Rozdział 4

56 5 2
                                    

Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam to czego bym się nie spodziewała...nie zgadniecie kto był w moim pokoju dyskutując cicho między sobą. Stała tam cała drużyna Juventusu. 

Odchrząknęłam cicho.

- Mówiłem żeby zawiesić to tam, ale nie najlepiej mnie nie słuchać. A teraz nas zobaczyła, a miało być wszystko po cichu i na czas - powiedział lekko poddenerwowany Paul (w mojej książce Pogba jeszcze gra w Juve - dop.aut)

Zaśmiałam się cicho na jego zachowanie. Troszkę śmiesznie to wyglądało.

- Mealnie Allegri - przedstawiłam im się. Zazwyczaj gdy spotykałam jakichś ludzi i zaczęłam z nimi rozmawiać, a oni się przedstawiali to podawałam nazwisko panieńskie mojej matki, albo podawałam tylko imię, aby nie wzbudzać sensacji choć raczej unikałam przedstawiania się przypadkowym osobom.

- Wojtek Szczęsny (dla tych, którzy nie wiedzą: Tak Wojtek gra w Juvetusie jako bramkarz rezerwowy - dop.aut)

- Melanie - tak, odpowiadałam im każdemu oddzielnie, bo kultura tego wymaga. Przedstawiali mi się kolejno do mnie podchodząc.

- Em...no to ten my wychodzimy - w pewnym momencie odezwał się kapitan.

- No spoko - odpowiedziałam im.

Kiedy cały skład wyszedł wzięłam do ręki walizkę, a następnie weszłam z nią do garderoby, aby rozpakować jej zawartość (oczywiście chodzi o zawartość walizki).

Gdy wypakowywałam moje ubrania zachciało mi się pić, więc skierowałam się do kuchni, aby się czegoś napić. Wiedziałam gdzie wszystko jest, bo już kika razy byłam u mojego ojca we Włoszech. Nalałam sobie Tymbarka do szklanki (musiałam <3 - dop.aut) i udałam się wraz ze szklanką do mojego pokoju. Odstawiłam szklankę na biurko. Chciałam wejść do garderoby, aby kontynuować rozpakowywanie zawartości mojej walizki, ale coś, a raczej ktoś w liczbie mnogiej mi przy tym przeszkodził...








Nie kto inny jak mój tata z całym składem Juve. Nie no po prostu idealnie. Wszystko byłoy dobrze gdyby nie to, że wystrzelili na mnie ogromną ilość konfetti i mam ją na włosach, a wcale nie tak łatwo jest wyplątać konfetti z włosów (przekonałam się o tym doskonale dzięki jednego głupiemu debilowi i niektóre osoby wiedzą o kogo chodzi - dop.aut)

- Serio konfetti?? Już lepsza byłaby woda z barwikiem - powiedziałam zrezygnowana

- TAAAK - odpowiedzieli chórkiem zrani jak jeden mąż

- Ehh...teraz będę to musiała wyplątywać. Pomoże mi ktoś w tym czy mam to zrobić sama? - zapytałam. Na co reszta się cofnęła oprócz Buffona, Dybali, Pogby i Szczęsnego. Widząc to kapitan i Francuz odsunęli się.

- My Ci pomożemy - odpowiedzieli Wojtek i Paulo

- Dzięki, ale co wy macie jakiś synchron?

- Skąd... - tym razem odpowiedział tylko Wojtek

- ...My jesteśmy normalni - wspaniale teraz kończą za siebie zdania. Ja chyba z nimi oszaleje

- I jeszcze... - znowu Wojtek

- Paul nam pomoże - znowu Paulo

- Ja?? Ale ja się na włosach nie znam - kontynuował Pogba

- Tak ty i bez żadnych dyskusji - znowu odpowiedzieli w tym samym czasie

- Boże...ja się cieszę, że tu nie ma Krychowiaka

- Krycha wie - odezwał się głos z telefonu. Wszyscy na to "dziwne" zjawisko odsunęli się od siebie na bezpieczne odległości...oprócz Wojtka...no tak mogłam się domyślić. Wszyscy spojrzeli na Szczęsnego jak na jakiegoś debila, albo idiotę itp.

- No co nawet z przyjacielem nie można porozmawiać spokojnie - oburzył się bramkarz reprezentacji polski.

- Wojtek, co wy tam odwalacie? - znowu zapytał ten "dziwny" głos z telefonu

- Nic, nic - odpowiedział temu głosowi z telefonu - a u was co tak głośno?? - dalszej części rozmowy nie się przysłuchiwałam, bo nie wypada.



________________________________________________________________________

Cześć i czołem
Macie ten rozdział  

Bayyoo <3




Witaj w TurynieWhere stories live. Discover now