2

272 31 52
                                    

Od czasu Halloween cały Hogwart żył w napięciu. Obecność Aurorów w cale niczego nie poprawiała. Wieść o śmierci pani Torf szybko biegła całą szkołę. Niemal natychmiast pojawiły się niestworzone plotki. Od tych że została zamordowana po te że to zemsta kochanka. Jednak zbliżała się przerwa świąteczna więc niewielu teras poruszało temat "nieszczęśliwego wypadku".

W niewielkiej sali lekcyjnej do Run, siedział pewien mężczyzna. Był on jednym z urzędników ministerstwa i bliski przyjaciel Dyrektra który właśnie przyszedł z nim porozmawiać. Mężczyzna jak to miał niestety w zwyczaju popijał konak z dość sporej piersiówki. Pił zawsze, nawet w pracy. 

- Mo drogi Gene - Przywitał go Dyrektor - Dzięki Merlinowi że tu jesteś - Powiedział z troską a Gene na niego spojrzał - Mamy tu niezłe kłopoty - Dyrektor skrzyżował za plecami ręce - To może mieć bardzo negatywne skutki dla Hogwartu i jego opinii - Oznajmił lecz Gene jakby prychną rozbawiony

- To prywatna sprawa a przy tym nieszczęśliwy wypadek - Oznajmił spokojnie - Prasa jak na razie będzie się trzymać z dala - Stwierdził i upił kolejnego łyka trunku - Dopilnowałem tego 

- Zawsze mogłem na ciebie liczyć Gene - Powiedział zadowolony Dyrektor - Rozgość się a ja uporządkuje papiery - Oznajmił Dyrektor powoli kierując się ku wyjściu z sali - Jeśli będziesz czegoś potrzebował to znajdź pana Filtha  

- Nie śpiesz się - Pożegnali się obaj


Tymczasem Harry siedział w pokoju wspólnym na swoim łóżku i czytał książke do transmutacji lecz myśli miał gdzie indziej. Myślał o tym pracowniku Ministerstwa. 

- Czasami odwiedza Dyrektora w interesach - Wyszeptał cicho do siebie - Nieraz go spotykam - Westchną - Nie cierpię jak pali, boli mnie od tego głowa - Powiedział i zerwał się z łóżka zostawiając książke na łóżku i kierując się ku wyjściu 

W pokoju wspólnym prawi nikogo nie było. Hermiona  i Ron szukali czegoś na temat tego kim jest Nicolas Flamel. Jemu kazali się uczyć. Znaczy Hermiona kazała. Szybko wyszedł z dormitorium i skierował się na piętro na którym znajduje się kuchnia. Po korytarzach Hogwartu panoszyła się spora ilość uczniów i nauczycieli zajętych swoimi sprawami lecz wszyscy starali się omijać kuchnię i sąsiadujące z nią sale. Ostatecznie znalazł Gene w jednej z sal lekcyjnych. Dla odmiany nie palił a pił alkohol. Harry powoli wszedł do niej.

- Ach! - Powiedział uradowany Gene - To ty Harry! Nich ci się przyjrzę! Zdaje się że urosłeś od czasu gdy cię ostatnio widziałem - Mówił to ciągle popijając co dla Harrego było obrzydliwe 

Harry zauważył że obok na stoliku leżą mugolskie zapałki. To było pewnego rodzaju zabezpieczenie z jego strony bo po pijaku lepiej było by nie rzucał zaklęć. Harry zabrał je a następnie skierował się powoli do wyjścia zgarniając po drodze książkę w ramach alibi. Gdy wyszedł staną za jednym z ciemniejszych filarów.

- Hm, ukradłem mu zapałki - Spojrzał na nie - Teraz jeśli będzie chciał odpalić papierosa będzie musiał skorzystać z piekarnika - Zachichotał - Powinienem zastawić jakąś płapke - Mówiąc to ruszył do kuchni a zapałki schował do kieszeni 

Szybkim truchtem dotarł do niej i po tym jak upewnił się że nikogo w niej nie ma wszedł do środka. Podszedł do piekarnika, kolejnej z wielu udogodnień pani Torf. Wyją różdżkę i za pomocą paru prostych czarów nieco ją przerobił. W  szatański sposób uśmiechną się.

Nagle usłyszał czyjeś kroki więc schował się za drzwiami. Do kuchni wszedł Gene i od razu skierował się do piekarnika. Harry w spokoju obserwował go. 

Gene coś tam poustawiał a następnie przyłożył papierosa do palnika. Odpalił gaz i fala ognia buchnęła mu w twarz z taką siłą że momentalnie jego głowa zaczęła się dosłownie topić! Przerażony zaczął się miotać we wszystkie strony! Jego twarz była cala czerwona a oczy wyszczerzone z bólu i agonii! Wszystkie włosy spłonęły. Próbował zetrzeć ogień z twarzy ale spowodowało to jedynie dodatkowy ból i pokaźnym krwotok. Harry obserwował to z szaleńczą satysfakcją i demonicznym uśmieszkiem. W końcu Gene upadł na ziemię martwy ale ogień dalej trawił jego ciało. Harry poczuł jak ogarnia go ogromna siła! Po raz kolejny wygrał!


Kilka godzin później

Inspektor wszedł do kuchni gdzie zabito pracownika Ministerstwa i gdzie czekał na niego jak nigdy zaniepokojony Dyrektor. Inspektor przyjrzał się piekarnikowi.

- Cóż mogę rzec panie Dyrektorze - Westchną - To seria naprawdę nieszczęśliwych zdarzeń - Przetarł czoło i spojrzał na Dyrektora - To naprawdę przedziwne - Oznajmił

- Gene - Odezwał się Dyrektor smutnym głosem - Był moim przyjacielem od wielu lat często pomagał mi w problemach związanych z ministerstwem - Oznajmił Dyrektor - Wiele zrobił dal Hogwartu - Przyznał 

- Wiem że to dla pana trudny okres ale musimy zbadać te sprawę - Stwierdził Inspektor - Przepytam osobiście wszystkich a w szczególności fachowca od gazu. To nie powinno się zdarzyć - Stwierdził

Harry był z siebie dumny. Zabił człowieka, nikt go nie nakrył, a do tego nikt nie zwrócił uwagi na to że gdziekolwiek wychodził. Szeroko się uśmiechną. Wszystko szło wręcz wspaniale.

HarryWhere stories live. Discover now