Yuuri Katsuki w ramach prac społecznych musi odbyć swoją karę w ośrodku rehabilitacyjnym.
Przez ponad dwa tygodnie jest zmuszony zajmować się Rosjaninem, który wcale, a wcale nie ma ochoty na niczyje towarzystwo. Odsuwając od siebie Yuuriego nie ma...
Po raz pierwszy w życiu Yuuri nie chciał by ten dzień i ten wieczór dobiegały końca. Niestety, wszystko co najlepsze kiedyś się kończy.
Siedząc na ławce na deptaku trzymał Victora za chłodną dłoń, przytulał się do niego i z radością rozsadzającą serce nie wierzył w to jak ogromne szczęście go spotkało. Jak bardzo pomimo różnicy osobowości się dogadywali, jak codziennie Nikiforov pokazywał mu jak szalenie go pragnie i nie chce już nikogo innego poza nim.
- Robi się późno, Vitya. Powinnyśmy wracać do domu - mruknął Katsuki do ucha Victora, który otworzył jedno, błękitne oko i uśmiechnął się szelmowsko. Serce Yuuriego natychmiast wywinęło koziołka.
- Pewnie tak, ale ja jakoś nie czuje się zmęczony - Nikiforov odwrócił się na wózku w stronę Katsukiego i zaraz ruszył powoli w kierunku zjazdu.
- Victor, bez przesady - powiedział od razu rozbawiony brunet biegnąc za ukochanym i łapiąc obie rączki wózka.
- Jest jeszcze trochę czasu, chodźmy do centrum handlowego - zaproponował Victor oglądając się za ukochanym, który akurat sięgał do kieszeni po telefon, żeby sprawdzić godzinę.
- Nie bardzo. Jest dwudziesta - skrzywił się Katsuki patrząc na ukochanego.
Wola walki Victora była godna podziwu. Wbrew temu, że był osobą na wózku energia aż go rozsadzała i Katsuki nie wątpił w to, że kiedy tylko wstanie sam z wózka zrobi wszystko co tylko zechce. A uszczęśliwiając siebie uszczęśliwi także swojego partnera.
- Nie szkodzi, jest jeszcze czas - uparł się Nikiforov jadąc do przodu nim jego mężczyzna zdążył zareagować. Brunet dołączył do niego chwilę później i skradł mu czułego buziaka w policzek.
- Oj Vitya - Yuuri pokręcił głową i zadowolony popchnął wózek nieco mocniej, w końcu wracając na stare tory skąd ruszyli ku centrum handlowemu.
Minęły czasy, gdy przejmował się tym co mogą powiedzieć o nim inni ludzie. Życie z Victorem było zupełnie inne, dzięki temu związkowi bardziej doceniał siebie, był dla siebie mniej krytyczny i rozumiał bardziej z kazdym dniem, że Victor nie traktuje go jak chodzącego ideału. Często krzyczał, burzył się na niego, gdy jego zachowanie szło za daleko i przekraczał granice.
Kochał go. Victor również go kochał. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, a mimo to czuł w żołądku motylki, które towarzyszyły temu szalonemu uczuciu. Za każdym razem, gdy patrzył na niego, słuchał go i trzymał go za dłoń zakochiwał się w nim na nowo. W ciemnych, miękkich włosach. Brązowych, psotnych oczach. Zadziornym uśmiechu na którego widok mięknął całkowicie. Nie wstydził się tego, że kocha, że jest mu wierny i dobrze mu w takim szalonym duecie.
Chciał by każdy związek na świecie taki był.
- Chce lecieć do Barcelony już za tydzień - oświadczył niespodziewanie Nikiforov gdy zatrzymali się kilka minut później przed nieczynnym pasażem handlowym.
Yuuri zmarszczył tylko brwi i zacisnął palce na rączkach wózka ukochanego, patrząc na niego sceptycznie.
- Skąd ta decyzja? - zapytał może nieco zbyt ostro brunet co nie uszło uwadze Victora.
- Im szybciej zacznę rehabilitację tym szybciej stanę sam na nogi - powiedział Nikiforov wzruszając ramionami jakby to nie było nic takiego. - Mniej trzeba będzie koło mnie biegać.
Nikiforov chciał by zabrzmiało to jak żart. Niestety, brunet tego nie wyczuł.
- Sugerujesz, że jesteś dla mnie męczący? - mruknął Katsuki gdy ruszyli w kierunku domu. - Nie gadaj takich bzdur.
- Momentami odnoszę wrażenie że jesteś zły za to, że musisz przy mnie być i nie masz swojej prywatności jak kiedyś - wypalił Victor zniżając ton do szeptu.
Yuuri przełknął ślinę i odetchnął głęboko, gdy Nikiforov popatrzył na niego tymi błękitnymi oczyma. Z jakiegoś powodu bolała go ta rozmowa.
- Nie gadaj takich głupot, Vitya. Dobrze wiesz, że Cię kocham i chce Ci pomóc...
- Niekiedy wydaje mi się, że jest inaczej. Życie ze mną to koszmar, wiem o tym. Te zmiany nastroju, częste przytyki z mojej strony. Wiem co sobie myślisz, Yuuri i zdaje sobie sprawę z tego, że Cię w pewnych sprawach ograniczam....
- Dawno nie słyszałem takiego steku bzdur, Victor. Teraz się zachowujesz jakbyś chciał mnie zostawić, bo się nad Tobą lituje i niby mi to wszystko przeszkadza. - wypalił ostro Yuuri odsuwając się od wózka ukochanego. - Wiem powiem Ci tylko tyle, że właśnie swoim gadaniem zepsułes cały wieczór. Chodźmy stąd, odechciało mi się spacerów na dziś.
Po powrocie do mieszkania sytuacja wcale się nie polepszyła. Z obojętnością pasująca bardziej do ludzi, którzy się właśnie rozwodzą, omijali się szerokim łukiem.
Yuuri siedział w sypialni i trzymał w dłoniach bluzę należącą do Victora, starając się opanować dreszcze złości. Może jednak za bardzo się ze wszystkim pośpieszyli. Może nie poznali się wystarczająco dobrze i to wszystko działo się zbyt szybko?
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.