Rozdział 9 Pijaństwo z kacem

888 66 10
                                    

- Apsik! - kolejne kichnięcie i kolejna chusteczka wyciągnięta przeze mnie z opakowania. Gdyby wziąć je wszystkie to można by zbudować drugi mur chiński.

- Na zdrowie - słyszę. Patrzę z nienawiścią na demona.

- To przez ciebie nie mogę dopiąć kurtki, za dobrze mnie karmisz - demon się zaśmiał.

- Pojedziemy dziś na jakieś zakupy, jeśli chcesz... grubasku - na słowo „grubasku" podniosło mi się ciśnienie.

- Grubasku?! Mam bardzo dobrą wagę! Poza tym to twoja wina, że przytyłam! - krzyknęłam odpinając pas i wychodząc z samochodu. Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy pod szkołę...
'Grubasku... też coś... ważę tylko pięćdziesiąt kilo!'
Szybkim krokiem weszłam do szkoły. Oddałam kurtkę do szatni i powędrowałam po schodach na górę. Przywitałam się z Suzi i Zackiem buziakiem w policzek.

- W końcu piątek - jęknęła z ulgą.

- Może wykorzystamy to, że jutro mamy wolne? - spojrzałam z ciekawością na Zacka.

- To znaczy? - zapytałam.

-Pójdziemy do jakiegoś klubu czy coś

- A wpuszczą cię smarkaczu? - zaśmiała się Suzi.

- Chciałem zaznaczyć, że jestem od ciebie starszy gówniarzu jeden.
'Zaczyna się'
Wywróciłam oczami popijając kawę z termosu. Ta dwójka naprawdę lubi się kłócić...
Na szczęście przerwał im dzwonek na lekcje.

[*]

- Nie - powiedziałam stanowczo pukając długopisem w stół. Od trzydziestu minut próbuje efektywnie wykorzystać czas spędzony w auli i zrobić zadanie z matmy, ale szanowany pan Zack Miller mi w tym przeszkadza. Ciągłe pytania o to czy pójdziemy dziś na imprezę zaczynały mnie denerwować.

- Ale dlaczego? - ton jego głosu przypominał bardziej pięcioletniego dzieciaka niż siedemnastoletniego chłopaka.

-No nie wiem - udałam, że się zastanawiam - może dlatego że w poniedziałek jest sprawdzian z chemii?

- Oj przestań, nie bądź nagle taki kujon.

-Spierdalaj - powiedziałam przysuwając nos do podręcznika dając mu jasny znak mówiący „nie i daj już spokój". Szkoda tylko że Zack nie umiał go odczytać.

- No zgódź się, co ci szkodzi? Pouczysz się w Niedzielę. Ja zawsze tak robię - powiedział z uśmiechem. Aż się prosi, żeby go zgasić.

-Przypomnij mi..., ile masz lat?

-Siedemnaście no i?

- To oznacza, że tak jak wiele razy opowiadałeś kiblowałeś w pierwszej klasie wiec lepiej nie dawaj mi porad na temat uczenia się.

- Ale ty jednak wredna jesteś - odwróciłam głowę w jego stronę i pokazałam mu język.

- Poza tym źle się czu-- Zack zamknął mi usta pocałunkiem. Popatrzyłam na niego zła, nie chce, żeby się zaraził.

- Zarazisz się.

- W dupie to mam - kolejny pocałunek

- Przestań, ludzie się patrzą

- Nie przestane, dopóki się nie zgodzisz - westchnęłam zrezygnowana kładąc mu dłoń na ustach.

- Niech ci będzie... - czułam się pokonana, ale już trudno. Została jeszcze tylko jedna kwestia... Sebastian.

[*]

Wracaliśmy do domu z bagażnikiem wypchanym po brzegi zakupami. Niewinny wypad po kurtkę przerodził się w prawdziwy szał zakupów, nigdy nie kupiłam tylu rzeczy naraz. Szczerze mówiąc cieszę się, że tak to się potoczyło, przynajmniej przez chwile mogłam zapomnieć o mojej obietnicy wobec Zacka i Suzi. Niestety wraz z wejściem do samochodu przypomniałam sobie, że muszę iść na tą cholerną imprezę. W dodatku Sebastian jeszcze o niczym nie wie. Napiłam się pepsi, która została jeszcze w papierowym kubku.

Oszukać Przeznaczenie [Sebastian X OC] [Zakończone]Where stories live. Discover now