† Rozdział 3. Igła i nitka †

39 7 0
                                    

Zanim całkowicie im uciekłam udało mi się podnieść obie części mojego misia. Nie chciałam go tracić. Nie teraz,nie po tym co się stało w nocy. To jedyna "osoba",która mi została w domu. Jedyna osoba,do której mogę się teraz przytulić,pocieszyć trochę tym,że nie jestem sama i wypłakać się. W trzech słowach: Dać upust emocjom. Szłam korytarzem z kapturem założonym na głowę,plecakiem na plecach i czerwonym od krwi rękawem bluzy. Udałam się do pokoju nauczycielskiego starając się unikać spojrzeń innych uczniów. Nie chciałam żeby widzieli mnie w takim stanie. Nie potrzebuję się upokorzyć jeszcze bardziej.

Zapukałam w białe drzwi z napisem "Pokój nauczycielski". Po chwili moim oczom ukazała się moja wychowawczyni.

-Tak? Słucham? -popatrzyła na mnie i powiedziała spokojnym głosem,miłym dla uszu.

No to jak jej to powiedzieć. No cześć,pocięłam się i chcę iść do domu,bo nie wyrabiam,moja psychika powoli umiera. Schowałam moją rękę za siebie i zbierałam myśli. Nie zajęło mi to chyba zbyt długo. Musiałam wymyślić jakąś wymówkę,bo dziś bym już nie wytrzymała w szkole,a to dopiero początek dnia. Potrzebuję snu i pocieszenia. Ale ciekawe kto mi takowe da. Ale w wymówkach dobra nie jestem.

-Proszę Pani,nie wiem jak to powiedzieć,ale muszę iść do domu...-wypaliłam.

-Dlaczego? Przecież nie jesteś chora,dopiero co przyszłaś do szko-przerwała w pół słowa,bo chyba zauważyła moje wory pod oczami i nie wytarte łzy.-Jeśli coś się stało mogę zadzwonić do Twojej matki.

Na słowo "matki'' zachciało mi się bardziej płakać. Jednak wstrzymałam takową chęć i dusiłam w sobie łzy. Spuściłam głowę w dół i patrzyłam w podłogę.

-Moja mama jest w szpitalu...Dlatego chcę iść do domu,proszę Pani...-mówiłam łamiącym się głosem.-Nie spałam całą noc,a nie chciałam nie przychodzić drugiego dnia do szkoły,jednak chyba powinnam była zostać w domu...

***

Nauczycielka pozwoliła mi iść do domu. Właśnie przechodziłam obok parku gdy na mojej ręce usiadł motyl. Miał piękne,niebieskie skrzydła z czarnymi detalami. Ochoczo machał skrzydłami jakby starał się mnie pocieszyć. Uśmiechnęłam się pod nosem i patrzyłam na owada z zainteresowaniem,wyglądał bajecznie. Po chwili odleciał w stronę kwiatów. Piękny widok,ale trzeba wracać do domu i zacząć myśleć nad obiadem oraz zszyć misia.

Po około 15 minutach byłam już na miejscu. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i za pomocą klucza je otworzyłam. Stanęłam w przedpokoju. Ściany były koloru beżu,było tu również kilka wieszaków,komoda i półki na ubrania. Ściągnęłam moje buty i ubrałam kapcie. Schowałam obuwie do jednej z szafek oraz ściągnęłam wiatrówkę i powiesiłam na wieszaku. Udałam się w stronę kuchni i zobaczyłam co mamy. No niezbyt dużo. Tylko kilka plastrów sera i szynki,jakaś sałata i kilka pomidorów. Może wybrałabym się do sklepu? Mam pieniądze,a zjadłabym sobie spaghetti.

***

W sklepie kupiłam potrzebne składniki do przygotowania spaghetti. Zapłaciłam powiedzianą mi kwotę i wyszłam ze sklepu mówiąc "Do widzenia". Zamknęłam za sobą drzwi i powolnym krokiem szłam tą samą drogą,obok parku. Patrzyłam na bawiące się dzieci,wesoło się śmiejące i nie wiedzące co może ich spotkać w przyszłości. Nie wiedzące jak bardzo życie lubi podstawić nam nogę. Dziwne,że ja byłam taka sama przed kilkoma laty. Gdy byłam 8-latką,a było to 9 lat temu,nie wiedziałam co to strach ani ból. Żyłam jak każde inne dziecko,zawsze szczęśliwa i rozbawiona. Wtedy moja rodzina była w komplecie,nie jak teraz. Brat i ojciec żyli,a matka nie była w szpitalu. Tęsknię za tymi czasami kiedy najmniejsza rzecz,zwykły śpiew ptaków potrafił mnie uszczęśliwić i wywołać mój uśmiech albo śmiech. Tęsknię za dzieciństwem. Za ciepłym uściskiem taty i żartami brata. Za wieczorami spędzonymi na bawieniu się przy strumieniu rzeki. Za moją rodzinną wsią... Za tym spokojem i czytaniem książek w domku na drzewie. Za zabawą w chowanego i straszeniem siebie nawzajem. Za świętami spędzonymi razem...

Nie mów mi nieWhere stories live. Discover now