Rozdział 2. - Tylko oni potrafią zepsuć nastrój.

1.9K 140 71
                                    

James trzymał Lily za dłoń. Dziewczyna uważała, że przeteleportują się do Doliny Godryka, do domu Jamesa. Chłopak ją zaskoczył, dotykając jej ramienia. Spowodowało to, że zawirowało i znaleźli się nad Tamizą, przy Tower Bridge. Było ciemno, jednak most był wspaniale oświetlony. Woda w rzece cichutko płynęła. Mimo, że znajdowała się tam cała masa ludzi, zakochanej pary zdawało się to nie obchodzić. Lily z podziwem patrzyła na widok przed nimi. Nim odwróciła wzrok od mostu, James ukląkł na kolano.

— C-co... — wyjąkała, ale łobuzerski uśmiech Jamesa wyrażał więcej niż tysiąc słów.

— Wyjdź za mnie, Lily — poprosił, otwierając pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym. — Pieprzyć to, że zaczyna się wojna. Nie mogę dłużej czekać.

— James... — wyszeptała. — Oczywiście. Oczywiście, że zostanę twoją żoną!

Wsunął pierścionek na palec Lily i pocałował ją. Najpierw lekko, a potem coraz zachłanniej. Stali wtuleni przez jakieś pół godziny.

— Czy to nie szalone, że w tak nieodpowiedniej chwili jestem prawie panią Potter? — mruknęła w jego koszulę.

— Chciałem, żeby łączyło nas coś więcej niż zwykłe "kocham cię", w razie, gdybym zginął z rąk któregoś ze śmierciożerców — powiedział w jej włosy i jego usta musnęły jej czubek głowy.

— James, proszę, nie mów tak! Będziemy walczyć o lepsze jutro, żeby nasze dzieci żyły w bezpieczniejszym świecie...

Pokiwał głową. Wszyscy bali się tej wojny. Nie było jasne, kto zginie, a kto przeżyje. Każdy musiał martwić się o siebie i mieć oczy dookoła głowy. W Hogwarcie już byli ostrzeżeni, że zaczyna się prawdziwa wojna, którą ponad dwadzieścia lat temu rozpętał Voldemort. Śmierciożercy coraz częściej pojawiali się na ulicach. Od razu wszyscy uczniowie mówili, że będą walczyć w imię czarodziejskiego dobra, ale tak naprawdę sługom Voldemorta zbuntuje się jedna ósma chętnych. Najpewniejsze było to, że Huncwoci wezmą udział.

Ta chwila nad Tamizą byłaby zbyt piękna, gdyby nie nagły zwrot akcji. Para zobaczyła szybujące po niebie czarne obłoki, które wylądowały na ziemi obok nich, zmieniając się w ludzi w srebrnych maskach. No tak, śmierciożercy. Lily i James wyjęli różdżki i oparli się o swoje plecy. Od razu poleciały zaklęcia oszałamiające, rozbrajające oraz uroki. Słudzy Czarnego Pana postanowili odsłonić swoje twarze.

Zszokowana Lily ujrzała obok siebie wrednie uśmiechającą się Bellatrix. Przesunęła wzrok dalej, by ujrzeć śmierciożercę, który najbardziej łupał zaklęcia w Jamesa.

Z trwogą przyjęła fakt, że był to jej były przyjaciel.

Severus Snape.

Dałaś mu szansę, Evans || Huncwoci (cz.II)Where stories live. Discover now