14. No nareszcie jakiś progress!

1K 141 55
                                    

Yuuri Katsuki nie zastanawiał się w tym momencie jak zareagowaliby ludzie gdyby ich teraz razem zobaczyli. Czuł się tak niewyobrażalnie cudownie, że niech tylko ktoś im przeszkodzi, a będzie zbierać zęby z podłogi.
Z prób zabrania się za robienie obiadu oczywiście kompletnie nic nie wyszło - oboje byli tak śpiący i nie do życia, że woleli przegłodować ten jeden dzień niż tracić zbawienne ciepełko.
Wtulił się mocniej w Nikiforova, który obejmował go ramieniem wokół szyi, po czym miauknął zadowolony nawet nie otwierając oczu. Mężczyzna był tak gorący, że nawet lawa wydawała się przy nim zimna, w dodatku jego serce biło tak mocno jakby wstrzyknięto mu adrenalinę. Yuuri nadal czuł smak jego ust na swoich, kawę i sok, które tak złośliwie popijał przy nim z kartonu, uśmiechając się jak najseksowniejszy grzesznik.

- Yuuuriii... - usłyszał przy uchu pomruk Victora i natychmiast uchylił powieki, zerkając na niego z ciekawością. Zamiast odpowiedzieć zachłannie przycisnął wargi do rosyjskich odpowiedniczek wyrywając z gardła Nikiforova cichy jęk. Szarowłosy zacisnął w palcach koszulkę chłopaka i westchnął zaskoczony, kiedy Yuuri nagle się roześmiał gładząc go po karku.

- Co się śmiejesz, głupku... - parsknął Victor przyciskając usta do skroni zadowolonego Japończyka, który patrzył na niego jakby nie widział po za nim świata. Nie wiedział dokąd zaprowadzi ich to co działo się między nimi, możliwe, że z biegiem czasu wszystko samo jakoś się poukłada i żadne pytania nie będą potrzebne.
Wiedział zaś jedno - chciał być szczęśliwy i wierzył w to, że to właśnie Yuuri może dać mu to czego potrzebuję. Nie wymagał wiele, jedynie zrozumienia i wsparcia w trudnych chwilach.

- Dawno się tak nie czułem. - przyznał szczerze Yuuri zerkając w czujne oczy Victora. - Nie chce żeby ktokolwiek zepsuł to co się tworzy między mną, a Tobą, rozumiesz? Z dnia na dzień stajesz się dla mnie coraz ważniejszy, to w tej chwili jest priorytetem...

- Wiem, Yuuri. Dlatego chciałbym, żebyś za kilka miesięcy poleciał ze mną na rehabilitacje do Barcelony. To może być moja szansa na samodzielne stanięcie na nogi, dlatego będę bardzo uradowany jeśli się zgodzisz.

Japończyk odsunął się nieznacznie od Victora i spojrzał na niego zdziwiony, próbując doszukać się u niego śladu, że żartuje. Trwało to dłuższy czas, ale Yuuri zrozumiał, że jego mężczyzna jest bardzo poważny.

Chciał go zabrać do Barcelony. Akurat jego i nikogo innego. Czy mogło być lepiej?

- Vitya, to kochane. Zgodzę się pod warunkiem, że w zabukujesz mi pokój hotelowy z najlepszym widokiem. - zamruczał miękko brunet składając usta w dziubek i przysuwając twarz do Victora, który od razu skradł mu pocałunek.

- Zgoda. Czyli jedziesz ze mną. - upewnił się jeszcze Nikiforov kładąc dłoń na policzku nadal zaskoczonego chłopaka.

Oczywiście, że jechał.

Victor zgodził się na wieczorną wizytę Phichita pod warunkiem, że nie potrwa ona do godzin rannych. Zrobił herbatę i ignorując rozbawione śmiechy został z nimi w kuchni, bawiąc się komórką.

- Dobrze poznać faceta, który skradł Katsukiemu serce. Nieźle wybrał. - stwierdził nagle Phichit popijając swój napój z kubka w grochy. Yuuri się popluł, Nikiforov zaś uśmiechnął się dumnie zerkając na swojego... chłopaka? Musiał to z nim obgadać.

- Phichit! - wymamrotał zarumieniony Katsuki gromiąc przyjaciela spojrzeniem.

- No co? Szerzmy miłość i pokój, kochani. A Ty się już tak nie broń, Yuuri, wiem co sobie myślisz. - ciągnął dalej pod nosem Taj co Victor jedynie kwitował śmiechem. - Nikiforov to, Nikiforov tamto... Fajny jest no.

Yuuri w końcu sam nie wytrzymywał i zaczął się śmiać z głupoty Taja. Co ten człowiek miał w głowie - do końca nie wiadomo. Natomiast wiadomo, że drugiego takiego durnia świat jeszcze nie widział.
I Victor z miejsca go polubił, to się liczyło najbardziej.

- Planujemy wypad do Barcelony na rehabilitacje, chyba nie jesteś zły, że porywam Ci kolegę, co? - Victor podjechał do lodówki wyciągając swój soczek i szczerząc zęby.

- No nie wiem. A jak go porwiesz i sprzedasz? - spytał cwanie Tajlandczyk oglądając się na zadowolonego Rosjanina.

- Sprzedać najcenniejszy dla mnie okaz? Mowy nie ma.

Phichit i Yuuri wymienili ze sobą spojrzenia, a ten drugi jeszcze dodatkowo spłonął rumieńcem wzruszając ramionami.

- Jak go skrzywdzisz to Ci tego nie daruje, rozumiesz mnie Nikiforov? - mruknął nagle złowrogo Phichit.

- Chłopaki proszę...

- Ja go tylko ostrzegam, Yuuri. - przerwał szybko Chulanont biorąc swoją torbę z blatu. - Będę lecieć, do zobaczenia.

Kiedy chłopak wyszedł Yuuri podkradł się do Victora i wślizgnął mu się na kolana, obejmując go ramionami wokół szyi. Był zmartwiony zajściem sprzed chwili, Tajlandczyk najwidoczniej chciał mieć Victora na oku.

- Vityenka? - zagaił brunet całując mężczyznę w policzek. Szarowłosy spojrzał na niego z czułością w oczach i wtulił go w siebie, oplatając go mocno w talii.

- Nie jestem zły, dobrze, że masz takiego przyjaciela, który Cię broni. - stwierdził Rosjanin przyciskając wargi do miękkich ust kochanka. - Jesteś moim chłopakiem, więc tym bardziej chce dla Ciebie jak najlepiej.

Yuuri nie skomentował słów Victora. Wcisnął czoło w jego szyję, w myślach skacząc z radości.

Był jego chłopakiem.

Zanim się pojawiłeś; VictuuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz