Rozdział 3

24 1 0
                                    

Pov Warren

-Ale czad. Angel zgodziła się zostać x-menem- cieszyłem się w duchu podczas powrotnego lotu do domu. Nie wiem jednak co się ze mną dzieję. Od kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy moje serce aż łomotało jak młot. O chóry anielskie, czy ja się ... zakochałem? To pytanie nie dawało mi spokoju. Na pewno coś poza przyjaźnią do Angel czuję, ale czy to miłość? 

Kiedy tak rozmyslalem zauwazylem że Angel gada z banda Magneto w Central parku, niestety tez zauwazylem rodziców Angel. Postanowiłem jej pomoc.

Pov Angel

Rany, te ostatnie dni były zwariowane na maxa. Na początek spotkanie na nocnej wycieczce Warrena i Ororo i prawdę powiedziawszy zainteresował mnie Warren, ale o tym później, potem spotkanie Magneta i porwanie mnie przez niego, potem poznanie bandy Magneta i zaprowadzenie mnie do "laboratorium", potem ucieczka z x-menami i na samym końcu zgodzenie się abym została jedną z nich. Kurdę nie spodziewałam się, że właśnie takie będzie moje przeznaczenie. Wszystko na razie wróciło do normy, ale został jeden problem w postaci dwóch ludzi, moi rodzice. Boże co ja im powiem? Na pewno się bardzo martwią.  Kiedy tak myślałam zauważyłam, że przyleciałam pod budynek domu. Wylądowałam na balkonie i na moje szczęście drzwi były otwarte. Jak weszłam dosłownie zamurowało mnie, wszystkie meble były poprzewracane a w pokoju panował istny chaos. 

-Mamo, tato! Jesteście tutaj!?- krzyczałam ale nikt mi nie odpowiedział. Nagle zauważyłam kartkę przybitą do ściany, podbiegłam do niej. To był list:

Panno Moon!

Jeżeli chcesz aby twoi rodzice przeżyli przyjdź o północy do Central Parku. 

I bądź sama.

Kiedy przeczytałam list zaczęłam się bać o rodziców. To z pewnością Magneto, co jeszcze utrudnia sytuację, bo to oznacza, że będę musiała pokazać rodzicom kim naprawdę jestem, ale co miałam zrobić. Spojrzałam na zegarek, była 23:30. Mam tylko półgodziny na dotarcie na miejsce spotkania. Nie tracąc ani sekundy dłużej wyleciałam przez okno i skierowałam się do Central Parku.

25 MINUT PÓŹNIEJ

Jestem już w CP (Central Park) i czekam na tych świrusów, którzy ośmielili się porwać moich rodziców. W myślach proszę wszystkich świętych i aniołów, aby wspomogli mnie w tej chwili.  Nagle za moimi plecami słyszę głos:

-witaj Angel-odwracam się i widzę Magneto ze swoją bandą i moimi rodzicami, którzy są związani i przetrzymywani przez Gambita i tego żelaznego kolesia.

-Mamo, tato. Nic wam nie jest?-pytam się moich rodziców

-tak córeczko, ale co się tu właściwie dzieje?- odpowiada moja mama

-nie bójcie się, wszystko będzie dobrze- próbuje ich uspokoić, ale i samą siebie.

-Magneto, czego znowu chcesz?- zadaje pytanie temu skurwysynowi.

-Ty chyba sama juz wiesz.  Dołącz do mnie, albo moi ludzie zabiją twoich rodziców-odpowiada a ja się załamuje. Mam dwa wyjścia albo dołączę do nich ale na pewno nie zostawią moich rodziców w spokoju, albo odmówię i oni ich zabiją, tak czy siak jestem uziemiona. Niespodziewanie ratunek przybył w postaci mojego przyjaciela. 

Warren zapikował w dół powalił płomyka oraz Magneto a potem korzystając z tego, że Cajun i Iron man (ten Collosus, nie mylcie z Tonym Starkiem) puścili moich rodziców powalił również ich. W tym czasie do mnie podbiegli moi rodzice, a ja ich rozwiązałam:

-Uciekajcie stąd. Ja i Warren zajmiemy się tymi śmieciami- powiedziałam do nich, pokazując na bandę Magneto.

-Ale potem wrócisz, do nas?- zapytał mnie ojciec a ja odrzekłam, że tak. Następnie moi rodzice zaczęli uciekać a ja przyłączyłam się do mojego skrzydlatego partnera.

-Dobrze, że się zjawiłeś, ale powiedz czy ty mnie śledziłeś?

-Nie, ale zauważyłem cię jak rozmawiasz z Magneto i zauważyłem, że masz kłopoty-powiedział Warren, ja się tylko uśmiechnęłam i powaliłam żelaznego kolesia. Kiedy się zorientowaliśmy, że załatwiliśmy wszystkich zaczęliśmy odchodzić. Niestety Magneto ocknął się i używając swoich mocy utworzył metalowe szpikulce i wycelował je w moją stronę. 

- Angel uważaj!- usłyszałam i zobaczyłam, że leci w moją stronę metalowy kołek zasłoniłam się skrzydłami, ale nie poczułam uderzenia, odsłoniłam się i zobaczyłam swoich rodziców z kołkami w piersi. Zrobiłam ogromne oczy pełne strachu i krzyknęłam:

-MAMO, TATO NIEEEEEEEEEEEEEEE!- podbiegłam do nich i zobaczyłam, że oni krwawią. Krzyknęłam do Warrena aby zadzwonił na pogotowie a on szybko się tym zajął, ja przez ten czas próbowałam zatamować krwawienie. Łzy miałam w oczach i spojrzałam na moich rodziców:

- spokojnie karetka jest w drodze. Wytrzymajcie jeszcze trochę.

- niestety nadszedł nasz koniec córeczko- powiedział ojciec

-nie, nie udzielam zgody. Ja was potrzebuję. Nie możecie- powiedziałam płacząc w tors ojca

-już dobrze. Jesteś dorosła i wierzymy że poradzisz sobie- powiedziała moja mama i zamknęła oczy. Ojciec też na mnie popatrzył:

-pamiętaj Angel. Bądź silna. Żegnaj- powiedział i również zamknął swe oczy. Teraz nie mogłam się powstrzymać płakałam tak mocno, że nie chciałam już żyć. Straciłam swoich rodziców, na zawsze. Nagle poczułam dotyk na ramieniu, podniosłam głowę i zobaczyłam smutnego Warrena. Widziałam w jego oczach współczucie, przytuliłam się do niego a on odwzajemnił uścisk.

-tak mi przykro, naprawdę- powiedział.

I OTO KOLEJNY ROZDZIAŁ. NIESTETY ON JEST BARDZO SMUTNY, ALE NIE MIAŁAM INNEGO SPOSOBU ABY SIĘ POZBYĆ RODZICÓW ANGEL I SKUPIĆ SIĘ TYLKO NA NIEJ I X MENACH. PISZCIE JAK WAM SIĘ PODOBA I DAWAJCIE GWIAZDECZKI. 

X men- tajemniczy anioł Where stories live. Discover now