23.⛄I oto jesteśmy!

349 16 8
                                    

- A z ciebie twarda sztuka - powiedział mężczyzna i z całej siły kopnął chłopaka w twarz.

∆∆∆

Pov. Brian

Zobaczyłem tylko jak głowa Tarkowskiego bezwładnie uderza o piasek. Nie mogłem nawet się poruszyć, trzymając na rękach Abigail. Zacisnąłem szczękę i patrzyłem na leżącego na ziemi blondyna.

Owen wsiadł na swojego wierzchowca.

Chyba nie zamierza go tak zostawić?!

Rudowłosy uniósł brwi i zmierzył wzrokiem Stasia.

- Myron - zwrócił się do chłopaka. - Bądź łaskaw i pozbieraj to gówno z ziemi.

Warknąłem i spiąłem się.

- Coś nie tak? - spojrzał nagle na mnie jeździec. - Możemy go zostawić, jeśli chcesz.

Wziąłem głęboki oddech i usiłowałem brzmieć normalnie.

- Nie można go tak zostawić - mruknąłem.

Owen pokiwał głową, uśmiechając się pod nosem. Myron zszedł z wielbłąda i podniósł niebieskookiego z ziemi. Wrzucił go z lekkim trudem na swoje siodło i dokładnie obwiązał, by Stes nie zleciał ze zwierzęcia podczas drogi i by przypadkiem nie zaatakował wielbłądnika.

Przewróciłem oczami.

Bo na pewno na takim stanie mógłby kogoś zaatakować...

- No to w drogę! - krzyknął Owen i ponaglił swojego wierzchowca, by ten ruszył z miejsca.

∆∆∆

Spojrzałem w przód na horyzont. Jak narazie otaczała nas wciąż pustynia, lecz wokół zaczęło pojawiać się więcej drzew. Zielone kępy traw pojawiły się jakby znikąd. Słońce jednak wciąż niemiłosiernie parzyło. Powietrze było gęste i duszne, gdyż burza piaskowa zapewne wyczerpała wszelkie zasoby wiatru, jeśli można tak to ująć.

Spojrzałem na posiniaczoną twarz Abby.

Co za skurwiel...

Na pewno zostanie po tym ślad.

Obejrzałem dokładnie całe ciało brunetki.

Jej skóra nie była tak blada, jak wtedy kiedy ją poznałem.

I kiedy byłem dupkiem, nawiasem mówiąc.

Teraz jej skóra była prawie czerwona i oparzona przez słońce.

Po tym też będą ślady... - przejechałem niekontrolowanie kciukiem po jej ramieniu.

Nagle Abby mruknęła i skrzywiła się, lekko wiercąc się w moich ramionach.

- Cśśś... - szepnąłem i postarałem się rozluźnić uścisk, gdyż mogłem faktycznie sprawiać jej ból, nawet zbyt mocno trzymając ją za jej oparzoną skórę.

Westchnąłem i trzymając jedną ręką szarooką, a drugą wyciągając na tył wielbłąda, udało mi się po omacku znaleźć jakiś koc. Nakryłem nim dziewczynę, starając się choć trochę oszczędzić jej cierpienia.

Swój wzrok przeniosłem na dromadera przede mną, na którym jechał Myron i Stes. Całe szczęście młody wielbłądnik również pomyślał i przykrył chłopaka kocem.

Na prawdę nie mam pojęcia, po której stronie ostatecznie jest Myron. Z jednej strony pomaga pozostałym wielbłądnikom i jeźdźcom w uprowadzeniu nas, a z drugiej strony był jakby bardziej wyrozumiały i ludzki w stosunku do naszej czwórki.

W zasadzie... Już trójki...

Na tę myśl zacisnąłem ze złości dłonie w pięść.

Błagam, nad czym ja myślę?!

Takich jak on nie można usprawiedliwiać.

∆∆∆

Po 15 minutach z przerażeniem spojrzałem w przód.

Przed nami rozciągał się widok ogromnego miasta.

Już z daleka widać było mnóstwo domków zbudowanych z jakiegoś zapewne kremowego kamienia. Widok był dość ciekawy, gdyż budowla - domek po domku, pięła się coraz wyżej i wyżej.

Na szczycie z kolei jaśniał ogromny zamek zbudowany z prawdopodobnie z białej skały. Dach pokryty był złotem, a cała budowla była naprawdę kolosalnych rozmiarów.

Nabrałem gwałtownie powietrza w płuca.

Cholera...

To zamek Mahdi'ego.

Nie było odwrotu. Powoli zaczęliśmy wkraczać na przedmieścia, na których po jednej stronie znajdowały się pola uprawne, a po drugiej - pastwiska, na których pasły się jakieś zwierzęta i biegały dzieci. Wszystko to wyglądało zbyt beztrosko...

Nie miałem pojęcia do czego jesteśmy potrzebni temu świrowi, ale z pewnością jego plany nie należą do najbardziej ludzkich.

Wciąż jednak zastanawiałem się nad słowami, które wypowiedział Myron i nazwał nas dziećmi Fatmy i Smain'a.

Moje wyślij przerwało głośne westchnienie Owen'a.

- I oto jesteśmy!

∆∆∆

Cześć, kochani!

Wybaczcie mi, że wczoraj nie było rozdziału, ale po prostu nie starczyło mi czasu by go dokończyć.

Mamy już drugą część maratonu, a nasza karawana z porwanymi już znajduje się w królestwie Mahdi'ego 😏

No cóż, powiem tylko tyle, że mam bardzo niecne plany względem Abigail i być może... Stasia..?

Ale nic Wam nie zdradzam, bo już niedługo dowiecie się, jaką "intrygę" uknułam dla tej dwójki 😂😘

Buziaki! 😘

~SiasiaJM

(585 słów bez końcówki)

W pustyni i w puszczy...WspółcześnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz