《3》 Ponowne Spotkanie

1.6K 73 11
                                    

Sebastian Michaelis

Od tego pamiętnego dla ciebie dnia kiedy to Michaelis musiał cię ratować z opresji chodziłaś wkurzona na cały świat knując w myślach jak się wydostać z pod jego żądów. Nienawidziłaś się za to, że skończyłaś jako pokojówka na usługach człowieka tylko ,dlatego, że w pewnym momencie nie dałaś rady walczyć dalej i trzeba cię było ratować jak jakąś niedoświadczoną demonicę. Doskonale wiedziałaś, że z racji nie do końca zagojonych ran i nie zregenerowanych sił nie dasz rady mu uciec, a co dopiero go pokonać, dlatego też z tej okazji postanowiłaś zrobić coś innego, żeby cię sam wywalił i tym samym zwrócił wolność. Przekonana o powodzenieniu swojego planu nie zauważyłaś tam jednej znaczącej luki. Szybko dotarło do ciebie jak małe masz szanse wyprowadzić go z równowagi kiedy zobaczyłaś jaką niezdarność swojej słóżby znosi na codzień. Wpadłaś w taką depresję i złość za razem, że rozniosłaś swój pokój w drobny mak wiedząc, że nie uda ci się stąd wyrwać. Może ,dlatego kiedy na następny dzień rozdawał obowiązki o mało nie rzuciłaś się na niego z nożem kuchennym?

Ciel Phantomhive

Wasze następne spotkanie nastąpiło tak jakby z twojej inicjatywy. Zauważyłaś go po prostu na bankiecie podczas ucieczki przed Lizzy i wiedząc co go czeka kiedy ona go w końcu złapie, z dobrego serca postanowiłaś mu pomóc, zwłaszcza jeśli nie widziałaś przy nim jego idealnego kamerdynera ,który mógłby go z tej opresji wyratować, dlatego tymczasowo przejęłaś jego rolę. Podeszłaś z uśmiechem do hrabiego zagradzając mu drogę i kiedy ten już chciał cię wyminąć zaproponowałaś ze szczerym uśmiechem taniec patrząc znacząco w stronę zbliżającego się do was różowego potwora. Chętnie przyjął twoją pomoc najwyraźniej rozumiejąc twoje motywy. Nie spodziewałaś się jednak, że taki taniec tak was wymęczy w dodatku w tak krótkim czasie. Ty skończyłaś z podeptanymi i chyba uszkodzonymi kośćmi od wykręcania się razem z Ciel'em pod różnymi nienormalnymi kontami, a on z zadyszką jak po maratonie i wiecznym wstydem do końca życia.

Grell Sutcliffe

Prawie dostałaś zawału kiedy oznajmiono ci, iż twój przełożony William wzywa cię do gabinetu. Na początku tworzyłaś różne dziwne scenariusze pt. "Na pewno wylecę na zbity pysk", " Zkonfiskuje moją kosę", albo "Pewnie dowiedział się o tamtej bójce!". Jako iż ostatni scenariusz wydał ci się bardzo prawdopodobny, do Spearks'a dotarłaś blada jak ściana, trzęsąc się niczym prawdziwa galaretka. Pobladłaś jeszcze bardziej kiedy zobaczyłaś znajomą czerwoną czuprynę. Zakręciło ci się w głowie kiedy pomyślałaś sobie ,że ta istota niewiadomej płci ,która była wtedy jako jedyna na miejscu przestępstwa, jednak coś widziała i doniosła na ciebie. Kiedy ty odmawiałaś już modlitwy o łagodną karę ,w tym samym czasie poważnie zaczęłaś rozważać nad płcią winowajcy całego zdarzenia, bo jak stwierdziłaś dobrze by było wiedzieć o nim/niej chociaż to. Kiedy okazało się jednak, że cały twój stres był daremny, twojej posadzie żniwiarza nic nie grozi, a tej dwójce chodziło tylko o przydzelenie tobie nauczyciela, którym miał być czerwonowłosy, zebrała się w tobie taka pula szczęścia, ulgi i radości ,że zrobiłaś coś czego żaden z nich się nie spodziewał łącznie z tobą samą. Rzuciłaś się z przytulasami na Williama dziekując mu za wszystko jak leci przez co znalazły się tam podziękowania nawet za to że wstałaś dziś rano z łóżka, czego nawet ty nie potrafiłaś zrozumieć, ale nie bardzo cię to w tamtej chwili obchodziło. Potem podeszłaś do Grell'a przyglądając mu się od stóp do głów, po czym z westchnieniem ulgi stwierdziłaś, że jednak jest facetem, a nie wyjątkowo brzydką kobietą. Kiedy tamta dwójka przetrawiała to co właśnie im powiedziałaś ty wyszłaś z gabinetu skocznym krokiem w akompaniamencie wściekłych wrzasków czerwonowłosego do, którego dotarło wreszcie co powiedziałaś.

