*4*

1.1K 51 7
                                    

Stoję nie wiem co mam zrobić. Może podejdę. Tak podejdę. Akurat skończył rozmowę. Podchodzę i mówię:
-Jezu,przepraszam pana. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zerwałam z chłopakiem i ja...-nagle chłopak mi przerywa.
-Laska,jesteś trochę dziwna. Ale spoko nie gniewam się.-mówi spokojnie.
-Wygłupiłam się. To może kawa na koszt firmy?-pytam,zdenerwowana.
-Wiesz,co dzięki,ale jestem już umówiony. Właśnie podjechało taxi. Cześć-powiedział i wyszedł.
Kurde,jaka ze mnie kretynka. Dziwna jestem,co on mi zrobił?-pytam samą siebie.
                             ***
Mija kilka godzin,wchodzę do domu. Siedzi tam Domi,Filip,Janek i Olka.
-Cześć,a Wy co? Co Was dzisiaj tak dużo?-pytam,zmęczona.
-Kurwaaa,balujemy...-śmieje się Filip.
-Tu? Dzisiaj?-pytam.
-Nie,w piwnicy,jutro.-śmieję się nadal.
-Widzę,że ktoś tu dzisiaj jarał.-strzelam face palma i idę do kuchni.
-Ej,Marti.-mówi moja siostra.
-Hm...?-mruczę.
-Siadaj z nami.-mówi.
-Dzięki,ale ja chyba pójdę na spacer.
-Tak późno?-pyta mnie siostra.
-Tak,dobrze mi to zrobi.-mówię.
-Może pójść z Tobą?-pyta.
-Nie dzięki. Wolę iść sama.

Idę do pokoju po torebkę i cieplejszą kurtkę. Ubieram czarną,czapkę,bordową bluzę i zwykłe adidasy z nike.
-Maaartyyyyynkoo.-woła mnie zjarany Filip.
-No?-pytam z niechęcią.
-Bo,jest taka sprawa,przyjdzie tutaj zaraz kilka moich ziomków. Masz coś przeciwko?-pyta,grzecznie.
-Luz.-mówię. Po czym otwieram drzwi i wychodzę. Chodzę już tak chyba z trzydzieści minut,no może i z trzydzieści pięć minut. Siadam na ławce. Mój mózg wariuje,znowu przed moimi oczami pojawia się Kacper. Czy to jakieś zwidy.
Nie,to nie zwidy. Po chwilii odzywa się....
-Mogę usiąść?-pyta mnie.
-Kacper,boże. Ja już chcę o Tobie zapomnieć,okej?-szepczę.
Usiadł,chociaż mu nie pozwoliłam. To po co pytał? Sama nie wiem.
-Martyna,pozwól mi do Ciebie wrócić. Zobaczysz będzie inaczej.-mówi.
Wstaję i bez żadnego słowa odchodzę od niego.
Boże,czy ten kretyn za mną idzie? Odwrócić się? Okej. Odwrócę. Tak idzie. Japierdolę!
-Kacper,nie rozumiesz? Nasz związek to jeden wielki BŁĄD!-krzyczę ze łzami w oczach.
-Wybacz mi.-Kacper drąży temat.
-Słuchaj ja mam jutro uczelnię,pracę,mam wiele na głowie. Zostawił mnie chłopak,którego bardzo kochałam. Jestem załamana. Nie chcę mi się żyć. A na dodatek o mało co nie trafiłam do więzienia za napaść. Coś jeszcze?-pytam zrezygnowana.
Kacper próbuje mnie zatrzymać,ale to i tak nic nie da. Chyba zrozumiał,bo w końcu się zatrzymał.
Chodziłam tak jeszcze dobre dwadzieścia minut.
Po tym wszystkim marzyłam tylko o ciepłej herabcie i kocyku. Wracam do domu. Wchodzę.
-Heeeejj!-wróciłam. Ale tu dzisiaj głośno i tak nikt mnie nie słyszy. Chyba jest sporo osób,no ładnie. A ja chciałam mieć spokój. Wchodzę w głąb mieszkania.  To co widzę wprawia mnie w osłupienie. Z tego szoku,wytrąciłam z ręki klucze. No ładnie teraz to wszyscy się na mnie patrzą. Nawet on...tak,to ten koleś,którego tak potraktowałam w kawiarni.
Po chwilii odzywa się już mi znajomy głos:
-O co robi tutaj ta pani? Z tej kawiarni?-pyta ich chłopak.
-Noo,Żaba słuchaj,to moja przyjaciółka.-odpowiada mu Dominika.
I...ona tutaj mieszka?-pyta się.
-Żabulko,a co ona Cię tak ciekawi?-pyta zaciekawiona Dominika.
-Napadła na mnie w kawiarni. Oblała wodą,a później nawalała tacką.
-Ha,ha,ha!-śmieję się zjarana Dominika. Żabuleńko,nie gadaj,taka niska osóbka,Ci wpierdoliła? Przecież,Ty masz prawie dwa metry.-drwi z niego,po czym znowu wybucha śmiechem.
Jestem trochę wkurzona,zmęczona smutna i zła. Idę do swojego pokoju. Padam na łózko i zamykam oczy. Chwilka...? A może by tak iść się umyć? Tak,to dobry pomysł. Udaję,się do łazienki i biorę,dwudziesto minutowy prysznic. Nałożyłam na siebie różową,ciepłą piżamkę z zającem do tego różowe,wełniane skarpety. Wychodzę z łazienki,na przeciw mnie stoi wielki olbrzym. Podnoszę moje błękitne oczęta,bardzo wysoko. To znowu on? Ten z tej kawiarni? Czy on mnie będzie teraz wieki prześladował? Zastanawiam się po cichu.
-Ooo,niby taka groźna,a piżamkę w zajączki nosi. Ha! Ha! Ha!-śmieję się ze mnie.
-Może ogranicz alkohol? I trawkę?-pytam ze złością.
-Ograniczę,to co chcę,okej?-pyta mnie,po czym wchodzi do łazienki.
Natomiast ja udaję,się do mojego pokoju. Kładę się na łózku i teraz odlatuję. Zasypiam. Spałam dosyć długo,miałam nawet jakiś fajny sen. Dokładnie go nie pamiętam.
Obudził mnie jakiś dziwny szemrot. Patrzę na zegarek,a tam czwarta trzydzieści trzy. No pięknie,a ja mam na ósmą uczelnię. Wstaję...koło mojego łóźka śpią jacyś chłopacy. Idę do pokoju Dominiki. Wchodzę. Zapalam światło i...
-Ej,Dominika,w moim pokoju leżą jacyś chłopacy.
-Jacy?Co?-pyta.
-Nie wiem jacy,nie zapalałam światła,jeszcze bym ich obudziła.-mówię.
-Dobra,budzę Filipa i za chwilę tam idziemy,okej?-mówi zaspana.
  Już po chwili udajemy się do mojego pokoju. No tak. To ten cały Żabson? Czy tam Żabunia? Żabulka? Nie wiem w sumie,jak mu tam. Quebonafide i jego hypeman, jakiś tam Krszysiek,nie wiem co to za typy. Filip próbuję dobudzić chłopaków jednak bez żadnego skutku.
-Domi,słuchaj ja pójdę do salonu,okej?-powiedziałam i poszłam. Wzięłam nakryłam się kocykem i znowu odleciałam w mój błogi sen.       
                              ***
Jest już ranek obudziły mnie jakieś hałasy dobiegające z kuchni. Otwieram,moje oczy. Nic nie widzę. Chyba muszę je przetrzeć. Przecieram. Widzę jakiegoś chłopaka,wysoki. Podchodzę do niego bliżej. To ten sam chłopak. Ta cała Żaba.
-Cześć. Chcesz kawę?-pyta z kacowany chłopak.
-Jeśli to nie problem,to chętnie.-odpowiadam.
Siadamy razem przy stole i pijemy naszą poranną kawkę.
Cisza,jak makiem zasiał. Aż tu nagle.
-Jak masz na imię?-pyta mnie on.
-Yyy,Martyna,a Ty?-pytam całkiem spokojnie.
-Mateusz.-odpowiada.
-A tak wracając do tej kawiarni,to naprawdę przepraszam. Nie wiem,co we mnie wstąpiło.
-Chyba demon,nie?-uśmiecha się.
Jezu,jaki on ma cudowny uśmiech,w ogóle jest cudowny. Oczy,usta. Jest po prostu idealny.
-Tak,zdecydowanie demon.-mówię.
Nagle do kuchni wchodzi Filip. W różowo-czarnych bokserkach.
-Kurwa stary,gdzie masz spodnie?-pyta Mateusz.
-Japierdolę,gościu,toć kurwa dopiero wstałem. Od razu mam spodnie ubierać?-pyta Mateusza.
-Jezuu,dobra stary,wyluzuj. Kawki?-pyta.
-Nie dzięki idę jeszcze spać,przyszłem tylko po wodę.-odpowiada i ucieka do pokoju,gdzie czeka na niego Dominika.

Dziękuję,za tyle wyświetleń. Jestem zadowolona,że ktoś w ogóle chcę to czytać,zostańcie ze mną, a na pewno dowiecie się co dalej. Komentarze i gwiazdki mile widziane. Buźka!❤

To był błąd//ZAKOŃCZONEحيث تعيش القصص. اكتشف الآن