.9.

141 8 0
                                    

Moja rana nie wyglądała najlepiej, ale lekarz mówił, że na początku nie będzie tak kolorowo. Miałam problem z leżeniem na prawej stronie, przez co nie koniecznie się wysypiałam.

Na śniadaniu Lukas obchodził się ze mną jak z jajkiem, a rodzice ciągle dopytywali o moje samopoczucie. To było naprawdę żenujące. Nie przejęli się mną ani trochę podczas pobytu w szpitalu, a teraz udają kochających rodziców.

- Mia! Gdzie idziesz?! - usłyszałam krzyk Lukasa.

- Przejdę się! - odkrzyknęłam i zamknęłam drzwi od bramki.

Nie koniecznie miałam ochotę na bardzo długi spacer, ale miałam świadomość, że on w pewnym stopniu mi pomoże. Będę mogła wszystko przemyśleć i nikt nie będzie w stanie mi namieszać.

Pierwszy raz nie zaśmiałam się na widok mam, które odprowadzają swoje już prawie dorosłe dzieci pod szkołę. Dają im buziaka, przytulają i czekają aż ci wejdą do szkoły.

Wszyscy wypalali mi dziurę w plecach, ale nikt nie odważył się powiedzieć mi wprost o co im chodzi.

- Cześć Mia! - usłyszałam promienny głos pani Divine. Ciekawe co tutaj robiła...

- Dzień dobry, proszę pani.

- Mam do ciebie prośbę... Mogłabyś pojechać z Aaronem na zakupy? - spytała. - Ten wyjazd zbliża się wielkimi krokami, a jak przeglądałam jego rzeczy to on w szafie nie ma prawie nic!

- Jasne, niech się pani nie martwi. - uśmiechnęłam się. To oczywiste, że nie chciałam nigdzie z nim iść, ale skoro jego mama już mnie o to poprosiła, to nie wypada odmówić.

- A jak się czujesz? Dowiedziałam się od Aliss, że miałaś wypadek.

- Dziękuję, już lepiej.

Na szczęście zadzwonił dzwonek. Pożegnałam się z kobietą i udałam się pod salę historyczną. Skorzystalam z momentu w którym mój brat jeszcze nie zdążył przyjść i usiadłam obok Aarona. Mogliśmy mieć tysiąc rozejmów, ale ja wciąż mu nie ufałam.

- Jeśli nie chcesz iść ze mną na te zakupy, to zrozumiem. - szepął.

- Obiecałam twojej mamie. - odparłam. - Zresztą jesteś strasznym bezguściem i moja obecność wyjdzie ci na dobre.

Gdy na przerwie wszyscy otworzyliśmy nasze szafki, czekała na nas miła niespodzianka. Wszyscy zdziwili się na widok koperty z pieniędzmi, ale nie miałam zamiaru nic wyjaśniać. Niech cieszą się, że dostali to co dostali.

Faktycznie wszyscy nauczyciele obchodzili się ze mną jak z królową. Chodźbym co nie robiła, nie zwrócili mi ani razu uwagi. Co oczywiście nie umknęło moim przyjaciołom...

Byłam zwolniona z ostatnich dwóch lekcji, ponieważ były to zajęcia wychowania fizycznego. Mogłam pójść do domu, ale umówiliśmy się z Aaronem, że na niego poczekam. To dla mnie żaden kłopot.

Chłopcy dziś grali w piłkę na hali, więc postanowiłam trochę ich popodglądać. Usiadłam na najwyższej trybunie i ze skupieniem im sie przyglądałm. Ich nagie torsy robiły wrażenie, a niektórzy z nich wyglądali jak prawdziwi Bogowie seksu. Nie wiem czemu, ale ze szczególnością przyglądałam się Divine. Jak na osiemnastolatka wyglądał bardzo, ale to bardzo dobrze.

Po ostatnim dzwonku czekałam przy samochodzie szatyna. Spodziewałam się, że będzie zwlekał i zwlekał, ale o dziwo pojawił się natychmiast. Może mi sie wydawało, ale naprawdę cieszył się z tych zakupów. Pojechaliśmy do największego centrum handolwego w Beverly Hills. Ciężko było zaparkować, ale spryt chłopaka pozwolił nam się wcisnąć w miejsce na dachu budynku. Zjechaliśmy ruchomymi schodzami w dół i od razu ruszyliśmy na sklepy.

Aaron okazał się być prawdziwym królem zakupów. Brał wszystko to, co mu się podobało, nawet jeśli niekoniecznie to do niego pasowało.

- Teraz twoja kolej. - powiedział i zamknął bagażnik.

- Słucham? - zdziwiłam się. - Myślałam, że jedziemy już do domu.

- O nie, nie, nie! - zaśmiał się. - Wracamy tam i kupujemy coś dla ciebie.

Tak właściwie to miał rację, bo kilka nowych rzeczy przydałoby się w mojej szafie. Pierwszy sklep do jakiego Divine mnie zaciągnął, był sklepem z bielizną.

- Sugerujesz, że noszę złą bieliznę?

- Ja się jedynie troszczę o twoje cycki, nic po za tym. - zachichotał. Co w nim Vico widziała...

Byłam skrępowana wybierając w jego towarzystwie stanik. Rzucał jakieś sprośne żarciki, a mnie to niekoniecznie bawiło. Koniec końców kupiłam dwa zestawy bielizny i jak najszybciej stamtąd wyszłam.

***

Przez Aarona nie wiem co mam zrobić z tymi ubraniami. Obłowiłam się prawie jak on. Szukałam miejsca na te wszystkie pary spodni i koszulek, ale jedyne gdzie udało mi się to wpakować, to walizka. Co ciekawe moi rodzice na ten czas byli już w domu. Wiedziałam, że oni również muszą się pakować, ale nie sądziłam, że już dziś przyjadą tak wcześniej.

- Mamy z tatą kilka dni urlopu przed wyjazdem. - wytłumaczyła mama. To chyba ich pierwszy urlop od założenia firmy, o ile dobrze pamiętam.

- Cieszy mnie to. - burknęłam. Spojrzałam na Lukasa i wiedziałam, że nie jest z tego zadowolony. Przywykł do tego, że nikt nas nie kontroluje, a wszystkie wybryki idą pod dywan nie ruszane.

- Jutro jak wrócimy ze szkoły, przydałoby się ogarnąć ogród. - wtrącił się tata.

- Wrócimy? - zdziwił sie chłopak.

- Musimy załatwić wszystkie sprawy, spokojnie.

Jeśli rodzice dowiedzą się o szantażu, nie będzie miło. Znów na nas naskoczą, że o niczym im nie powiedzieliśmy. Paradoks, bo nigdy ich nie było w domu gdy chcieliśmy im się wyżalić. Będzie ciekawie.

RebeldeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz