Rozdział Trzeci

7.3K 534 392
                                    


- Nie mogę uwierzyć, że Malfoy płakał – powiedziała wstrząśnięta Hermiona, gdy Harry wrócił do Wielkiej Sali. Chłopak wzruszył ramionami.

- Jego rodzice zostali aresztowani. Jest sam. – Powiedział od niechcenia. Oczy Hermiony stały się jeszcze większe, a potem dziewczyna przygryzła wargi z namysłem.

- Zmieniłeś się, Harry.

- Nie, po prostu jest mi go żal – odpowiedział jej Potter szybko, chcąc zakończyć dyskusję. Hermiona uniosła w górę brew, a do dyskusji włączył się Ron.

- Tak, ale czy Malfoy zasługuje na żal?

- Nie bądź debilem, Weasley – warknęła niespodziewanie na niego Hermiona, a Ron poczerwieniał i skulił się. Harry był zaskoczony tak agresywną odpowiedzią brunetki. Dziewczyna mówiła dalej.

- Dawny Harry nie pobiegłby za Draconem – zamyśliła się, patrząc na puste miejsce, chwilę wcześniej zajmowane przez Malfoya. – Ale dawny Malfoy nie rozpłakałby się na schodach.


Draco Malfoy położył się na łóżku i zamyślił. Jak mógł rozpłakać się w obecności Pottera? Przecież spodziewał się, że prędzej czy później aresztują Lucjusza i Narcyzę. Przypomniał sobie, jak odprawiali go do Hogwartu. Matka przytuliła go, jakby więcej miała go nie zobaczyć. A w oczach Lucjusza dostrzegł strach. Strach, którego ojciec nigdy nie okazywał.

Ślizgon poczuł, że kolejne łzy spływają mu po policzkach. Otarł je niezdarnie. Przecież istniała możliwość, że Malfoyowie ukryli się gdzieś, spodziewając się najazdu Ministerstwa. Mieli przecież wielu wpływowych znajomych. Jeszcze nie miał pewności, że jego rodzice znajdują się w objęciach dementorów. Z zadumy wyrwał go dźwięk pukania w szybę. Zerwał się i dostrzegł małą sówkę, dźwigającą kopertę. Szybko otworzył okno. Sówka wleciała, a on odebrał jej list i pogłaskał ptaka po miękkich piórkach. Sowa zaskrzeczała i wyleciała, a Draco odprowadzał ją wzrokiem, aż ta zniknęła na horyzoncie. Wtedy otworzył list.

Drogi Draco!

Jeśli czujesz się samotny i potrzebujesz kogoś, z kim będziesz mógł szczerze pogadać, przyjdź dzisiaj na wieżę astronomiczną zaraz po zachodzie słońca. Będę czekać.

Draco nie wiedział, czy to żart jakiegoś półgłówka, ale liczył, że na wieży astronomicznej naprawdę pojawi się ktoś, kto zechce wysłuchać tego, co miałby do powiedzenia. Dlatego, gdy tylko czerwone słońce schowało się za drzewami, wyszedł z dormitorium. Wspiął się na wieżę astronomiczną, miejsce, które symbolizowało jego porażkę, słabość i to, jak nie potrafił zabić Dumbledore'a. Ale co by się zmieniło, gdyby to on był przyczyną śmierci uwielbianego dyrektora? Chyba tylko to, że świat czarodziei nienawidziłby go jeszcze bardziej. Znalazł się na szczycie wieży i dostrzegł osobę skąpaną w ciemności. Podszedł bliżej, a w świetle pochodni rozpoznał twarz. Uśmiechnął się. Mógł się domyśleć...

Co dzień, zawsze na zawsze //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz