Rozdział 9

9.6K 543 74
                                    

Alan zaśmiewał się w najlepsze, mrużący przy tym oczy w charakterystyczny sposób. Powoli upijał łyki alkoholu z trzymanej w ręce lampki, rozkładając się jednocześnie nieco wygodniej na mojej sporej kanapie. Oboje trzymaliśmy nogi rozłożone na podłużnym stoliku, a między nimi usadowiliśmy wszystkie opakowania z aromatycznym jedzeniem, którego zapach szczelnie wypełniał cały salon.

– Pamiętasz te frywolne teledyski, które wtedy wchodziły do mody? – zapytał, ocierając łzy rozbawienia. Pokiwałam głową, a on kontynuował. – To tam zobaczyłem motyw z wózkiem i postanowiłem, że chcę coś takiego zrobić z moją dziewczyną.

Parsknęłam śmiechem, wracając we wspomnieniach do sklepu z używaną odzieżą w Orange.

– Wtedy jeszcze nie byłam twoją dziewczyną – powiedziałam cicho, podnosząc się na równe nogi.

– Tutaj zawsze nią byłaś – odpowiedział, wskazując na swoje serce.

Nadal byłam na niego wściekła, a lista moich zarzutów zdawała się nie mieć końca, jednak tamten gest najzwyczajniej w świecie mnie rozczulił. Ze swojej torebki wydobyłam ogromny pąk kluczy, którego nie powstydziłby się sam Argus Filch i rzuciłam nim w stronę mężczyzny. Złapał go w locie, a jego wargi nadal unosiły się ku górze.

– Cześć Xeno, wyglądasz równie ponętnie co dekadę temu – mruknął cicho, obracając w palcach figurkę odzianą w brązową i niesamowicie skąpą sukienkę. – Równie wojownicza, co twoja właścicielka. – Kontynuował, dotykając trzymanego przez nią miecza.

Znów opadłam na kanapę, jednak pod wpływem alkoholu wybrałam miejsce nieco bliżej niego. Nadal się nie dotykaliśmy, utrzymując w ten sposób bezpieczny dystans, nasze ciała jednak dosłownie błagały o zmniejszenie tej odległości. Jego ręka leżąca swobodnie na oparciu w mgnieniu oka znalazła się za moją szyją, a dwa palce delikatnie dotknęły karku. Nawet to wystarczyło, by wszystkie włosy na moim ciele stanęły dęba, a on z pewnością to zauważył. Musiałam to przerwać, inaczej z pewnością wylądowalibyśmy w łóżku.

Wtedy nadal nie byłam do końca przyzwyczajona do jego nowej twarzy, jednak moja dusza rozpoznawała jego duszę. Podczas tamtej wizyty bez wątpienia zaskoczyło coś, czego brakowało mi wcześniej, a ja nagle boleśnie go dostrzegłam. Było tak, jakby mój umysł w końcu uwierzył, że to naprawdę Alan Matthews siedział na miękkiej kanapie, trzymając w rękach lampkę jasnego wina.

– Zjedzmy coś, zanim wszystko wystygnie – powiedziałam szybko, jednak moje myśli były dwa pokoje dalej.

Były w moim łóżku razem z siedzącym obok mnie mężczyzną. Skarciłam własną wyobraźnię i napchałam sobie pałeczkami do ust solidną porcję makaronu słodko-kwaśnego, by nie palnąć żadnej głupoty. Katem oka widziałam, że zrobił dokładnie to samo. Najwyraźniej nie byłam jedyną osobą, która cierpiała z powodu wybujałej wyobraźni.

– Co uważasz za najcenniejszą lekcję od życia, jaką dostałeś we Francji? – zapytałam autentycznie zaciekawiona.

Obstawiam, że gdyby nie lampka wina, to zapytałabym go raczej o amplitudę temperatur albo o różnicę między europejskim a amerykańskim Starbucksem. Trzeźwa pytałabym o bzdury, a po odrobinie wina wolałam usłyszeć coś, co miało znaczenie.

– Chyba dostrzeżenie tego, że ludzie ciągle chcą od życia więcej, nie doceniając przy tym wszystkich wartościowych rzeczy, które mają – mruknął, upijając łyk dietetycznej fanty z aluminiowej puszki. – Tysiąc razy słyszałem od ojczyma, że powinienem zapomnieć o tym, co zostawiłem. Jednocześnie mogłem podziwiać facetów, którym nudziły się związki, szukali więc lepszych wrażeń z nowymi kobietami. Potem znów przychodziła faza stałości i życie zataczało koło, a oni nie mogli pojąć, że wszystko niszczeje, jeśli się o to nie dba. – Zamyślił się, przestając kroić swój posiłek. Spojrzał na mnie i kontynuował. – Nie chodzi tylko o związki, a o każdą dziedzinę życia. Wtedy zrozumiałem, że nie chcę być takim człowiekiem.

O jeden rok za późno (O jeden #1) ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz