*18*

255 18 1
                                    

Draco wszedł i zamrugał na widok Severusa, układającego wiązankę w wazoniku.

- A ty co? – objął go w pasie i cmoknął w kark.

- Lucjusz się ocknął w szpitalu. Mamy pozwolenie go odwiedzić. – Severus zabezpieczył skończony upominek magią.

- Nie powinieneś tak łatwo mu ufać. – Draco usiadł na parapecie.

- To twój ojciec, wiesz o tym doskonale. – Severus usiadł przy nim.

- Nie zapominaj, że jest jednym z najbardziej wiernych ludzi Voldemorta. – Draco drgnął i spojrzał na drzwi.

Po chwili usłyszeli jak ktoś puka. Drzwi uchyliły się i zajrzał do nich Remus. Uśmiechnął się lekko do Draco a potem podszedł do Severusa.

- Aurorzy przybyli.

- Dobrze, ja już idę.

- Sev... ja... - Draco poruszył się.

- Będzie dobrze. – Snape uśmiechnął się pocieszająco.

Wziął kwiaty i wyszedł z pokoju. Za drzwiami aurorzy skinęli głowami i ujęli go za ręce. Krótki przebłysk magii i już stali w sterylnie czystej poczekalni. Powędrowali na czwarte piętro.

- To tutaj. – jeden z aurorów podprowadził go do zabezpieczonego pokoju. – Uważaj na siebie.

Severus skinął głową i został wpuszczony do izolatki. Lucjusz właśnie skończył jeść owsiankę. Nie wyglądał za dobrze. Całe ciało było w bandażach i plasterkach opatrunkowych. Kiedy zobaczył, że ktoś stawia wazon z wiązanką zmrużył oczy, by spostrzec częściowo ukrytą w mroku osobę.

- Cześć. – Severus usiadł w mdłym blasku świecy.

- Severus! – wykrzyknął szczęśliwy blondyn. – Jak ja się cieszę, że nic ci nie jest.

- Jak się czujesz? – Snape westchnął.

Wbrew pozorom nie był głupi. Nie wierzył w to, że Lucjusz był zwykłą ofiarą. Jak każdy ślizgon wiedział, że Malfoy będzie śmierciożercą. Czyli może i nie ma mrocznego znaku – ewentualnie ma ale ukryty – ale też nie powinien mu zaufać. Przyszedł tylko dlatego, że tak wypadało. W końcu wszyscy uważali, że chłopak nie miał złych zamiarów.

- Lepiej. Ale nie wiem, czy zdołam wrócić do szkoły. Tata chce dać mnie aż do maja na indywidualną naukę. – Lucjusz posmutniał. – Dopiero na egzaminy bym przybył do szkoły. Chciałbym z tobą mieszkać, przyjedziesz?

- Nie mogę. Mam rodzinę. – Severus pokręcił głową. – Nie pozwolą mi. Zresztą, dobrze mi tam, gdzie jestem. Oni są w porządku, jak na gryfonów.

- Rozumiem. – Lucjusz zamyślił się. – Dobrze, że nie przenieśli cię do wieży gryfonów.

- Dlaczego?

- Potter i jego banda.

Snape zachichotał na te słowa. Zawdzięczał tym oszołomom życie i do tego miał mieszkać z Potterem. Nie, nie martwił się tego, aczkolwiek sen z powiek spędzałby mu powrót do salonu węży. Zanim zdołał cokolwiek powiedzieć, do pomieszczenia zajrzał Auror.

- Severusie, pożegnaj się, dobrze? Zaraz musimy wracać, dyrektor przesłał wiadomość, że Potterowie przybyli do szkoły.

- Rozumiem. – Snape spojrzał na zaskoczonego Lucjusza. – Muszę iść.

- Dobrze. – Malfoy zrobił zbolałą minę. – Do zobaczenia w maju.

- Do zobaczenia, przyjacielu.

Severus przytulił lekko Lucjusza. Potem podreptał do wyjścia i Auror zamknął za nim drzwi. Tym razem nie schodzili do poczekalni. Przenieśli się kominkiem z dyżurki uzdrowicielek. Znaczy przeniósł się Severus. Ledwo wyszedł w kominku dyrektora, zaraz został porwany w silne objęcia.

- Jak się czujesz, Severusie? – starsza kobieta przytuliła go nad wyraz mocno.

- Do... dobrze. – wydusił.

- Jak go nie puścisz, to będzie gorzej. – wtrącił mężczyzna, siedzący na wyczarowanej sofie.

Kobieta puściła Severusa, który nie potrafił powstrzymać się przed jękiem i potarciem żeber. Zgromadzeni zaśmiali się na widok skruszonej miny kobiety. Severus usiadł i jak się okazało, wcale nie miał stamtąd za szybko uciec.

***

Draco rozejrzał się w kolejnym korytarzu. W końcu zlokalizował obiekt poszukiwań. Harry siedział na parapecie i palił papierosa. Podszedł do niego i usiadł, opierając się o drugą ściankę okna. Harry spojrzał na niego a potem znów przez okno.

- Martwię się o ciebie.

- Nie ma powodu. – Harry zgasił papierosa.

- Coś cię trapi. – Draco położył dłoń na jego kolanie.

- Zmieniliśmy na pewno przyszłość. – Harry westchnął.

Draco zbladł. Co prawda nie było to za bardzo widoczne w jego przypadku, ale Harry zauważył. Oparł czoło o szybę i westchnął.

- Skąd wnioskujesz, że coś jest nie tak? – ostrożnie spytał blondyn, również opierając się o szybę.

- Przede wszystkim w tych czasach nie było porwania Seva i Lily. Porwał ich przez nas. – Harry westchnął.

- Ale są bezpieczni, prawda?

- Oni tak. Ale my chyba nie. Nie wiadomo, czy ja i ty się narodzimy. Severus nie ufa Lucjuszowi, będzie mieszkał z Potterem i...

Teraz dopiero ogrom zagrożenia dotarł do Malfoya. Przełknął ślinę i spróbował zatrzymać łzy.

- Co zrobimy? – spytał drżącym głosem.

- Uprzedź Severusa, że...

Tego Draco nie spodziewał się. Harry nagle spojrzał w prawo i rzucił na... szczurka. Po chwili zwierzak dostał łomot jakich mało. Z początku blondyn nie zrozumiał, ale jak zwierze zmieniło się w jednego z huncwotów pojął co się działo. Więc to o nim wspominał kiedyś ze śmiechem ojciec. Zdrajca Potterów, Peter zwany Glizdogonem. Przestał zwracać uwagę na piski przerażenia, dobrze tak gnojowi. W końcu nastała błoga cisza. Harry usiadł na parapecie i wyczyścił się magią.

- Malfoy, spędzaj sobie czas z Sevem, ja spróbuje przebadać dane o Voldemorcie. Przez ten czas coś się pomyśli, byśmy się narodzili.

- Ale... - spojrzał na odpalającego papierosa Pottera.

- Draco, to moja misja. Wpakowałem cię w tarapaty, więc musisz mi teraz zaufać.

Blondyn skinął głową, głośno przełykając ślinę. Harry kilka razy zaciągnął się i zostawił mu połowę. Po tym zeskoczył na posadzkę.

- Zabiłeś szczurka?

- Nie. Nie jestem Voldemortem. – Harry obserwował Malfoya.

- Rozumiem. – Draco wydmuchał dym.

- Och, nie dusisz się. – Harry zachichotał.

- Widzisz, co ze mną zrobiłeś, zdeprawowany potworze? – Draco dmuchnął w niego dymem.

- Dobrze. Może z czasem nauczysz się czegoś więcej. Idę spać dzisiaj do Sala i Godryka.

Draco znów się zaciągnął, obserwując odbiegającego przyjaciela. Bo wrogiem nie potrafił go teraz nazywać. Zgasił papierosa i spojrzał na wieże szkolne. Nagle drgnął. Skoro miał spędzić czas z Severusem, to może poprosi go o pomoc? 

HP - PodróżWhere stories live. Discover now