*19*

612 32 0
                                    


                      2 dni później
Przez te dwa dni nic się nie wydarzyło. Do Olki się nie odzywam, u Dominiki byłam wczoraj. Jest mega zadowolona. U mnie też świetnie. Z Mateuszem mieszka mi się dobrze. Jak narazie dobrze się dogadujemy.

Jest godzina piętnasta wracam do domu z uczelni. Jadę samochodem Mateusza. Po kilkunastu minutach jestem już u nas w mieszkaniu. Mateusz pakuję swoje rzeczy do torby i leci na jakieś nagrywki. Po prosił mnie bym wpadła dzisiaj do mieszkania Kuby, mam mu zawieźć jakąś kamerę, czy coś. Podwożę Mateusza do studia, a sama jadę do Kuby. Mam nadzieję, że jest w domu bo nie chce mi się na niego czekać.
Po trzydziestu minutach jestem już pod jego mieszkaniem. Szukam odpowiedniego numeru. Ooo jest! Znalazłam. Pukam kilka razy do drzwi. Nikt nie odpowiada. Pukam ostatni raz. Nagle słyszę kroki, które zbliżają się w stronę drzwi. Nagle otwiera mi ktoś drzwi...nie jest to Kuba. Jest to ten idiota...Krzysztof.
O boże...a on co taki rozebrany w samych bokserkach po piętnastej? No nieźle. Po chwili namysłu odzywam się do Krzyśka:
-Cześć, Mateusz kazał dać Kubie tą kamerę. Jest w domu?
-Siemka, nie Kuby nie ma, ale ja to wezmę. Powiem, że byłaś.-mówi jakiś zdenerwowany.
-Okej, to dzięki.-mówię, miałam już odchodzić, ale w drzwiach pojawiła się blondynka.
Krzyczy do Krzyśka, coś typu:
-Kochanie, ja tutaj czekam!
Podchodzi bliżej, to co widzę zwala mnie z nóg! To moja...moja...kurwa! To moja siostra! Stoi w koszuli Krzyśka. Co ona narobiła?
Wchodzę do mieszkania Kuby bez pozwolenia. Wypycham z drzwi Krzyśka i zamykam na klucz. Niech sobie stoi w bokserkach na klatce.
Jestem tak wkurzona, że chyba zaraz wszystko rozniosę.
-Głupia krowo! Coś ty narobiła?!-krzyczę.
-No bo...ja...ja kocham ich obu.-waha się po czym, mówi.
-Słucham? Masz jakieś pociągi bigamistyczne? Czy może lubisz kurwa trójkąty?!-pytam, drąc mordę na cały blok.
-To nie tak...wyjaśnię Ci to kiedyś. Tylko wpuść już Krzysia. Zmarznie mi tam.-mówi zdenerwowana.
-Jasne, niech wchodzi. Pewnie, a biedny Janek siedzi w domu i czeka na Ciebie.-mówię, otwierając drzwi Krzyśkowi. Walnęłam mu w tą śmieszną mordę i wyszłam, traskając drzwiami. Wchodzę do samochodu. Jestem tak zdenerwowana, że nie wiem, czy mogę prowadzić. W aucie siedziałam jeszcze jakieś piętnaście, no może dwadzieścia minut. Jadę do Janka muszę mu o tym powiedzieć. I tak za długo milczałam. Muszę to wreszcie skończyć. Dojeżdzam pod blok Janka. Wiem, że mieszka pod piętnastką. Szukam mieszkania o takim numerze. Natknęłam się na Norberta. Wychodzi od niego. Dawno go nie widziałam.
-Cześć, co u Ciebie?-pyta niepewnie.
-Hej, wszystko dobrze. A jak u Ciebie?-odpowiadam na jego pytanie, po czym sama mu zadaję.
-Dobrze. Nie narzekam.-odpowiada.
-Jest może w domu Janek?-pytam.
-Tak, jest.-odpowiada.
-Ooo, to dzięki.-mówię, po czym podchodzę bliżej do drzwi Janka i zaczynam pukać.
Drzwi otwiera dosyć szybko. Wchodzę do salonu i rzucam moją torbę na kanapę. Z Janka ust wydobywają się słowa:
-Co Ty taka zła?
-Nie uwierzysz...Olka, ona Cię zdradziła.-mówię ze złością.
-Wiem...-mówi.
-Co?! Jak to?!-pytam krzycząc.
-No, słuchaj. Jesteśmy młodzi i musimy spróbować wszystkiego. A Olka akurat chciała spróbować z Krzyśkiem.-mówi.
-Że co kurwa? Yyyy...pojebańce!-nie dowierzam w słowa Janka.
-No słuchaj, Olka raz chyba może być uwolniona ode mnie. Ale to jeden raz. Nie powtórzy się to więcej.-mówi z uśmiechem.
Z czego on się tak kurwa cieszy? Zjeb!
-Nie rozumiem Was kompletnie...-mówię biorąc moją torebkę z kanapy.
Wychodzę, nie zostanę tam ani chwili dłużej. Co oni wyczyniają? Nie czują się z tym źle? Boże, moja siostra jest naprawdę dziwna. A po Janku się tego kompletnie nie spodziewałam. Ale to ich związek jeszcze będą płakać.

***
Jestem już w naszym mieszkaniu. Od godziny siedzę i oglądam jakiś nudny film. Czekam na Mateusza. Mamy jechać razem do Dominiki i Filipa na imprezę. Dominika twierdzi, że będzie to skromna impreza. Ale nie z Dominiką te numery. Ona i skromna impreza? To nie możliwe. Nie wiem kogo jeszcze zaprosili, ale mam nadzieję, że nie będzie tam tych debili. Na dzisiaj mam już ich dość. Nie wytrzymałabym obecności tych ćwoków.
Po kolejnej godzinie siedzenia przed telewizorem, padam. Gdyby nie ta impreza poszłabym w tym momencie spać. Ale cóż...idę w stronę garderoby. Wyciągam kurtkę jensową i zarzucam ją na biały t-shirt.
Idę do kuchni nalewam sobie soczku i znowu siadam przed telewizor. Siedziałam tak jeszcze jakieś piętnaście minut. Mateusz wchodzi do domu. Daje mi powitalnego buziaka i idzie przebrać się. Po powrocie zjadł kanapki i wypił sok. Jesteśmy już gotowi do wyjścia. Idziemy do samochodu, kieruję ja. Dojeżdżamy na miejsce imprezy. Pukamy, drzwi otwiera nam moja przyjaciółka.
-Ależ się wystroiła.-mówię do niej.
-Przestań, zwykła czarna sukienka.-odpowiada na mój komplement.
-Ależ ty skromna...ciekawe od kiedy.-powiedziałam te słowa, dałam buzi w polika i weszłam do salonu. Mateusz poszedł przywitać się z chłopakami. Na kanapie siedzi ONA TA WARIATKA!
Odzywa się do mnie ze sztucznym uśmieszkiem:
-Hej siostro. Dawno się nie widzałyśmy.
-Taa...bardzo dawno.-odpowiadam.
-Co u Ciebie? Jak się mieszka z Mateuszem?-pyta mnie moja siostra.
-Yyy, dobrze. A co Cię tak na te pytania wzięło?-odpowiadam, po czym zadaję pytanie.
-Tak jakoś.-odpowiada.
-A Ty z kim przyszłaś? Bo widzę Twoich dwóch chłopaków.-pytam złośliwie.
Olka strzeliła raka i odpowiedziała:
-HeHe...śmieszne kochana. Z Jankiem.-odpowiada.
-Fajnie.-mówię, po czym idę do chłopaków, przywitać się z tymi, których jeszcze nie widziałam.
Impreza trwa w najlepsze. Wszyscy się bawią świetnie. Olka nie odstępuję Janka nawet na krok. Widzę po minie Krzyśka, że jest coś nie tak. Pewnie zazdrosny o swoją cudowną księżniczkę.
Ja tańczyłam z Mateuszem teraz poszłam usiąść do Domi. Chcę z nią pogadać. I dowiedzieć się czegoś więcej.
-Jak wam się układa?-pytam mojej przyjaciółki.
-Świetnie, jest jeszcze lepiej niż kiedyś. Żyć nie umierać.-mówi zadowolona.
-To super.-odpowiadam pijąc mój soczek.
-To Ty nie pijesz? A jak u Was?-zadaję sto pytań na minutę...
-Samochodem przyjechałam, a że Mati łyka, to ja wolę nie. A u nas też dobrze, jakoś leci.-odpowiadam.
Naszą rozmowę przerywa nam zjarany Mateusz. Bierze mnie na ręcę i idzie na parkiet. Zaczyna się kiwać. Zaraz mnie zwali i będzie.
-Puszczaj, głupku.-powiedziałam.
Mati mnie puścił i objął w tali. Zaczął prowadzić.

To był błąd//ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now