19

1.1K 94 55
                                    

Cały czas podążaliśmy w stronę skoczni. Nigdzie po drodze Leny nie spotkaliśmy. W końcu dotarliśmy pod Malinkę. Maciek zaproponował rozdzielenie się. W międzyczasie sprawdziłem godzinę na telefonie. Było już grubo po północy. Miałem kilka nieodebranych połączeń od Schustera. Na początku nie chciałem oddzwaniać, ale zrobiłem to.

- Andreas, gdzie ty jesteś? – usłyszałem Wernera. Nie był wściekły, sprawiał raczej wrażenie bezsilnego. – I reszta? Dobijam się do każdego z was, ale nie odbieracie...

- Przepraszam, trenerze – westchnąłem. – Widzi pan, my postanowiliśmy pomóc Maćkowi Kotowi poszukać jego kuzynki, która zginęła z powodu tej przykrej sytuacji w stołówce.

- Och, tak, pamiętam – szepnął. – Nie chcę wam znowu gnoić. Fajnie, że pomagacie, ale jutro konkurs drużynowy, nie zapomnijcie. Już was nie będę ochrzaniał, bo nie mam siły. Wciąż szukacie tej dziewczyny?

- Tak – potwierdziłem.

- Okej. Jak wrócicie to od razu do spania. Ja się kładę. Na razie – już chciał się rozłączyć, ale w ostatniej sekundzie krzyknął. – Hej, chwila!

- Mhm? – mruknąłem.

- Odpuszczam wam tylko dlatego, że to Grand Prix, do którego nie przywiązujemy zbyt wielkiej wagi. Gdyby był to Puchar Świata, to w tym momencie zapewne spoczywalibyście w wiecznym pokoju.

- Okej – zaśmiałem się. – Dzięki, trenerze. Do zobaczenia rano.

Rozłączyłem się i rozejrzałem po pobliskiej okolicy. Ruszyłem dalej, wołając Lenę. Wciąż nie dawała mi spokoju historia Polki. Było mi naprawdę przykro z powodu jej rodziców. Maciek postąpił bardzo podle. Mogłem go za to winić, ale powstrzymałem się, gdy zobaczyłem, jak bardzo cierpi. Po prostu emocje wzięły wtedy górę. Nie zapanował nad nimi.

Nagle coś usłyszałem. Zatrzymałem się i zacząłem nasłuchiwać. Szloch dobiegający zza moich pleców. Odwróciłem się. Na początku nikogo nie zauważyłem, ale zaraz potem spostrzegłem kogoś siedzącego pod pobliską latarnią. Wytężyłem wzrok, żeby zorientować się, jakiej płci jest płacząca osoba, lecz już gdzieś w środku czułem, że znalazłem ją. 

Znalazłem Lenę.

Podbiegłem w jej kierunku. Siedziała skulona. Na jej widok krajało mi się serce. Łzy również naszły mi do oczu, jednak szybko je powstrzymałem. Musiałem trzymać emocje na wodzy.

Usiadłem obok dziewczyny i położyłem jej rękę na barku, a ona wtuliła twarz w moją pierś. Zaskoczyła mnie tym zachowaniem. Nie ruszałem się przez chwilę spięty, ale zaraz objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Pogłaskałem brunetkę drugą ręką po głowie.

- Ciii – uspokajałem ją przez kilka minut. A może kilkanaście? 

Poszukałem w kieszeni paczki chusteczek i podałem jej. Wzięła, wyciągnęła jedną, wyczyściła nos i otarła czerwone oczy.

- Dziękuję – powiedziała zachrypniętym głosem i chciała oddać mi paczuszkę. 

- Zatrzymaj je – wyszeptałem. – Tobie teraz bardziej się przydadzą.

Nie odpowiedziała. Jeszcze bardziej wtuliła we mnie twarz. Miałem już całą mokrą koszulkę od jej łez. Poczułem, jak drży. Myślałem, że to z powodu płaczu, ale zauważyłem gęsią skórkę na jej dłoni. Niby było lato i skwar, lecz nocami robiło się zimno. Zdjąłem bluzę, wykonując jak najmniej zbędnych ruchów i zarzuciłem dziewczynie na ramiona. Wciągnęła ręce w rękawy i opatuliła się nią. 

new reality | a.wellingerWhere stories live. Discover now