7. Samoobrona

533 27 11
                                    

Siedziałam właśnie po turecku na piasku i obserwowałam Nel, bawiącą się z Sabą.

Ten pieso-podobny zwierzak już tak bardzo mnie nie przerażał. W sumie aż trudno uwierzyć, że ta bestia ma dopiero 3 miesiące. Nawet nie chcę wiedzieć jak będzie wyglądała po roku...

— Cześć — obok mnie nagle usiadł Myron.

Najmłodszy z wielbłądników. Nie budził mojego zaufania, gdyż jego oczy były bardzo dzikie. Nie wiem jak to określić, ale po prostu nie wydawał najmilszy.

— Hej — odpowiedziałam nieco zdumiona.

— Nie mieliśmy w sumie okazji się poznać. Jestem Myron Rasac — uśmiechnął się, a gdy to zrobił, jego twarz stała się jakby bardziej przyjazna, a oczy z lekką się rozjaśniły.

— Abigail Ravilson, ale mów mi Abby — również się uśmiechnęłam.

— Ty... Jesteś kimś z rodziny? — spytał.

Ja? Niee, zbieżność nazwisk...

— Tak, jestem kuzynką Nel, a zarazem siostrzenicą wujka Ravilson'a.

Chwilę jeszcze porozmawiałam z Myron'em i dowiedziałam się, że chłopak ma 18 lat, od urodzenia mieszka w Egipcie, a jego rodzice zostali porwani przez Mahdi'ego.

— Nie martw się, Anglia pomaga armii egipskiej, więc to tylko kwestia czasu, gdy ten cały "Mahdi" się podda. Będzie dobrze — położyłam rękę na ramieniu chłopaka, a on na nią spojrzał.

Chłopak złapał ze mną kontakt wzrokowy, lecz po chwili szybko spuścił oczy i wstał, odchodząc w stronę wielbłądów.

∆∆∆

— Siemka, Stes! — usiadłam obok blondyna, który grzebał patykiem w piasku.

Jego blond włosy opadały mu na oczy i co chwila zabawnie w nie dmuchał, starając się je odgarnąć z pola widzenia.

— Co tam, Abby? — spojrzał na mnie, starając uporać się ze swoją grzywką.

— Nie gadaj, że masz tak ulotną pamięć! — założyłam ręce na biodra i znacząco spojrzałam na przyjaciela.

Blondyn jedynie zmarszczył brwi i przechylił głowę w bok tak, że znów na jego oczy weszła blond grzywka.

— Miałeś nauczyć mnie samoobrony! — krzyknęłam ze śmiechem, spowodowanym zapominalstwem Stes'a, jak i jego frustracją z powodu włosów.

— Tak? Jakoś sobie nie przypominam... — zaczął się ze mną droczyć. — Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się za mocno w głowę, gdy spadłaś?

— Demencja nie boli — wstałam, po czym odeszłam od chłopaka, udając obrażoną.

— Hej, no już! — niebieskooki podbiegł do mnie i złapał mnie za ramię, tym samym zmuszając mnie, bym się do niego odwróciła.

Spojrzałam na niego spod byka, lecz po chwili moja twarz się rozpogodziła.

— W takim razie idziemy! — wyszczerzyłam się, na co blondyn parsknął śmiechem.

— Kto gdzie idzie? — nagle podszedł do nas Brian.

— Uczyć się bronić się przed takimi zboczeńcami jak ty — wystawiłam język brunetowi, po czym obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. — A tak serio, idziesz z nami? — spojrzałam na Brian'a.

— Pod warunkiem, że Abby nie zamierza trenować na mnie!

— Tak, tak. Jasne! To idziemy? — krzyknęłam i ruszyłam w stronę małego strumyczka.

Oj, nie wie, na co się właśnie zgodził...

∆∆∆

Przy brzegu rosło kilka drzew, które dawały cień.

— Dobrze, dzieci! Ustawcie się w rządku! — krzyknął Stes, próbując zachować powagę.

Razem z Brian'em jak na komendę podbiegliśmy do Stasia i stanęliśmy na baczność.

— Może najpierw zobaczę, jak potraficie się bronić — stwierdził niebieskooki już bez wygłupów, chodząc przed nami z udawanym namysłem.

— Ale- — zaczął Brian, lecz nie dane było mu skończyć, gdyż Staś szybkim ruchem przywoździł go do ziemi.

— I do parteru! — krzyknęłam rozemocjonowana. — Wow, jak?

Brian był o wiele masywniejszy i bardziej napakowany, niż Stes, jeśli mam być szczera, a do tego nieco wyższy.

— Już wyjaśniam. Tu nie chodzi o to, kto jest bardziej umięśniony lub silniejszy. Wystarczy być sprytniejszym i obserwować każdy ruch przeciwnika — uśmiechnął się, puszczając Brian'a, którego ego w tym momencie lekko ucierpiało.

— Rozumiesz? — zwrócił się do mnie, po czym zaczął się powoli do mnie zbliżać.

— Nie, nie! Hej! Nie chcę mieć połamanych kości! — krzyczałam, błagając chłopaka, by do mnie nie podchodził, lecz ten z uśmiechem na ustach zbliżał się do mnie, z każdą chwilą zmniejszając dystans między nami.

Spróbowałam uskoczyć, ale blondyn złapał moje nadgarstki, które po chwili miałam skrzyżowane na plecach. Próbowałam się wyprostować, lecz łokieć Stasia mi to uniemożliwiał.

— Co teraz zrobisz? — spytał, obserwując mnie.

Pomyślałam chwilę, po czym spróbowałam kopnąć chłopaka, lecz on podstawił mi haka, przez co się przewróciłam i gdy już miałam trafić drugi raz w tym dniu na piasek, lecz tym razem twarzą, ale niebieskooki szybko mnie chwycił i postawił do pionu.

— Jesteś zbyt przewidywalna — stwierdził otrzepując dłonie.

— Ach, tak? — uniosłam brwi i nagle wpadłam na genialny pomysł zrobienia blondynowi zimnej kąpieli. — To co zamierzam teraz zrobić? — założyłam ręce na piersi.

— Pewnie spróbujesz mnie powalić na ziemię — zaśmiał się Staś.

— Błąd — uśmiechnęłam się.

— Za to ja chyba wiem — wtrącił się Brian.

— Słuch- — nie dokończyłam, gdyż po chwili znalazłam się w strumyku, cała ociekająca wodą.

— Brian! Ty- — krzyknęłam naburmuszona, lecz humor poprawił mi widok przemoczonego bruneta, który widocznie nie przemyślał swojego planu i wpadł do strumyka razem ze mną.

∆∆∆

Cześć kochani!

Wiem, że strasznie długo nie było rozdziału, ale byłam na wyjeździe i siłą rzeczy nie byłam w stanie wrzucić rozdziału.

Ale dziękuję, że ktoś się odzywa w komentarzach.

Nawet nie wiecie jak się cieszę, gdy widzę, że ktoś skomentował moje "wypociny" lub nie może się doczekać kolejnego rozdziału.

Dzięki!

~SiasiaJM

W pustyni i w puszczy...WspółcześnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz