Osąd króla

83 3 0
                                    



- Ptaszyna zmieniła się w orła. - to właśnie starały się przekazać spoglądający w moją stronę, pełne satysfakcji wzrok ogara.

Nawet jeśli chciał mi pogratulować rząd zbrojnych pikinierów którzy rozdzielali zebrany w sali tłum ode mnie i Aryi.

- Pikinierzy? - spojrzałam krytycznie na Jona. Nawet ja wiem że oprócz ładnej prezentacji były one bezużytecznie-nieporęczne-bezwartościowe w ciasnych pomieszczeniach pełnych ciekawskich oczu i krótkich mieczy.

Stojąc w tym samym miejscu gdzie zginął Petyr wraz z Aryą spoglądałam na srogą twarz naszego bękarciego brata. Siedział dokładnie w tym samym miejscu gdzie ja dnia w którym zdjęliśmy fałszywą maskę przedrzeźniacza.

Oczy króla skrywały frustrację i niezadowolenie. Też byłabym zła gdyby jednego moich skazańców eskortowała jego własna liczna kolumna zbrojnych. Nie ta którą osobiście po mnie wysłał. A drugi jak gdyby nigdy nic przemknął obok podwyższenia wchodząc do komnaty przez tylne drzwiczki.

Jon jedną ręką głaszcząc Ducha drugą trzymał na rękojeści miecza, spoglądał niepewnie na zebranych szukając jakiegokolwiek przejawu buntu. Na około niego stali jedynie zaprzysiężeni bracia z nocnej straży.

- Nie jesteśmy twoimi wrogami! - chciałam krzyknąć. - To twój dom, w okół masz rodzinę i przyjaciół. Kogo się boisz?

- Was. Swoich własnych sióstr. - Usłyszała szept z tyłu głowy.

Zapewne nie spodziewał się że większość zbrojnych będzie przychylna mi. Gdy przeczytaliśmy list informujący o oddaniu Północy przez Jona Targaryańskiej dziewce mogłam bez krępacji nazwać się królową, a o Aryi powstały już tak liczne i mroczne plotki że nie było na północy miejsca w którym nie szeptano legend o zaginionej wilczycy.

,,Wilczyca co maski emocji przybierała by postępem i intrygą do domu zawitała" - tak brzmiał tytuł piosenki który jeden z minstreli pragnął zaśpiewać na naszym dworze.

- Sanso i Aryo Stark. - w końcu podniósł głos - Choć wierzę że jesteście dobrymi osobami to nie mogę puścić płazem tej zniewagi i niesubordynacji.

Spojrzałam niepewnie na siostrę która stała prosto niczym strzała. Bałam się że jak zwykle wybuchnie i zacznie wykrzykiwać na cały zamek swoje poglądy i przekonania... Czasami zapominałam że to nie jest ,,tamta" Arya. Dziewczyna jedynie stała w bezruchu niczym wykuta z kamienia.

- Macie jakieś wytłumaczenie... Duch? Zostań. Nie! Siad!

Ogromny biały Wilkor niczym cień przeczołgał się pod wysokim stołem odchodząc od prawicy Jona. Duch podszedł do mnie bezszelestnie i polizał mnie po palcach.

Z uśmiechem zaczęłam targać białą sierść czując miękkość jak i niezwykły respekt przed zwierzęciem. - Czy Dama też urosłaby do takich rozmiarów?

Odchodząc ode mnie podszedł do Aryi również dając się pogłaskać po czym powrócił na wzniesienie do swego pana i jak gdyby nic się nie stało zwinął się w kłębek próbując usnąć.

Nie wiem co mnie bardziej rozśmieszyło. Rozczulające zachowanie wilkora czy zawstydzona twarz Jona. Choć ja i Arya odważyłyśmy się na lekki uśmieszek przez salę z ust zbrojnych i Lordów wydobywały się wesołe szmery i ciche chichoty.

- Proszę uspokójmy się. Teraz zadamy pytania. - zwrócił wzrok na moją siostrę - Aryo czy przyznajesz się że zabiłaś swym sztyletem Namiestnika Wschodu?

- Tak. - odparła spokojnie.

- Po co bawisz się w detektywa? Dziesiątki osób widziały jego sąd. To niepotrzebne marnowanie czasu. - Po południu mam spotkanie z handlarzami z wolnych miast. Północ jest jedynie bogata w drewno, śnieg i lód a te szczury żądają niebotycznych cen za jedzenie. Nawet jak na standardy zimowych sztormów cena była wygórowana. Możliwe że wkrótce będziemy mieli tu tysiące dzikich wojowników zza morza i pewnie dwa razy tyle koni. Jedzenie i pasza będą...

Niespalona. NieumarłaWhere stories live. Discover now