9. Adrianna Konieczna

19 6 6
                                    

 Informacja o obowiązkowym projekcie pojawiła się we wtorek, trzeciego tygodnia szkoły i bynajmniej, nie ucieszyła uczniów.

 Adrianna wpatrywała się tępo w nauczycielkę historii, swoją wychowawczynię, Danutę Wolską, wiedząc w ostatniej ławce. Przetarła zmęczony oczy po nocnym maratonie Teen Wolf'a. Powinna zainwestować w porządne krople. Odkąd zaczęła pisać opowiadania na platformie wattpad.com, spędzała długie godziny szlifując swoje historie. Jej prace cieszyły się niemałym powodzeniem – trzydzieści gwiazdek i sto wyświetleń rozdziału budziły respekt wśród przyjaciół, a dziewięćset sześćdziesiąte drugie miejsce w kategorii Fanfiction dawało jej powody do dumy.

 Dominik trącił ją łokciem, pokazując wiadomość na telefonie.

Agata Mróz

czesc :* masz czas dzisiaj po szkole???
bylabym wdzieczna gdybys pomogl mi z hemii ;))))

Dominik Nowak

Z hemii nie dam rady. Przepraszam, ale zadaję się z osobami, których IQ jest większe od przekątnej wyświetlacza.

 Adrianna zakryła usta dłonią, aby ukryć śmiech, który wydobył się z jej ust.

– Kto to jest? – zapytała szeptem, wskazując na zdjęcie, na którym telefon zakrywał całą twarz dziewczyny.

– Jakaś dziewoja z drugiej klasy. Do wszystkich tak wypisuje, bo szuka chłopaka. – Dominik pokręcił głową, ponownie zerkając na wiadomość.

 Adrianna jeszcze raz przeczytała nazwisko. Agata Mróz. Mróz, Mróz, Mróz...

– Wiem! – powiedziała trochę za głośno, więc pani Wolska popatrzyła uważnie na ich dwójkę. – Wiem – powtórzyła nieco ciszej. – To jest chyba siostra Celiny.

– Jakiej Celiny? – zapytał Dominik, chowając telefon do plecaka w obawie przed nauczycielką, która przyglądała się im coraz uważniej.

– Jak to, jakiej? Tej z 3c, dziewczyny Kuby. Ma takie długie, brązowe włosy, przyjaźni się z tą jędzą od matematyki.

– Aha, ta Celinka – uświadomił sobie Dominik. – Ale jak to możliwe, że Cela jest taka spoko, a Agata to dno moralne?

 Adrianna wzruszyła ramionami. Chciała jeszcze porozmawiać z przyjacielem, ale Danuta Wolska nie spuszczała z nich wzroku.

– Chcę tylko przypomnieć, że na przerwie po tej lekcji ruszają zapisy do projektu edukacyjnego. Każdy z was musi wybrać jeden i go zrealizować. W przeciwnym razie możecie mieć problemy ze zdobyciem świadectwa.

 Chłopak siedzący przed Adrianną i Dominikiem na chwilę zamarł i powoli odwrócił się do nich.

– Eee, wiecie może o jakie projekty chodzi? – zapytał.

 Adrianna dostrzegła telefon między kartkami podręcznika i wiedziała wszystko. Feliks pewnie znowu oglądał powtórki z meczów albo co gorsza, grał w tę głupią grę, której Adrianna nienawidziła.

– Projekt edukacyjny. Obowiązek każdego trzecioklasisty. W bibliotece masz listy z ograniczoną liczbą miejsce do każdego nauczyciela. Twój opiekun wymyśla totalnie głupi i szalony pomysł, który przy wsparciu innych z zespołu musisz zrealizować – wyrecytowała.

– Aha. – Pokiwał głową.

 Odwrócił się do ławki i włożył podręcznik z telefonem do plecaka. Zeszytu Adrianna nie zauważyła.

 Zanim jeszcze zadzwonił dzwonek, cała klasa stłoczyła się przy drzwiach, by jak najszybciej pobiec do biblioteki. Przy samych drzwiach swoje miejsce znalazł Dominik, uśmiechając się drwiąco w stronę Adrianny. Nadal siedziała w ławce, nie martwiąc się niczym. Wiedziała, że wszelkie dobre miejsce zabiorą uczniowie 3a, którzy mieli fizykę na parterze. Zanim oni zbiegną z pierwszego piętra, okaże się, że Noc w Szkole przypadnie w całości tamtej klasie.

 Kiedy rozległ się piszczący dźwięk, oznajmiający koniec lekcji, wydarzenia wyglądały, jakby ktoś puścił je w zwolnionym tempie. Uczniowie synchronicznie unieśli nogi, chcąc wykonać jak najdłuższe kroki. Kilku niższym wbito łokieć w twarz. Tłum wydał wojenny okrzyk, wylewając się z sali, jak fala wody. W okamgnieniu zniknęli, a Danuta Wolska ze zdziwienia otworzyła usta.

– Ty nie biegniesz, co? – Otrząsnęła się z początkowego szoku i podeszła do Adrianny.

– I tak bym nic nie wskórała. Za wolno biegam.

– Mam nadzieję, że coś ci tam zostawią. – Nauczycielska poklepała ją pocieszająco po ramieniu.

– No, chociażby długopis. Do widzenia – pożegnała się.

 Sytuacja okazała się jeszcze gorsza, niż w poprzednich latach. Uczniowie stali w wężyku ciągnącym się od biblioteki do szczytu schodów, tylko za sprawą Dyrektorka i sekretarki Jadźki.

– Proszę się, nie przepychać! Ej, zostaw kolegę! Nie gryź go po twarzy! – wykrzykiwał w ich stronę i próbował rozdzielać, kiedy dochodziło do poważnych sytuacji.

 Adrianna wyminęła zdziwionych uczniów i pokierowała się do jedynki na zajęcia muzyczne. Stwierdziła, że spróbuje na następnej przerwie.

*

 Do biblioteki udało się jej wejść dopiero po ostatniej lekcji.

 Pomieszczenie wyglądało, jakby przeszedł po nim huragan. Listy walały się po całej ziemi, rolety były rozsunięte tylko z jednej strony. Dwie paprotki spadły na podłogę, tworząc plątaninę wiotkich gałązek, suchych liści i grudek ziemi. Kilka książek leżało otwartych na ziemi, jakby ktoś rozmyślił się w drodze do wyjścia.

– Dzień dobry – powiedziała Adrianna, szukając oznak życia bibliotekarki.

– Nie, już koniec, już koniec zapisów, rozumiecie? Tyle, nie można już nic zmienić – bełkotała kobieta na skraju płaczu. – Wyjdźcie stąd!

– Przepraszam, ale nie zdążyłam na wcześniejszych przerwach. Nawet nie próbowałam się tu dostać. Mogłabym jeszcze? – zapytała Adrianna z nadzieją w głosie.

– Ile was tam jest?

 Adrianna rozglądała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu źródła głosu, ale nie mogła go zlokalizować.

– Jestem sama, jedna jedyna.

 Usłyszała głęboki oddech. Najpierw na biurku pod oknem wylądowała jedna dłoń z nienagannie wypielęgnowanymi paznokciami. Potem dołączyła do niej druga. Bibliotekarka stęknęła i podniosła się na klęczki. Jej głowa wyjrzała zza mebla. Adrianna nigdy nie widziała jej w takim stanie. Jej czerwone okulary przekręciły się tak, że jeden zausznik wplątał się we włosy nad uchem, a drugi opadał niebezpiecznie nisko. Z idealnie ułożonych włosów wyplątały się kosmyki, które na co dzień przylegały do głowy. Biała koszula miała mnóstwo zagnieceń, a w rajstopach oczko ciągnęło się od połowy uda do stopy. Całość stanowiła delikatnie przerażający obraz i gdyby Adrianna spotkała ją wieczorem w mieście, najpewniej uciekłaby z krzykiem.

– A ludzie mówią, że praca bibliotekarki jest taka prosta i przyjemna. – Starła resztki tuszu z rzęs.

 Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech. Po chwili uspokoiła się na tyle, by dać radę zebrać listy z podłogi. Adrianna schyliła się i podniosła kilka z nich.

– Dziękuję. – Marzena Dereń wzięła kartki od Adrianny i położyła je na biurku.

 Przez chwilę przeglądała je w ciszy.

– Została ci tylko jedna możliwość – powiedziała i podsunęła Adriannie listę.

 Napis zapisany wielkimi literami na szczycie głosił „GAZETKA SZKOLNA". Adrianna westchnęła ze zrezygnowaniem.

– To na pewno jedyna opcja? – zapytała, choć wiedziała, jaką sławą cieszyły się projekty związane z pisaniem.

– Niestety, ale te hieny chwyciły wszystko, co się dało. – Przeszedł ją dreszcz na samo wspomnienie.

– A kto jest opiekunem?

– Pan Marian Woźniak, dyrektor – powiedziała przepraszająco.

"Gorzej być nie mogło" pomyślała.

 Adrianna nie miała innego wyboru, jak wpisać swoje nazwisko na listę, łudząc się, że meteoryt uderzy w ziemię i nie będzie musiała brać w tym udziału.

Dzikie Kwiaty ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz