~34~

2.9K 149 48
                                    

Rozdział dla ForFan tym razem i to już koniec dedykacji 😅

- Dlaczego pan wcześniej nie chciał mi powiedzieć o tym? - zapytałam lekko zdziwiona. Przecież te informacje nie były szokujące. Przypuszczałam, że tak to będzie.
- Uczniów nie należy o takich rzeczach informować. Ani teraz, ani wtedy, kiedy sprawa zostanie rozwiązana. W żadnym wypadku. Po prostu nie.
- Nie uważa pan, że uczniowie też mogą pomóc w tej wojnie? Ona dotyczy także ich. - powiedziałam, a on doskonale wiedział, że miałam rację. Nie sprzeciwił się.
- Może masz rację, panienko Quello, ale to nie ode mnie zależy.
- Muszę udać się do dyrektora. Pogadam z nim. - zaproponowałam w końcu.
- Ale po co? - wydał się przestraszony.
- Po co? Niech podejmie jakieś kroki. Czarodzieje giną, ponieważ nie jesteśmy przygotowani.

Wstałam w jednej chwili z miejsca i nie zważając na protesty profesora, po prostu wyszłam z pomieszczenia. Po chili znalazłam Tonny i odpowiedziałam jej o wszystkim.
- Dowiedziałam się, że Perry razem z Ornion dowiedziały się co planuje Czarny Pan i jego poddani. Wiedzieli o bitwie, jaką będzie miała miejsce już nie długo. Powinniśmy się jakoś przygotować, a ty nie powinnaś się już więcej ukrywać, bo to nie wróży dobrze. Ty też musisz podjąć się szkolenia. I to już. - powiedziałam skracając całą rozmowę. Dziewczyna nie była pewna tego co powiedziałam, ale w końcu ostatecznie się zgodziła na moje warunki. Zgodziła się przyznać, że siedzi w tej szkole już od jakiegoś czasu.
Ruszyłyśmy do dyrektora Dumbledora, aby z nim pomówić. Miałyśmy szczęście, ponieważ akurat szedł korytarzem i rozglądał się dookoła, jakby chciał ocenić straty, jakie przyniosła napaść na budynek szkoły.
- Panie profesorze! - krzyknęłam, a starszy mężczyzna odwrócił się do mnie przodem i z uśmiechem powiedział, że spodziewał się mnie.- Proszę? - byłam zdziwiona.
- Słyszałem, że szukałaś informacji na temat swojej siostry.
- Tak, to prawda.
- Tonny? - zapytał.
- Tak. - odezwała się niepewnie dziewczyna i złapała mnie za ręke.
- Chodźmy do gabinetu. Nie chcemy, by ktoś podsłuchał naszą rozmowę, prawda? - dyrektor uniósł lekko swoją szatę do góry i zawołał kogoś gestem dłoni. To był Harry.
Chłopak w okularach podszedł do starca i z uśmiechem szedł obok niego, tak jakby byli starymi kumplami.

W końcu dotarliśmy na miejsce. Dyrektor usiadł w swoim fotelu za biurkiem, Tonny zajęła fotel przed nim, tak jak i Harry. Ja stałam, ponieważ wolałam wszystko obserwować na stojąco. Zawsze tak mi się lepiej myślało.
- A więc? - zapytał Dumbledore.
- Panie profesorze, nie chcę niepokoić pana, ale jestem w tej szkole już od jakiegoś czasu i...
- Wiem to...
Wszyscy byliśmy zdziwieni. Widział ją, czy nas? Jak to?
- Ja przychodzę raczej z pomysłem. Chciałam, żebyśmy uczyli się i ćwiczyli strategie obronne i ataki na bitwę, jaka się zbliża.- zaproponowałam.
- Co? To świetny pomysł! - poparł mnie Harry, tak samo jak Tonny. Czekałam tylko na decyzję dyrektora, który miał dziwną, niezdecydowaną minę.
- Tak. Aktualnie myślę, że przyda wam się takie szkolenie i nauki, ponieważ każdy z was powinien znać podstawowe strategie obronne i nie chcę, by któremuś z moich wychowanków, uczniów stała się krzywda. Macie zupełną rację, dzieci. - powiedział w końcu i wstał z fotela. Tonny i Harry zrobili to samo. Staneli obok mnie i patrząc na dyrektora, wszyscy wstrzymywali oddech.
- Powiadomię o tym profesor McGonagall oraz profesora Snape'a. Każdy musi wziąć udział w takich zajęciach. Wszystkie inne wtedy odwołamy na czas ćwiczeń. To będzie dobry pomysł. Możecie już iść. Powiadomcie swoich znajomych, aby nie byli zdziwieni, że nie będzie jutro zajęć. Zaczynamy praktycznie od razu.
- Zrozumiałem. - powiedział Harry i ruszył do drzwi. Wcześniej wszyscy się pożegnaliśmy i podziękowaliśmy za poświęcony czas.
- To jest świetny pomysł. Popieram cię. - Harry uśmiechnął się do mnie, więc ldwzajemniłam gest. Tonny dostała łóżko w moim pokoju, ponieważ mogą współlokatorka wyjechała. Nie mam nawet pojęcia gdzie. Ja zawsze tracę koleżanki z pokoju.
- Trzeba powiedzieć innym o tym. - ucieszyłam się i od razu poszłam do wielkiej sali, gdzie zapewne teraz było większość uczniów.
Nie myliłam się. Wszyscy jedli kolacje, rozmawiając i śmiejąc się. Towarzystwo było liczne, ale nie sądzę, by każdy znajdował się akurat teraz w tym miejscu.
- Słuchajcie! - krzyknął Harry na całe gardło.
- Mamy słychać ciebie?! - zadrwił Draco. Wywróciłam oczami.
- Milcz, Malfoy! - krzyknęłam w jego stronę i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że stoję obok Pottera.
Czarnowłosy w końcu wszedł na ławkę, później stół i wykrzykując do każdego, ogłosił to co ustaliliśmy. Ja i Tonny tylko się przyglądałyśmy i kiwałyśmy głowami. Praktycznie każdy był zadowolony z pomysłu, tylko nie Draco, który wybiegł z sali, a ja za nim.
- Draconie! Stój! - krzyknęłam za nim, kiedy nie zatrzymywał się, mimo tego, że wiedział kto za nim biegnie.
- Czego chcesz?!
- O co ci chodzi? Myślałam, że to dobry pomysł. Nie chcę, żeby gineli niewinni.
- Ja mam być po stronie Czarnego Pana. Jak myślisz, kogo pierw zabiją twoi koledzy? - zrobił krótką pauze. - Mnie. Zabiją mnie. A wiesz czemu? Bo mnie nienawidzą. Zabiją mnie, nie ciebie, a mnie. - dokończył.
- Ale...
- Nie, Quello. Taka jest prawda. Rzeczywistość jest inna niż ty sobie to wyobrażasz. Myślałem, że jesteśmy tacy sami, ale nie. Ty jesteś dobra, a ja jestem tym złym. Nie możemy być dłużej razem. To nie ma sensu. - w końcu stwierdził. Poczułam się rozdarta. Czułam w jednej chwili pustkę, ale co mogłam zrobić? Nigdy nie latałam za chłopakami i nigdy nie będę.
- Serio?
- A jak to sobie wyobrażasz? Będziemy walczyć po przeciwnych stronach i będziemy nadal razem? - zaśmiał się. Bardziej wyglądało to tak, jakby śmiał się ze mnie, ale nie byłam pewna.
- Przejdź na moją stronę. Nic jeszcze nie jest pewne. - zaproponowałam.
- Nie. Nie zostawię rodziny. Nie jestem taki. Oni są dla mnie wszystkim, a ci ludzie stąd- nikim.
- Draco...
- Celina, przestań. Oboje wiemy, że w tym momencie mam rację i nawet ty nie możesz zaprzeczyć. Nie lepiej będzie, jak się rozstaniemy w zgodzie?
- Nie wiem... - odparłam bez żadnego uczucia.
- Dziewczyno, przecież wiesz jak to będzie wyglądać... albo ja zabije ciebie, albo ty mnie. A ja nawet jeśli cię kocham, to wolę wybrać życie dla siebie, niż dla ciebie. - podsumował. W tej chwili zrobiłam się zła.
- Nawet jeśli mnie kochasz?!
- Tak.
- Kpisz sobie? Jakbyś mnie kochał to byś zrobił wszystko bym była szczęśliwa. Nie ważne, że rodzina chce czegoś innego.
- Oni są ważniejsi. To moi rodzice, moja ciotka. - wzruszył ramionami.
- Wiesz co? Jesteś dupkiem. Wolałbyś zabić mnie, niż mnie ocalić?!
- Tak. I wiesz co? Zabije cię, jak tylko będziesz w moim zasięgu. - powiedział i odszedł.

Kim jestem? | Draco Malfoy |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz