Mam troszkę czasu, bo siedzę w aucie i czekam na mamę, dlatego dodaje.
- Jak się czujesz? - Tonny spytała Cho, kiedy dziewczyna prawie spała na jej kolanach. Czarnowłosa otworzyła oczy i spojrzała na nią.
- Tak sobie. Czuję, że mogłoby być lepiej, gdyby cała ta szopka się już skończyła.
- Tylko to nie jest żadną szopka. Wszystko dzieje się na poważnie i dużo osób już zginęło przez głupotę kogoś innego, albo nie nienawiści. - odpowiedziałam, a Cho podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
- Dużo osób chce też byś ty zginęła. Czemu? - dziewczyna podniosła się i usiadła prosto. Wiedziałam, że w końcu ktoś o to zapyta. Tonny by tego nie zrobiła, bo wie jaka jest sytuacja, ale inni tak.
- To proste. - zaczął Draco, a ja zdziwiona patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. - Jeśli jest się świetnie zapowiadającą się młodą czarownicą, to wiadome jest, że niektórzy cię nienawidzą, ale ty nie masz tego problemu. Ciebie, jeśli ktoś będzie chciał zabić, to po prostu z powodu tego, że nie będzie mógł już cię dłużej słuchać. Jesteś strasznie irytująca. Sama musisz to przyznać. - dokończył i podszedł do okna.
Siedzieliśmy w jednej z sal lekcyjnych i czekaliśmy na atak. Nie chcieliśmy już biegać po szkole, czy przed nią i szukać śmierci i kłopotów. Same do nas przyjdą. Już parę razy przyszły, więc teraz też przyjdą.
- Przesadziłeś. - zaczęła Tonny. Chciała tylko obronić Cho przed Draco, który ją obrażał. Nie dziwiłam się, ale wiedziałam też, że to skończy się źle.
- Gówno prawda. Twoja laska jest najbardziej irytującą osobą. - powiedział dobitnie.
Harry zrobił dziwną minę. Nie był obojętny temu co mówił blondyn.
- Ty, laluś... posłuchaj, jesteś tutaj tylko dlatego, że nasza przyjaciółka jest znowu z tobą, ale radzę ci, byś się nie zaczynał z nami kłócić. Nas jest o wiele więcej, a ty jesteś jeden.- prawie warczał, jak wilk.
Szczerze mogę stwierdzić, że przysłowie " człowiek człowiekowi wilkiem" jest w pełni prawdziwe.
Chłopcy skoczyli sobie do gardeł. Jeden złapał drugiego za ubrania i podniósł lekko do góry, a to był Draco. Zaś Harry próbował coś robić i położył dłonie na szyi blondyna, dusząc go, ale z marnym skutkiem.
Nie zamierzałam nawet reagować. Jeśli chcą się kłócić, to ja się w to nie mieszam.
- Przestańcie. Draco pewnie tego nie chciał.- zdziwiłam się, bo Ron chyba nie przepadał za Draco, a teraz próbował go bronić.
- Chciałem. - odpowiedział bez ozdobników i klamania blondyn z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.
- Draco, proszę. Przestań już. - tym razem była to Tonny. Nic dziwnego, bo pewnie chciała skończyć już to przedstawienie.
- Celina, powiesz coś?! - krzyknął na mnie Seamus. Spojrzałam na chłopaka pierwszy raz odkąd tutaj weszliśmy.
- Po jaką cholere mam się odzywać, skoro oni i tak zrobią co im się żywnie podoba? To bez sensu.
- Twój chłopak... opanuj go. - dodał.
- Odpierdol się lepiej, bo nie ręcze za siebie. Szczerze mówię. - uniosłam brwi z uśmiechem psychopatki.
- Aha. - już więcej się nie odezwał, a chłopcy skończyli się kłócić i skakać sobie do gardeł. Teraz wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni, prócz Tonny. Ona była świadoma tego wszystkiego co się dzieje ze mną i wiedziała kim jestem i do czego jestem zdolna.***
Chcieli już wyjść z sali, kiedy nagle drzwi zostały wysadzone. Ron i Luna zostało ranni, więc szybko odciągnełam od wyjścia jedno z nich, a Hermiona- drugie. Udało nam się ich przenieść w miarę bezpieczne miejsce.
Do środka weszła grupa śmierciożerców i jak zwykle zauważyli Draco. Musieli przyczepić mu łatkę, a później próbowali pozabijać nas wszystkich, ale najbardziej chcieli uśmiercić mnie i Draco, Harry'ego zostawić swojemu przywódcy. Czarny Pan serio miał obsesję na punkcie chłopaka z blizną. Nie dziwię się. Też bym miała, gdyby był jedynym który przeżył spotkanie ze mną.
- Pożałujesz tego. Czarny Pan nie puści ci tego płazem. - powiedział jeden, kiedy Draco miał go zabić. Zdążył tylko powiedzieć swoje ostatnie słowa i został zabity zaklęciem niewybaczalnym.
- Nigdy jeszcze nie zabiłam tylu osób! - przeraziła się Hermiona, ale poklepałam ją po ramieniu i powiedziałam:
- Jeszcze więcej pewnie ich będzie. - uśmiechnęłam się, a dziewczyna nie była pewna, czy mówię poważnie, czy żartuję. Miałam wrażenie, że się mnie troszkę jakby bali po tej rozmowie, którą odbyłam z Seamusem.
Czyżby uważali mnie za niebezpieczną?
- Chodźmy stąd. - zaproponowała Cho. Wszyscy się zgodziliśmy i wyszliśmy z pomieszczenia. Budynek mieścił coraz to mniej osób, więc wielu już nie żyło.***
Powietrze zrobiło się ciężkie i było bardzo trudno oddychać, a przynajmniej mi. Miałam wrażenie, że można kroić je nożem, a talarki kłaść gdzieś z boku.
Siedzieliśmy właśnie i obserwowaliśmy, jak Harry ucieka przed wężem. Był ogromny i w miarę szybki.
Każdy musiał siedzieć w ukryciu, ponieważ żadne z nas nie miało już na nic siły i nie chciało już walczyć. Nie mogliśmy też pomoc biednemu Harremu. Był zdany tylko i wyłącznie na siebie, czego wcale mu nie zazdroszczę.
Chłopak skakał, biegał, ale wąż nadal podążał za nim. Chciałam mu jakoś pomóc, ale co zrobić?
Szybko podniosłam z ziemi jeden z większych kamieni.
- Co robisz? - zapytał mnie przestraszony Draco, a Fred spojrzał zatroskany.
- Idę mu pomóc. - odparłam i wyszłam z ukrycia. Nagini nie mogła mnie zobaczyć, bo była zajęta młodym chłopakiem. Wykorzystałam sytuację i rzuciłam w nią kamieniem, ale nie podziałało.
Wąż rozwścieczony zwrócił się w moją stronę. Nie wiedziałam co mam robić.~~~
YOU ARE READING
Kim jestem? | Draco Malfoy |
Fanfiction- Jak mnie nazwałaś? - Zapytał zdenerwowany, ale jakoś się tym nie przejełam. - Pokraką? Bo kim innym możesz być? - Zakpiłam z niego, tak jak to mam w naturze. - Pożałujesz tego, szujo! I odszedł... Historia należy do Draco i uroczej siedemnasto...