Granica litości

1.5K 191 48
                                    

- Za kogo ty się uważasz? - zapytał.

Typowe zdanie wypowiedziane przez typowego chuligana, któremu ktoś zaszedł za skórę. Skoro myślał, że wszystko mu wolno, to grubo się mylił, dramatycznie wręcz i ja miałem zamiar go wychować, choćby siłą. 

- Od kiedy jesteśmy na ty?

- Gdybyśmy byli na ty, powiedziałbym za kogo się uważasz, skurwielu. Doceń, że jestem miły.

- Więc na razie miałem do czynienia z twoją miłą stroną?

- Jakbyś tam był.

Podszedł bliżej nie przejmując się tym, że jeszcze dzisiejszego ranka napluł mi w twarz i teraz, bez świadków mogłem mu zrobić praktycznie wszystko w ramach zemsty. Nie znał mnie i nie wiedział jaki ze mnie ciotowaty pacyfista. A wyglądałem groźniej i poważniej niż on w swoim śmiesznym kucyku. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół.

- Nie miałeś prawa znęcać się nad tym chłopcem.

Zareagował tylko szyderczym chichotem i z politowaniem pokiwał głową.

- To ty nie masz prawa mówić mi co nie jest moim prawem.

- Bawi cię cierpienie innych?

- A to już zaczęliśmy diagnozę?! - raptownie zmienił ton na prześmiewczo zaskoczony i z nieukrywaną satysfakcją drażnił się ze mną rozwalając się energicznie na kontenerze z piaskiem jak pacjent na leżance w gabinecie psychologa. – A to przepraszam, nie byłem przygotowany. Ma pan jakąś wstępną opinię? - Wstał i zbliżył się ponownie. – Jakie ma pan o mnie zdanie? Jestem szalony?

Świdrował mnie obłąkanym spojrzeniem. Grał i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, dlatego jak najdłużej musiałem utrzymać maskę spokoju i obojętności, choć naprawdę szalałem ze zdrowo naukowej ciekawości.

- Jesteś tylko zagubiony.

- Oh... jak dobrze znasz się na ludziach. Świetny z ciebie psycholog. – Ironizował – Często masz parszywy humor?

Pytanie mnie zaskoczyło tylko z początku, dalej prowokował utrzymując przy twarzy maskę szaleńca.

- Nie.

- A wyglądasz jak wiecznie niezadowolony z życia emo męczennik. – Złapał za sznurek wystający z mojego plecaka. Nie zareagowałem. 

- Ty za to jak łobuz z wygórowanym ego.

- Błąd. Moje ego sięga dna, ale ty tego nie widzisz, bo jeszcze jesteś  słaby. Nikiforov już je dostrzegł, ale ty nie dotarłeś do tego poziomu... i nie dotrzesz.

- Może dasz mi szansę.

- Nie chcę żebyś mnie poznawał, nie zainteresowałeś mnie. Masz zacięcie, ale nic poza tym. Może najpierw pomyśl o pomocy dla siebie. Jakaś terapia wybije ci z głowy obsesyjne wtrącanie się do spraw innych i wiecznie ponury nastrój. Podejrzewam u ciebie depresję. – Chodził wokół mnie jak drapieżnik. Lubił mieć mentalną przewagę nad rozmówcą, którego kreował na swoją ofiarę. Większość ludzi boi się dziwnego zachowania i peszy w obliczu zbytnio ekstrawaganckiego sposobu bycia.

- Ja nie zniknę z tej szkoły, a ty uświadomisz sobie, że moje zacięcie to tylko atut.

- Zabrzmiało jak groźba... - Zatrzymał się za moimi plecami. Odwróciłem się w jego stronę. – Też lubię groźby. Różnica między nami jest taka, że moje groźby są z reguły dopasowane do okoliczności i praktycznie zawsze działają. Twoja to tylko nic nieznaczące słowa bez pokrycia. Ale dobrze, że próbujesz, popieram, praktyka czyni mistrza.

Zagubieni| Otayuri Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt