21

101 9 0
                                    

Święta spędzone z rodziną Divine były pod każdym względem wyjątkowe. Rodzinna atmosfera dała mi odczuć ciepło bliskich, którego tak dawno nie czułam. Pani Matilda i jej mąż stali się moimi drugimi rodzicami, a Aaron i Lilith przyszywanym rodzeństem. O ilę mogę się przyznać, Aaron znalazł w moim miejscu bardzo dużą dziurę, którą przez te cztery dni zdołał załatać. Wypełnił ją do granic możliwości, dzięki czemu czuje się jak nowonarodzona. Boli mnie jedynie to, że moi rodzice nie dają znaku życia. Co prawda czytałam jakieś artykuły na ich temat, ale to nie to samo.

Od wczoraj jesteśmy razem z Aaronem w cudownie zaśnieżonej krainie serów i wysokich gór. Chociaż nigdy nie miałam większej styczności z tak intensywnym śniegiem, obiecałam sobie, że teraz nauczę się jeździć na nartach, albo chociaż spróbuję.

Siedzieliśmy na stoku już dobre trzy godziny, a ja umiałam poruszać się na nartach i zjechać z górki. Instrukor przyznał, że jak na osobę, która nigdy w życiu nie miała styczności z tym sportem i tak trzymie się dobrze. Za to Aaron wymiata na desce jak prawidziwy profesjonalista. Bardzi cieszyłam się, że mogę tutaj być. Co prawda nie byłam przyzwyczajona do ostrego powietrza, ale bardzo mi się to podobało. Bo ileż można mieszkać w kraju, gdzie lato trwa praktycznie cały rok...

Gdy zaczynało się już ściemniać wróciliśmy do naszej 'bazy'. Dzieliliśmy pokój na pół, więc nazywaliśmy go naszą bazą.

- Jestem strasznie głodny... - marudził szatyn. To bardzo dziwne, bo niespełna dziesięć minut temu jeździł jak szalony i ciężko było mi za nim zadążyć.

- Jeśli w końcu się ubierzesz, to pójdziemy na kolację. - mruknęłam.

Mieliśmy szczęście, bo goście zaczęli się dopier schodzić i nie dość, że mogliśmy wybrać sobie odpowiedni stolik, to w dodatku bufet był przepełniony różnymi smakołykami. Zajęłam stolik dwuosobowy, a w tym czasie Aaron przyniósł nam coś do jedzenia. Obydwoje mieliśmy na talerzach sadzone jajko na grzance i kawałek kiełbasy z warzywami.

- Wiem, że zrobiłeś to specjalnie bo miałeś ochotę na kiełbase. - westchnęłam, a chłopak szeroko się uśmiechnął.

Kiedy skończyliśmy jeść i mieliśmy już wychodzić, zauważyłam automat z gorąymi napojami. To bardzo dziwne, bo wcześniej go nie widziałam. Podeszłam do niego i niemalże natymiast wrzuciłam pieniążek o nominale 5 euro i wybrałam gorącą czekoladę. Tutejsza czekolada milka to prawdziwy rarytas i jestem ciekawa, jak smakuje gorąca czekolada o tym smaku.

Do dwudziestej mieliśmy sporo czasu. Kiedy u nas jest już nowy rok, tutaj dopiero trwają przygotowania. Ja i Divine z początku mieliśmy spędzić ten czas we dwoje w pokojowym hotelu, a później okazało się, że dla gości jest przewidziana 'elegancka' impreza. Dobrze, że posłuchałam Aarona i zabrałam ze sobą coś na taką okazję.

Kiedy Divine wszedł pod prosznic, ja zaczęłam się malować. Miałam szczęście, że tuż przy wejściu wisiało ogromne lustro.

- Wystraczy, że masz fajne cycki i dupe. - usłyszałam. - Jak dla mnie makijaż jest ci zbędny.

- Wielkie dzięki. - warknęłam. Jeśli dla każdego faceta liczą się tylko piersi i tyłek, to ja chyba będę dziewicą aż do śmierci.

Obydowoje pojawiliśmy się w hotelowej restauracji przed dwudziestą. Poraz kolejny dopisało nam szczęście i dorwaliśmy dwuosobowy stolik pod wielgachnym oknem z widokiem na część stoku narciarskiego i miasta. Mimo, że trzy godziny temu była kolacja, kelnerzy roznosili talerze z gorącym daniem. Pieczona kaczka nadziewana jabłkiem i szynką wyglądała przepysznie i tak też smakowała. Nie jestem dobrym degustatorem, ale to naprawdę było niezmieskie!

Zabawa rozpoczęła się przed dziewiątą. Właściciel kompelsku hotelowego zadbał o dobrą zabawę i ten czas spędzimy wspólnie z zespołem popowym. Muszę przyznać, że bawiliśmy się całkiem dobrze, aż do samej północy. Kilka minut przed nowym rokiem, Aaron skoczył po nasze kurtki i oboje wyszliśmy na taras, a za nami ludzie z restauracji.

- Zanim wybije północ, chciałbym ci o czymś powiedzieć. - rzekł ujmując moją dłoń. Wyglądał na bardzo zmieszanego, ale nie zająkał się, jak bywało to kiedyś. - Może nie najlepiej zaczęliśmy znajomość. Nie dokońca się zrozumieliśmy, a przecież moje intencje nie były aż tak złe.

- 10...9...8...- usłyszeliśmy głośne odliczanie tłumu. Spojrzałam na szatyna, ale jedynie cicho westchnął.

- Kocham cię i chciałbym, abyś była już moja na zawsze. - powiedział po czym spojrzał na swoje buty.

- Ja ciebie też. - odparłam unosząc jego podbródek i namiętnie go całując. W tym samym czasie na niebie rozbłysnęły się fajerwerki, a ja cieszyłam się jak małe dziecko. Ta magiczna chwila mogłaby trwać wiecznie. - Ale wiesz, że to nie takie proste?

- Niestety zdaję sobie z tego sprawę. - mruknąłem. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy goście mają w dłoni kieliszek szampana i tylko naszą dwójkę pominięto.

RebeldeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz