Rozdział 3 - "Bycie demonem"

220 17 7
                                    

[Astaroth]

Szedłem podłużnym korytarzem. Był ciemniejszy od reszty w tym zamku. Oświetlany był tylko przy pomocy niebieskich płomyków. W przeciwieństwie do reszty zamku było tu także pusto. Bez problemu mogłem słyszeć moje kroki czy oddech. 

Po chwili stałem przed wielkimi drzwiami. Delikatnie w nie zapukałem. Mimo to dźwięk tworzywa z jakiego były wykonane było słychać na cały korytarz. Od razu po zapukaniu złapałem za metalową klamkę. Delikatnie przekręciłem i wszedłem do pomieszczenia. 

Po chwili stałem w wielkim pomieszczeniu. Pokoju. Naprzeciw mnie stało wielkie łóżko. Dookoła stały różne półki i fotele. Nie zabrakło także elementów ozdobnych. W rogu pokoju znajdowało się również wyjście na balkon. 

Po chwili usłyszałem dźwięk szklanych drzwi. Szybko odwróciłem się w tamtym kierunku. Ujrzałem przed sobą wysokiego i chudego mężczyznę. Miał białe, poczochrane włosy. Nosił na sobie luźne ubranie. Jego biały ogon tym razem znajdował się na wierzchu. Na jego głowie widniał niebieski płomień. 

- Udało się? - spytał wyraźnie przejęty. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. 

- Wszystko zakończyło się sukcesem. - odpowiedziałem radosnym głosem. 

Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Nie ciężko było zauważyć, że cały jego stres odpłynął. Usiadł na swoim krześle. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem go takiego radosnego. Ostatnio taki radosny był chyba paręnaście lat temu. Wtedy kiedy Yuri żyła. 

Ten widok napawał mnie czymś w rodzaju radości. 

- Będę się zbierać. Czuję, że będzie potrzebować mojego wsparcia w tej chwili. Nie chcę go już zostawiać. - powiedziałem. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wezwij Amaimona. Prawdopodobnie nie będzie mnie przez jakiś czas. 

Ojciec spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłem ten gest. Nic nie powiedział. Skinął jedynie swoją głową na drzwi. Doskonale zrozumiałem co miał na myśli. Zanim wyszedłem to spojrzałem na niego ostatni raz. Miałem wrażenie, że wygląda inaczej. Zdrowiej. Wiedziałem jednak, że nie mogę sobie robić nadziei. Odwróciłem swój wzrok i opuściłem pokój. 

Ponownie zacząłem iść korytarzem. Zmierzałem w stronę wyjścia. Musiałem ponownie wrócić do Assiah. Jeśli mam być szczery...niezbyt uśmiechał mi się powrót tam. Nigdy nie przepadałem za wymiarem ludzi. Nie przepadałem za samą ludzkością. Jednak...czułem, że to jest to co muszę zrobić. 

Nagle poczułem jak o coś uderzam. 

- Do cholery...patrz jak chodzisz! - krzyknął znajomy, kobiecy głos. - Astaroth?

Szybko podniosłem swoją głowę. Przed sobą zobaczyłem dziewczynę o długich, czarnych włosach. Jej oczy były idealnego fiołkowego odcieniu. Patrzała na mnie z lekkim niedowierzaniem i szokiem. Zdziwiłem się. Faktycznie...zniknąłem na jakiś tydzień zupełnie bez słowa...ale to chyba nie znaczy, że trzeba mnie pogrzebać. 

- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - zaśmiałem się. 

- Całkiem możliwe, że zobaczyłam. - odpowiedziała. 

Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. 

- Nie było cię cały tydzień. Zniknąłeś tak nagle. Gdyby tego było mało zacząłeś się dziwnie zachowywać. A wszystko zaczęło się od pojawienia się Samaela w Gehennie. - powiedziała. - Nie tak ciężko się domyślić, że coś kombinujecie. 

- Muszę przyznać...całkiem nieźle. Nikt inny by do tego nie doszedł. 

- Dziękuję. - odpowiedziała z sarkazmem. 

Ao No Exorcist - Bo, co jest złego, w byciu demonem?Where stories live. Discover now