sierotą !

- Nie wiem co oni ci tam zrobili, Ashley ale się tego dowiem i sprowadze prawdziwą ciebie.- powiedzieł, poczym ko kroplówki dodał jakiś leki i poczułam się bardzo senna.

Zasnęłam od leku, znów to samo. Oni lubią mnie usypiać. Chciałam coś śnić, chciałam by Max tu był. Boję się tego miejsca.

Niechciana.- TransformersWhere stories live. Discover now