32 I Jak Z Jacksonem?

550 74 6
                                    

-Chłopcy, za dwie godziny mamy wyjazd, chodźcie na śniadanie! - donośny głos JaeBuma i cztery uderzenia w drewnianą powłokę sprawiły, że Mark otworzył oczy, patrząc prosto w te Jacksona. Starszy nie mógł się odezwać, bo Chińczyk wykonywał cholernie celne pchnięcia, więc jego głos nie był pewny.
Młodszy musiał więc wziąć sprawę w swoje ręce, bo na tamtą chwilę jako jedyny był w stanie jakoś udzielić odpowiedzi.

-Zaraz będziemy! - zawołał tylko, cudem wydając z siebie te dwa słowa jednak na szczęście nawet nie brzmiał jakby był zdyszany. A był i to bardzo. Jego oddech ciężko uchodził spomiędzy wilgotnych, napuchniętych warg.
Mimo to, pochylił się, by pocałować Marka z pełną namiętnością. Widział, że Tuan ledwo daje radę być w miarę cicho, więc chciał mu jakkolwiek pomóc.
No i wraz z zetknięciem się ich warg, starszy jęknął przeciągle w usta Jacksona,  co na szczęście było odpowiednio wygłuszone przez pocałunek.

Ich stosunek i tak trwał dość długo, zaczynając od niespiesznej gry wstępnej rozpoczętej ze strony Jacksona, który wypieścił prawie każdy skrawek skóry partnera, po mocny orgazm starszego, który po kilku ostatnich pchnięciach rozlał się na swoim brzuchu. Wang w prawie tym samym momencie skończył w nim, chowając twarz w zagłębieniu szyi swojego chłopaka. Obydwoje dyszeli ciężko, starając się jakoś unormować oddechy, co wcale nie było łatwym zadaniem.

-Prysznic.

***

-Dobra, więc gotowi? - zapytał lider, gdy stali już za sceną. Otrzymał entuzjastyczne okrzyki dające mu zdecydowane potwierdzenie. Cały zespół był pozytywnie nastawiony, cieszyli się ze swojej promocji i tego, że kolejne ahgase mogą zobaczyć ich występ.

Mieli jeszcze chwilę, dlatego cała ekipa biegała wokół nich, wykonując kilka ostatecznych poprawek.
Za równo tydzień, mieli lecieć do Tajlandii. Wszyscy wiedzieli, że ten czas zleci im naprawdę szybko, dosłownie w mgnieniu oka. Później jeszcze Ameryka. Tam pójdzie jeszcze szybciej, bo zawsze było jakieś ciekawe zajęcie. Odwiedziny u rodziców Marka, których zespół naprawdę uwielbiał, zakupy, spotkania ze znajomymi w przypadku Tuana, zwiedzanie (oczywiście byli już chyba w każdym sławniejszym miejscu).
Tak więc czekało ich naprawdę dużo wrażeń i pracy, ale wszyscy byli podekscytowani.

-To idziemy!

***

-Spakuj jeszcze to i tamto - Mark wskazał po kolei na dwie rzeczy, a były to ładowarka do telefonu i kosmetyczka, leżąca obok. On sam wyciągał z szafy ubrania, które pakował do walizek - tą też? - rozłożył bluzę Jacksona, pokazując mu ją.

-Nie, weź tą czarną z czerwonymi elementami - mruknął, chowając do walizki wcześniej wspomniane przez starszego rzeczy.

-Okej... A spakujesz nam bagaż podręczny? - zapytał, upychając do torby coraz to nowsze rzeczy.

-Mhmm tylko powiedz mi co chcesz - Chińczyk skinął głową i wstał z ziemi, żeby wziąć do ręki torbę sportową.

-Emmm..  Koc, poduszkę...  Weź też ładowarkę, tą wiesz ktorą. Jest pod poduszką - powiadomił, pokazując na swoją poduszkę - Możesz mi wrzucić tą bluzę - rzucił niebieskim materiałem w stronę torby stojącej na materacu - A mamy jakieś słodycze? Może cukierki, albo żelki czy coś - mruknął, wracając do swojego zajęcia.

-Pewnie coś jest. Zaraz wracam - młodszy wyszedł z pokoju, nie zamykając drzwi. Mark zajął się z powrotem sobą, dopóki do pokoju nie zawitał Jinyoung.

-I jak wam idzie? - na głos przyjaciela, Tuan odwrócił się przez ramię by spojrzeć na niego krótko.

-Jak widać...  A ty juz skończyłeś? - zapytał szczerze zdziwiony. Jin wcale nie był najszybszy w pakowaniu. W sumie jemu i BamBamowi schodziło zazwyczaj najdłużej.

-Nie, po prostu robię sobie przerwę - zaśmiał się cicho, po czym usiadł na materacu, patrząc na przyjaciela. W ostatnim czasie nie rozmawiali zbyt wiele i Jinyoung nie wiedział nawet jak potoczyła się cała ta sprawa z Jacksonem.

-Leń - parsknął Tuan, kręcąc głową.

-I jak z Jacksonem?

-Huh? A co ma być? - Mark zdziwił się, bo młodszy zapytał o to znikąd.

-Oj już nie ściemniaj - Park pokręcił głową.

-No..  Jesteśmy razem - mruknął czerwonowłosy, zagryzając lekko dolną wargę - mamy wam to powiedzieć, ale nie wiem kiedy - wzruszył lekko ramionami.

-Aish, bez pośpiechu Markie. Chciałem się tylko upewnić - zaśmiałem się cicho nie chcąc pokazywać, że nieco rani go to, że Mark znacznie się od niego odsunął - Dobra, idę dalej, bo nie zdążę w końcu - po tych słowach poklepał chłopaka po ramieniu i opuścił sypialnie.






PRZEPRASZAM XDDD
Szczerze się przyznaję, że po prostu zapomniałam o tym wczoraj, bo mnie oglądanie Bts na vlive wciągnęło XD wybaczcie

W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Komentarze mile widziane ~

Touch ✅  / MarksonWhere stories live. Discover now