William.T.Spearks

Szłaś przez oddział zatykając uszy i wznosząc swe skromne błgania do nieba, by nieszczęśliwym przypadkiem z sufitu spadł duży odłamek dachu i zgniotł tą rudą małpę, sprawiając, że wreszcie się uciszy. Od ponad godziny łazi za tobą w te i wewtę torturując twoje uszy ciągłym biadoleniem o tym jaki to 'Sebuś słonko' jest przystojny, silny, mądry i sam Lucyfer wie co jeszcze. Z samej uwagi na to ,że to twój przyjaciel ,zamierzałaś zrobić wyjątek i nie rozwiązywać sprawy siłą ,oraz krwią tylko sięgnąć do swoich niewielkich podkładów cierpliwości i grzecznie wyperswadować mu, że nie obchodzi cię to jakie bokserki nosi Sebastian i jak przebiegło ostatnie szpiegowanie go. Niestety chłopak zaprzepaścił swoją szansę w momencie kiedy temat z demona zszedł na Spearks'a. Nie wytrzymałaś słów pochwały i uwielbienia kierowanych do twojego wroga, tak wzniosłych, że gdyby obiekt  monologu je usłyszał, jego ego przerosło by, Mount Everest, pomimo faktu, że to bezuczuciowy William. Po tym jak efektownie wgniotłaś go w ścianę i obsmarowałaś jego twarzą parkiet, odezwała się w tobie dobra dusza i postanowiłaś podcholować go do lecznicy. Póściłaś go momentalnie na ziemię kiedy usłyszałaś z jego ust narzekanie, jak to on stwierdził "Nie mam pojęcia czemu jesteś tak wrogo do niego nastawiona skoro on cię traktuje jak przyjaciółkę!". Kiedy tego samego dnia byłaś zmuszona zanieść mu dokumenty, wyjątkowo nie warczałaś na niego, a ograniczyłaś się do piorunujących spojrzeń. Nigdy się prawdopodobnie do tego nie przyznasz, ale słowa Grella, zasiały lekką niepewność i zdziwienie w twoim sercu. Sam William, był pod małym wrażeniem, kiedy usłyszał, że potrafisz ograniczyć przekleństwa w jednym zdaniu złożeczące na niego do liczby poniżej pięciu.

Undertaker

Tydzień po felernych odwiedzinach w zakładzie pewnego shinigami ni jak nie umiałaś pozbierać do kupy swojej dumy, która znajdowała się w opłakanym stanie. Mimo swojego podłego stanu psychicznego niczym ten pies musiałaś włuczyć się wszędzie za swoją kontrahterką. Przyszedł czas kiedy musiałaś także się z nią udać na pogrzeb kogoś dla kogo zamiawiałaś tą przeklętą trumnę. Nie mogłaś wyobrazić sobie siebie w sytuacji w ,któtej pocieszasz kogokolwiek nawet bez tej tymczasowej depresji głębszej niż rów Mariański. Twoja depresja zamieniła się w kanion kiedy przy zakopywaniu trumny uczestniczył także grabarz, który wywołał twój fatalny stan. Miałaś ochotę odwrócić się i odejść gdzieś daleko i jeszcze dalej kiedy cię zauważył i pomachał ci z uśmiechem godnym najprawdziwszego szaleńca którym pewnie był.

Cloude Faustus

Spotylałaś go codziennie przy usługiwaniu hrabiemu przez co ciężko było ci zapanować nad nerwami i powstrzymać od wydrapania mu oczu i wciśnięcia mu je w gardło. Wolałaś raczej unikać dodatkowych kłopotów tak samo jak on sam ,dlatego nie ujawnialiście się ze swoją małą wojną lecz gdy tylko wzrok hrabi kierował się gdzie indziej pokazywaliście sobie gestami, a niekiedy nawet słowami jak bardzo miłujęcie siebie na wzajem, co z punktu widzenia obserwatora wyglądało jednocześnie zabawnie i przerażająco.

Alois Trancy

Jako nowa laleczka nastoletniego hrabiego, zażyczył sobie byś towarzyszyła mu ciągle niczym jego trzeci cień, bo drugim był już Cloud, który zaklepał sobie już te posadę wcześniej. Na początku wasze spotkania ograniczały się tylko do towarzyszenia przy posiłkach jednak z biegiem czasu Alois posówał się coraz dalej. Następne były spacery w ogrodzie, bankiety, czas wolny jak i ten w którym pracuje, lekcje, spostania biznesowe, a nawet miałaś siedzieć przy nim zanim nie zaśnie. Niesamowicie, źle się czułaś z tym, że traktuje cię jak drugiego pieska, a ty nic nie mogłaś z tym zrobić. Nie można jednak powiedzieć, że omijały cię z tego powodu jego wybuchy złości. Kilka razy o mało nie straciłaś oka, a takie rzeczy jak siniaki i zadrapania zostały twoimi nowymi znajomymi i gdyby nie to, że Cloud miał niesamowicie szerokie pojęcie o medycynie to nie dałabyś rady tego nawet zakrywać.

Kuroshitsuji/PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz