Rozdział Dwudziesty Trzeci

3.1K 255 123
                                    


- Zajebię skurwysyna – Ron rzucił się w stronę drzwi, ale Hermiona natychmiast je natychmiast zatarasowała.

- Daj spokój, Ron. Każdemu się mogło zdarzyć.

- Na jego nieszczęście, jemu się zdarzyło z moją siostrą – warknął rudzielec i dalej próbował dostać się do klamki. Hermiona jednak oplotła go dłońmi i przycisnęła usta do jego warg. Przesunęła go w stronę łóżka, a ponieważ nie robili tego już od wielu miesięcy, Ron postanowił jej ulec.



Harry wszedł do pomieszczenia pełnego skrzeczących ptaków i poszukał wzrokiem rudowłosej dziewczyny. Siedziała na parapecie i gryzła w zamyśleniu pióro, nachylając się nad kartką papieru. Potter uśmiechnął się subtelnie.

- Tak myślałem, że cię to znajdę.

Dziewczyna podniosła głowę, ale na jego widok, szybko znów powróciła do pisania listu.

- Wcale nie. Hermiona powiedziała ci przed chwilą, że tu mnie zastaniesz. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Damska solidarność.

- Ginny – Harry bez pytania przysiadł się do niej. – Chciałbym cię przeprosić. Za tamtą noc i w ogóle. To wszystko mnie tak bardzo zaskoczyło. To dziecko i... wszystko. – Pokręcił gorzko głową. Dziewczyna spojrzała na niego, a jej mina złagodniała.

- Ja też przepraszam, Harry. To nie tylko twoja wina. Masz rację, że tamtego wieczora byłam tak samo chętna. – Pokręciła rudą głową. – Jesteśmy tak samo winni w tej sprawie.

Harry wziął ją delikatnie za rękę i uścisnął. Odwzajemniła gest i zerknęła na niego ze współczuciem.

- Jak Draco to przyjął?

- Skąd wiesz, że mu powiedziałem?

- Widziałam, jak dzisiaj wybuchnął na obiedzie, krzycząc na jakiegoś pierwszoroczniaka, gdy ten wylał przez przypadek na niego sos – uśmiechnęła się blado. – A tak poza tym. Damska solidarność.

- Nie był zachwycony – przyznał Harry. – Choć mogło być gorzej.

- Przejdzie mu – pocieszyła go dziewczyna. – Doceni twoją szczerość.

- Gorzej, gdy o wszystkim dowie się McGonagall – westchnął Potter. – Albo twój brat.

- Nim się nie przejmuj – Ginny znów się uśmiechnęła. – Hermiona się już nim zajęła. Damska...

- ...solidarność, rozumiem?

- Musisz mieć na względzie, że i mi zależało na tym, by ojciec mojego dziecka przeżył.

Słysząc po raz pierwszy to określenie o swej osobie, Harry poczuł, jak przeszyło go nieznane uczucie. Pomieszanie dumy i strachu. Spojrzał w oczy dziewczyny.

- A właśnie. Jak się czujesz?

- W porządku – zaśmiała się. – Tylko cały czas chce mi się do łazienki. Nawet teraz.

- Ginny, muszę ci się do czegoś przyznać – Harry zacisnął mocniej palce na jej drobnej dłoni. – Myślałem nad tym. W gruncie rzeczy... cieszę się, że tak wyszło. Będąc z Draco, nigdy nie miałbym szansy dać nam potomstwa. A kiedy wiem, że ty nosisz moje dziecko pod sercem. Po prostu cieszę się, że to właśnie ty.

Ginny spojrzała na niego z uśmiechem.

- A ja cieszę się, że to ty, Harry.


Ciąg dalszy nastąpi... za dwa tygodnie, jak wrócę z wakacji bez komputera i internetu :-*

Co dzień, zawsze na zawsze //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz