10. "Busan jest takie piękne..."

859 108 21
                                    

Następnego dnia po uprzątnięciu zwierząt, Jeongguk zabrał się razem z gospodarzem do miasta w poszukiwaniu odpowiednich środków chemicznych do usunięcia robactwa z pola. Pan Yuta starał się tego nie używać, zdając sobie sprawę jaki wpływ ma to na roślinność, lecz żadnym sposobem nie mógł wypędzić tych małych potworów!

Dla młodszego była to szansa do rozmowy i zapytania o zgodę na chociażby jednodniowy przyjazd do domu, co tak trudno mu przychodziło. Sam w sumie nie wiedział dlaczego tak stresował się tą rozmową, przecież farmer to wyrozumiały człowiek... Ale musiał brać pod uwagę fakt, że teoretycznie pod koniec wizyty dostanie drobną wypłatę za swoją pracę, którą niezbyt chciał przyjmować, ale starzec nie chciał słyszeć o pracy za darmo bo uważał to za zwykłe wykorzystywanie, nawet gdy intencje króliczka były dobrowolne.

Nie chciał go również zostawiać z tym samego, bo ogarnięcie wszystkich obowiązków skazałoby go na całodobową robotę.

Jechali więc w ciszy, słuchając jakiegoś starego disco polo ulatniającego się z głośników auta. Jeongguk wziął głęboki oddech i odważył się oderwać wzrok od mijanych drzew na twarz starca, który nucił pod nosem tekst, lekko podrygując.

- proszę pana...- zaczął nieśmiało, próbując wyglądać na niewzruszonego- dobrze się spełniam w swoich obowiązkach?

Pan Yuta zerknął na niego pytająco, marszcząc brwi. Dlaczego o to pytał?

- przecież wiesz, że tak, masz jakieś wątpliwości?

- Ja tylko... Czy stałoby się coś wielkiego, gdybym wrócił na jeden dzień do domu?

Z ust starszego wydobyło się jedynie westchnięcie. Cholernie zawiedzione. Spodziewał się, że prędzej czy później mu się znudzi, ale nie chciał, aby ten moment nadchodził. Wypełniał w jego życiu jak i domu pustkę, rozpromieniał wszystko dookoła, przywracając tętno. Był tu mile widziany o każdej porze dnia i nocy, nawet gdy już wyjedzie, chociaż zapewne wtedy zapomni o wszystkim co tutaj przeżył, wspominając te wioskę jako fajną odskocznię od miastowego szmeru.

- a co ze zwierzętami?- zapytał niezbyt przekonująco, chcąc go samolubnie zatrzymać- czy to coś ważnego? Coś się stało? Wiesz, obiecałeś pomóc...

- tak! To znaczy, pomogę jak tylko będe mógł, ale w moim mieście organizowane jest pewne wydarzenie, na które czekałem naprawdę długi czas... Chciałem również zabrać Taehyunga, to taka impreza gdzie ludzie się przebierają... Zrozumiem oczywiście, jeżeli to problem. Powinienem zajmować się swoimi obowiązkami, wiem.

- pogadamy o tym w domu, dobra?

W tym momencie pojazd został zaparkowany, a Jeon zdziwił się że już są. Najwidoczniej czas mu tak zleciał na zbieraniu odwagi do pytania.

Reszte czasu spędzili na chodzeniu po niemałym rynku, przeglądając różne substancje w fikuśnych butelkach. Jeongguk oczywiście zakupił watę cukrową, którą sprzedawał jakiś staruszek na poboczu. Miasteczko wydawało się naprawdę przytulnym miejscem, co dodatkowo potęgowała piękna pogoda. Lekko oklapnięte uszy stały się potajemną sensacją rynku, bowiem staruszki jak i dziewczynki mijające króliczą hybrydę kierowały na nie ciekawskie spojrzenia, szepcząc coś sobie wzajemnie do uszu. Jak już wspomniano wcześniej, nie było tu dużo hybryd, właściwie oprócz otwartego na wszystkich Taehyunga, którego znała cała okolica niewielu rozpoznawało więcej hybryd. Jedynie dorosłe osobniki wilków czasem robiły tutaj zakupy, ale i tak były to zazwyczaj omegi lub bety. Ich dzieci nigdy nie pojawiały się w tłumach, woląc brykać wolno po polach i straszyć pobliskie zwierzęta lub innych młodocianych.

Płochliwa natura króliczka kazała mu spuścić jak zwykle głowę z zawstydzenia i ulotnić się do samochodu, postanawiając właśnie tam poczekać na gospodarza.

Strawberry Juice || TaekookWhere stories live. Discover now