Rozdział II

68 2 4
                                    


pov. Tissaia

Nagle do pokoju wpadły dwie dziewczyny, ze zdjęć kojarzyłam, że były to Triss Merigold i Margarita Laux Antille.
- Pani dyrektor, szanowna pani Tissaio de Vries- ukłoniły się obie w pośpiechu- Yennefer popełniła samobójstwo.
Oby dwie z dyrektorką wstałyśmy i popędziłyśmy za dziewczynami, które nas zaprowadziły do pokoju tej całej Yennefer, której dyrektorka nie raczyła mi pokazać. Gdy otworzyłam drzwi i zobaczyłam dziewczynę z garbem na plecach i pociętymi rękoma od razu do niej podbiegłam. Sprawdziłam tętno.
-Nosze! Szybko! Ona jeszcze żyje!- zawołałam
Margarita i Triss bez namysłu zciągnęły prześcieradło z łóżka Yennefer, położyły materiał na podłodze i gestem wskazały, żeby ją na tym położyć, po czym same, bez niczyjej pomocy wzięły prześcieradło i ruszyły na piętro szpitalne. Szłam za nimi cały czas obserwując pacjętkę. Nagle usłyszałam zupełnie otwartą myśl należącą do roztrzęsionej Margarity a cała myśl układała się w zdanie ,, to moja wina, to ja pozwoliłam im na to'' do tej pory nie wiem co się wydarzyło wcześniej, ale w tym momencie zwątpiłam w kulturę szkoły na Thanned.

pov. Yennefer

Gdy się obudziłam, zobaczyłam białe ściany, skierowałam wzrok na dół, na swoje ręce, były zandażowane.
- ktoś się tu obudził, naprawdę, przeprowadziłaś to po mistrzowsku, cięcie były głębokie.- powiedziała kobieta, która siedziała obok łóżka. Przypomniałam sobie jak mnie wyzywała Francesca i zaczęłam płakać.
- No już, przestań. Pamiętaj, nie ma gorszego widoku niż płacząca czarodziejka. Ale jeszcze będę miała czas na zmiany w twoich nawykach, biorę cię pod moje skrzydła.- powiedziała kobieta, wtedy zorientowałam się, że jest to słynna Tissaia de Vries, która co pare lat bierze jedną z adeptek z naszej szkoły pod swoją troskę, po czym tą wybrankę czeka sława i najprawdopodobniej późniejsze miejsce w kapitule.
-Nie przejmuj się Yennefer, da się coś z tym zrobi garba się usunie za pomocą magii, trochę upiększy tu i tam i będzie dobrze. Nie wierzę  że jeszcze ci nie wyprostowali pleców.- w tym momencie do pokoju weszły dwie z adeptek, jedną znałam, była to mała Merigold, która zawsze zachowywała neutralność, ani mnie nie wyzywała, ani nie popierała, czasami odnosiłam wrażenie, że jest taką cichą myszką bez towarzystwa, odsuniętą od całego świata. Drugiej nie znałam, z wyglądu kojarzyłam, ale nic więcej.
-Yennefer, to są dwie adeptki bohaterki, którym zawdzięczasz życie, w całej szkole aż chuczy od plotek, niektórzy nawet się chwalą, że widzieli całe zajście. A teraz zostawię was same.- powiedziała Tissaia, po czym odeszła.
Oby dwie dziewczyny zarómieniły się jak buraki.
-Triss?- spytałam z niedowierzaniem, nie sądziłam, aby mała odwarzyła się na coś takiego, źle ją oceniałam.

Pewnie już zdążyliście zauważyć, że nie tylko ortografia z polskiego u mnie leży, ale cóż, ostrzegałam. Powiem wam, że strasznie nie chce mi się jutro wracać do szkoły, ale cóż. Życzę wam dobrych ocen w tym roku szkolnym i żeby to jakoś wam się układało. Wrzucam ten rozdział, żebyście się mogli nacieszyć ostatnią chwią wakacji.

#teamWakacje, czy #teamSzkoła?
Piszcie w komentarzach.

Strasznie przepraszam za całe zamieszanie, ale wattpad nie chce współpracować.😑 Mam nadzieję, że następnym razem będzie grzeczny i nie będzie sprawiał problemów.

W burzy czarnych lokówWhere stories live. Discover now