Rozdział 4 - "Podróż do Gehenny"

428 51 16
                                    

*Rozdział po poprawce*


[Rin]

To już dzisiaj. Dzisiaj nastał ten dzień. Dzień, w którym wreszcie opuszczę Assiah i udam się do Gehenny. Nie mogłem się doczekać. Czekałem na ten dzień. Czekałem dobre dwa tygodnie. Nie było mowy, żebym poszedł wcześniej jako, że moje ciało musiało się przyzwyczaić do tych zmian. Wcześniej byłem na nich trochę wkurzony, że każą mi czekać dłużej z powodu takich głupot, ale...teraz to całkowicie rozumiem. Terror jaki musiałem przeżywać pozostanie ze mną jeszcze przez długi czas. 

Uraz do moich kłów również.

Zarzuciłem swoją torbę na ramie. Była niesamowicie lekka. Nie dziwiło mnie to biorąc pod uwagę, że w środku było praktycznie pusto. Chciałem spakować wszystkie swoje ciuchy, rzeczy, które miały dla mnie jakąś wartość sentymentalną oraz jakieś inne przydatne mi do życia rzeczy. Ale wtedy Mephisto zaczął mi gadać, że nie potrzebuję praktycznie niczego, bo wszystko już na mnie czeka. Kazał mi jedynie wziąć torbę i wsadzić do niej jedynie potrzebne mi rzeczy, żeby chociaż trochę to uwiarygodnić. 

Z ostatnich rzeczy zabrałem jeszcze Koumakena. Za każdym razem kiedy dotykałem tego miecza czułem jego wielką potęgę. Dziwiło mnie to jaką wielką potęgę on skrywa. Biorąc pod uwagę, że jest to moja moc i bez tego miecza jestem niesamowicie słaby. 

Już miałem zmierzać w stronę wyjścia kiedy spojrzałem w lustro. Wyglądałem znacznie inaczej niż miesiąc temu. Dalej było mi ciężko uwierzyć w to co się stało. W lustrze mogłem dostrzec mój ogon, który merdał wbrew mojej woli. Kompletnie o nim zapomniałem. Czułem, że mogą być problemy z wyjściem kiedy latasz z ogonem na wierzchu. Niby niewiele ludzi ma rany piekielne, ale dalej wątpię, że mnie stąd tak po prostu puszczą.

A nie wierzyłem Astarothowi kiedy mówił, że ogony są denerwujące. 

Delikatnie podniosłem swoją bluzkę. Próbowałem obwinąć swój ogon wokół swojego ciała. Wtedy podobno nawet go nie poczuje i da się z nim tak żyć. Jednak...nie było to zbyt proste. Ten ogon zachowywał się jak martwy. Ciężko było mi tym w jakikolwiek sposób poruszyć, a co dopiero kazać zrobić temu jakiś konkretny wzór. 

Nagle drzwi do mojego pokoju trzasnęły z całej siły o ścianę. Dość mocno podskoczyłem, a mój ogon cały się zjeżył. 

- Mam nadzieję, że jesteś gotowy! - krzyknął uradowany Mephisto. - Zaraz...co ty robisz? - spytał patrząc na mnie jak na debila. 

- Próbuję schować swój ogon. - odpowiedziałem lekko zawstydzonym głosem. Czemu musiałeś wejść akurat teraz? - I co to miało być za wejście? 

- Kazałeś wchodzić drzwiami to wszedłem. 

Westchnąłem głośno. Czasami miałem dość swojego debilnego rodzeństwa. Chciałem po prostu schować ten denerwujący ogon i stąd wyjść. Średnio mi to wychodziło, a w gratisie Mephisto ciągle się ze mnie nabijał. 

- Masz zamiar tu tak stać i się śmiać? - spytałem mocno podirytowany. 

- Tak! To doskonała rozrywka. - odpowiedział z uśmiechem. - I zaraz musimy wyjść, więc ja bym się pośpieszył. 

Posłałem mu mordercze spojrzenie. Starałem się ignorować jego śmiech. Zacząłem się coraz bardziej irytować na ten ogon. Miałem ochotę złapać za nóż i go odciąć. Albo spalić. Zrobić coś, żeby nie był już częścią mojego ciała. W momencie kiedy już prawie eksplodowałem, udało mi się go owinąć. Odetchnąłem głośno z ulgą i opuściłem koszulkę. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 14, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ao No Exorcist - Bo, co jest złego, w byciu demonem?Where stories live. Discover now