Rozdział trzydziesty dziewiąty

2.5K 135 6
                                    

Clark:
Po opuszczeniu gabinetu ojca od razu kieruje się do lochu gdzie znajduje się Rozell. Gdy tylko znajduje się przed drzwiami jej celi, bez zastanowienia wchodzę do środka.
Dziewczyna siedzi na pryczy. Gdy tylko pojawiam się w środku, kieruje na mnie wzrok.
-Co, stęskniłeś się za mną? -pyta.
-Może. -odpowiadam. -Mam do jebie kilka pytań.
-Nie, nie umówię się z tobą. -mówi. -Do łóżka też nie uda ci się mnie zaciągnąć.
-Jeszcze zobaczymy. -stwierdzam. -Na razie chce cię wypytać o tą wojnę.
-Czyli jednak mi uwierzyliście? -dziwi się.
-Najwyraźniej nie mamy wyjścia. -odpowiadam. -Co wiesz?
-Nie za dużo. -mówi. -W mojej wiosce widujemy czarownicę raz na jakiś czas, ale zwykle dostarcza prawdziwe informacje. Ostatnim razem przekazała nam informacje o śmierci twojej siostry, a także o tym że z jakiegoś  powodu wyniknie wojna.
-Nie masz pojęcia co to będzie za powód? -pytam.
-Nie. -odpowiada. -Ale wiem że będzie to powód od strony wilkołaków.
-Katrina stwierdziła że wyniknie z jej zdrady wobec stada. -przypominam sobie słowa dziewczyny.
-Czyli coś wiemy...-szepcze. -Ale powodów może być również niezliczenie wiele.
-Flirtowanie z czarownicą również w to wchodzi? -pytam zaniepokojony.
Rozell wybucha śmiechem.
-Byłeś aż tak szalony aby podrywać czarownicę? -pyta.
-To już przeszłość...-odpowiadam. -I tak skutków moich czynów nie da się odwrócić.
-Na przyszłość radziłabym rozsądniej wybierać obiekty westchnień.
-Czyli takie jak ty? -pytam, uśmiechając się.
-Może...-odpowiada tajemniczo. - Najwyraźniej ty nie liczysz na spokojne partnerki.
-Może...-również  zagadkowo odpowiadam.
-Zarządca naszego miasta twierdził że należy zawrzeć z wami pokój. -Rozell zmienia temat.
-Doprawdy? -pytam zaskoczony. -Wybacz moje poglądy, ale co takiego mają zwykli śmiertelnicy, by mogli wraz z nami pokonać wilkołaki?
-Srebro. -odpowiada mi. -Mamy całe skrzynie tego, ukryte na czarną godzinę.
Zatkało mnie. Nie spodziewałbym się, że ludzie mogą przygotowywać się na niespodziewane ataki wilkołaków.
-Coś mi się przypomniało. -stwierdziła nagle. -Kiedy byłam jeszcze w swoim domu, przypadkiem słyszałam rozmowę zarządcy miasta z jednym ze strażników. Mówili coś o tym, że w okresie nadchodzącej wojny należy poszukać sprzymierzeńców wśród silniejszych od nas. Z tego co zrozumiałam mieli na myśli wampiry.
-Ludzie chcieliby nawiązać z nami sojusz? -pytam dla upewnienia się.
-Wydaje mi się że chyba o to chodziło.
-Musze powiadomić o tym ojca. -kieruje się do drzwi, jednak w pół kroku zatrzymuje się i cofam do dziewczyny. Po chwili składam na jej ustach delikatnych pocałunek. Rozell jest zaskoczona, a siedząca na podłodze tygrys wydaje z siebie dźwięk podobny do miałknięcia. Po chwili odsuwam się od niej, i kieruje się do drzwi, po czym opuszczam celę.
Gdy wychodzę z lochów kieruje się do gabinetu ojca. Wchodzę tam, nawet nie pukając. Ojciec oczywiście zajęty jest wypełnianiem jakiś papierów, chyba zauważam język trytonów i syren.
-Clark. -ojciec zauważa moją obecność. -Czyżbyś czegoś się dowiedział?
-Ona twierdzi, że ludzie chcą nawiązać z nami sojusz. -wyjawiam.-Podobno mają ukrytą broń na wilkołaki ze srebra.
-Dobrze, ale co nam po ich broni, jeśli nie nawiążą z nami porozumienia? -pyta. -Ludzie są nieprzewidywalni, nie wiadomo po której staną stronie.
-Powiedziała mi, że kiedyś słyszała jak zarządca miasta twierdził że trzeba szukać sojuszników wśród wampirów.
-Czyli według niej mamy oczekiwać wysłanników z propozycją pokoju? -pyta.
-Na to wygląda. -odpowiadam.
-Eh...dobrze, i tak nie mamy nic innego do roboty. -twierdzi. -Przekaż mi jakbyś dowiedział się czegoś jeszcze.
-Oczywiście.
-I nie macaj jej więcej! -woła za mną, gdy otwieram drzwi. -Pokaż że masz w sobie choć krople moralności.
Wychodzę z jego gabinetu po czym kieruje się do swojej sypialni. Wątpię żeby prośba ojca w jakikolwiek sposób mogła by się spełnić. Nic nie poradzę na to że Rozell mi się spodobała.

Przeznaczona Alfie ✓Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt