19

108 9 0
                                    

Powrót do domu był czymś, co od dłuższego czasu za mną chodziło. Mimo, że świetnie się bawiłem na wyjeździe i sporo dobrych rzeczy się wydarzyło, tęskniłem za domem. Nie oszukujmy się, to jest normalne.

Jako pierwszy lotnisko opuścił Marcos. Był zbyt zakochany w swojej dziewczynie, aby się z nami pożegnać.

- Dzwoniłaś już po kogoś? - zagaiłem podchodząc do dziewczyny. Wyglądała bardzo niewyraźnie, ale stwierdziłem, że to skutek długiego lotu.

- Nie, jeszcze nie.

- Nie dzwoń. Mój ojciec powinnien już tu być, więc podwieziemy cię. - uśmiechnąłem się, co dziewczyna odwzajemniła.

Tata przystanął przed wejściem, a my szybko zapakowaliśmy walizki do bagażnika i sami zajęliśmy miejsca w samochodzie. Chyba przyzwyczaił się już do Mii. Nie dość, że mama ciągle o niej nawija, to w dodatku mój staruszek zaczyna robić interesy z firmą jej ojca.

Przez całą drogę na zmianę opowiadaliśmy mojemu ojcu o dniach spędzonych W hiszpanii. Oczywiście pominęliśmy kilka szczegółów ze względu na fakt, że było grubo.

- Oh... Twoich rodziców nie ma w domu? - spytał mężczyzna, kiedy podjechaliśmy pod wielkę bramę rezydencji państwa Rivera. Może ich dom jest trochę mniejszy od naszego, ale napewno nie ustępuje w aranżacji.

- Pewnie pojechali na jakieś zakupy. - stwierdziła wzruszając ramionami. Zazwyczaj jest tak, że dzień przed świętami wszystkie sklepy są czynne do 15, a obecnie jest już po osiemnastej. Mój ojciec spojrzał na mnie, ale nie odezwał się słowem.

- Wesołych świąt, Rivera. - uśmiechnął się, po czym uczyniłem to samo.

- I wzajemnie!

Odjechaliśmy, a ja natychmiast stwiedziłem, że kłamie.

- Jesteś głupi czy jaki? - burknał mój ojciec. - Przecież oni wyjechali kretynie!

- Od kiedy tak bardzo się nią przejmujesz, hm? - zdziwiłem się. Odkąd pamiętam nigdy nie lubił Mii, a teraz przejmuje się nią bardziej niż mną.

Czułem się w domu, jak w swoim azylu. To prawda, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Nie miałem dużo pracy, bo tata zdążył ozdobić cały dom, więc postanowiłem pogadać z Lukasem. Kiedy odebrała Shay i powiedziała, że chłopak się kąpie, ogarnąłem, że są razem na wakacjach, ktore od dłuższego czasu planowali. A więc Mia spędzi sama święta?

- Wiesz może gdzie jest Mia? - spytałem z głupka.

- Oh... Nie powiedzieli ci? - zdziwiła się. - Mia pojechała do swojej cioci i tam spędzi święta.

- Dzięki Shannon, miłego pobytu.

Wyjrzałem przez okno i gdy zauważyłem swojego tatę w ogrodzie, natychmiast do niego poszedłem.

- Wiedziałeś, że Mia miała jechać do ciotki? - spytałem.

- No tak, dlaczego pytasz?

- Skoro miała tam spędzić święta, to dlaczego nie wsiadła w inny samolot?

- Aaron, nie wiem. - zdenerował się. - Pomóż mi skręcić tą przeklętą piaskownicę i daj mi już spokój. Nie mam dzisiaj do tego głowy.

Pov.Mia.

Dzisiaj wigilia, a ja siedzę sama przed telewizorem otulona kocem i wchłaniam w siebie kolejną paczkę słodyczy. Ale mimo to nie żałuję, że zostałam w domu, zamiast pojechać do ciotki Beth. Jej paskudne córki zniszczyłyby mi życie w trzy dni, a teraz tego nie potrzebuję. Po pewnym czasie usłyszałam donośnie miauczenie i dźwięk drapania po drzwiach.

- Cholera, przecież w okolicy nie ma kotów. - mruknęłam zmierzając w kierunku holu. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się niewielki, czarno-biały kotek, który natychmiast wepchnął się do mojego mieszkania. Robiło się już ciemno, ale zdołałam zauważyć, że ktoś zmierza w moim kierunku.

- Miło cię znów widzieć, Mio. - usłyszałam.

- Pana również, panie Divine.

Nie miałam wyjścia i musiałam wpuścić mężczyznę do środka. Zauważyłam, że kotek, który wpadł jak ogień do środka od razu zwinął się w kłębek na moim kocu i zaczął się lizać.

- Co pana do mnie sprowadza? - spytałam.

- Moja żona nie mogła z nami przyjechać, ale chcielibyśmy, abyś spędziła z nami święta. Jesteś bardzo ważna dla Aarona i myślę, że ucieszyłby się, gdybyś spędziła z nami te trzy dni. - odparł. To bardzo ciekawe, co właśnie usłyszałam... Jestem ważna dla zarozumiałego Aarona?

- No nie wiem... - westchnęłam. - Nie chcę państu sprawiać problemów, a poza tym dobrze sobie radzę.

- Święta należy spędzać w rodzinnym gronie. Leć zabież jakies ubrania, a teściu trochę tutaj ogarnie. - powiedział, a ja zaśmiałam się na jego ostatnie słowa. Teściu?

Do dużej torebki, którą dostałam w ubiegłe święta wpakowałam dwie eleganckie sukienki, koszulkę, czarne spodnie, szpilki i kilka najpotrzebniejszych kosmetyków. Zbiegłam na dół, a pan Divine stał oparty o schody i bawił się z małym kociakiem, którego wpuściłam do mieszkania.

- Jestem już gotowa. - odezwałam się.

Pani Divine bardzo się postarała, bo gdy tylko przekroczyłam próg, w moje nozdża uderzył zapach przepysznego kurczaka. Pani Matilda poleciła, abym odrazu poszła się przyszykować. Nie miałam okazji jeszcze spotkać Aarona, ale chcę z nim pewne sprawy wyjaśnić i wydaje mi się, że to dobry moment. Ubrałam bordową, lekko rozkloszowaną sukienkę za przed kolano i starałam pomalować się właśnie pod tą sukienkę. Mocno napigmentowane odcienie bordowego i czarnego idealnie ze sobą współgrały ozdabiając moje oko, a takim dopełnieniem była kreska, starannie wykonana eyelinerem. Nie miałam przy sobie nic do ust, ale szybko zauważyłam dość sporą kolekcję szminek pani Divine. O ilę dobrze kojarzę te marki, były bardzo drogie z pewnością bardzo dobre. Wybralam odpowiedni kolor i kilka razy przeciągnęłam nim po swoich ustach. Ciemno bordowa szminka szybko zastygła na moich ustach tworząc efekt matu. Na koniec przypudrowałam twarz i spryskałam się perfumami, które stały na umywalce.

Kiedy wyszłam z łazienki i stanęłam w progu jadalni, lekko się uśmiechnęłam. Aaron zabawiał swoją siostrę, a jego rodzice stali nad nimi i patrzyli w moją stronę, jakby właśnie na mnie czekali. W pewnym pomencie starszy z mężczyzn położył rękę na ramieniu tego drugiego, a ten spojrzał na niego, a później na mnie.

- Aaron, to nasz gość. - powiedziała jego matka, a on wykrzywił usta w szeroki uśmiech. Szatyn wstał i podszedł do mnie zamykając mnie w szczelnym uścisku. Nie wiem co się z nim stało, w co się walnął, ale nie chcę, żeby to się kończyło. Czuły i towarzyski Aaron najbardziej mi odpowiada.

- Dobrze, że się zgodziłaś. - stwierdził przybliżając usta do mojego lewego ucha. - Sprawiłaś mi wielką przyjemność.

- No już, siadajcie! - zarządziła kobieta.

RebeldeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz