Rozdział 17

50 4 11
                                    

- Co ci do łba strzeliło?! Znaczy... PO JAKĄ CHO**RE SIĘ Z NIM BRATASZ?! I jak to nie ma Brineary'ego?! - nieznajoma.

- Zabiłem go. Pasuję? - Ent.

- Idę coś zjeść. - ja xD

Zamieniłam się w hakerke, CZARY MARY I baton stary B)

- Ale... - zająknęła się czarnooka. - J-Jak?

- Normalnie. - przewróciła oczami Niko. - To wirus. Może prawie wszystko...

Ja spadam.

FOCH FOREVER..........na pięć minut.

Kigu2006, pamiętasz??? XD

Tia. Minęło pięć minut, już mi lepiej, a ja się zgubiłam w cave'ie... ( czytaj: zamknęłam siebie samą w celi dla nudy w cave'ie xD )

Pukałam tak w drzwi żelazne...

- Raz dwa trzy... - mruknęłam. - Nudno mi... - rozglądnęłam się po pomieszczeniu.

Pare metrów.

- WTF. - usłyszałam Kasie... Nagle zobaczyłam jej mordke przed sobą... Zawał. - JAK...

- Ale co? - zdziwiłam się troche. - Wszystko okey.

- TRZEBA JĄ RATOWAĆ!!! Chwila... - wzięła Gabrysie za ramie gdzieś... - Poprostu wiedziałam, jej w końcu musiały się skończyć veselostropy...

- Em... Jesteś pewna..? - spytała patrząc kątem oka czy nie podsłuchuję.

Nawet nie muszę...

Tia, koniec veselostropów xD

- NA STO PROCENT STOPERANU JEDEN. Ponieważ mi się też skończyły leki to...

Chwila.

JAKI STOPERAN?!

- Ja wszystko słyszę. - przesłałam rudowłosej wiadomość. Obie spojżałyśmy na nią przerażone.

- TOO...? - spytałyśmy jednocześnie.

~~~

Powiem tylko tyle:

To się dobrze NIE SKOŃCZYŁOO.....

- Mam plan. - oznajmiła Niko. - Lisa, 404 i Ann ruszą do Notcha. A my do grobowca by powstrzymać tych je****ch czyścicieli.

- W sumie to by się mogło udać... - oznajmił drugi, Null.

- Więc musimy ruszać... - kolejny oznajmił, Ent.

- Ta... Tylko jakoś ci nie wierzę...

Mam.

TO L.HILL.

Eh... No przecież umiem hackować ludzi, i (nie)ludzi, c'nie?

Tak samo było z sześcioletnim Entem.

- I Vice Versa.

- Koniec z tymi przekomarzaniami się. 404, Ann, idźcie z Lisą do włości Notcha i poproście o pomoc. My ruszamy do grobowca, czy też w jego kierunku by... - i dalej nie słuchałam.

RUSZAMY KU***?!

NASTĘPNYM RAZEM SIĘ TELEPORTEJŻYN I KONIEC KROPKA.

~~~

Ja nie teleportować. Ja zedrzeć butami pięty. Ja cierpieć.

Ja mieć trans itp.

Nagle Ent upadł.

ENT! KOLEJNY, KTÓRE ZDARŁ PIĘTY BUTAMI!!! :DDDDDDDDDDD

- Wszystko w pożądku? - spytała Larissa.

- Wyglądasz jakbyś cierpiał... - matka, ty sobie pięt nie zdarłaś? Nie rozumieJŻYN CIEM XD

- Pobladłeś... - dodała z troską Dona. - Gorączke masz...

MATKA.

ZAPIE****AJ DO APTEKI. MAM GDZIEŚ, ŻE PRĘDZEJ WYMIERZĄ DO CIEBIE Z PISTOLETÓW NIŻ DADZĄ RACHUNEK.

- Nic mi nie będzie... - odparł Ent. - Ruszajmy dalej.

- Ale Entity... - niedokończyła Niko.

- Nic mi nie będzie Niko. Jestem kawałem sku*****a jak to raz ktoś ujął. I nie mam zamiaru się tak szybko poddać. - znowu upadł.

W*lić, że się nie podniósł z ziemi nawet, upadł jeszcze raz, i jest git.

Nie.

MUSZĘ WIEDZIEĆ JAK TO ZROBIIIŁ...

- Entity! - dobra, mam lagi mózgu, jak w tej prawdziwej grze.

- Wszystko okey...

- Ty krwawisz... - WOOOO... JA TEŻ!:D Tylko moja krew jest fioletowa... ;__;

- Koniec sprzeczania się. Adbiel musi odpocząć. - stwierdził stanowczo ojciec.

- Raz jeszcze, nazwiesz mnie po tym je**nym... Imieniu. A obiecuję, że wypruję ci flaki...

I na tym się skończyło.

Zrobiliśmy "schronienie" na nocke przed stworkami. No, prócz Ender Manków^^ Mimo, że wszyscy mnie zarazili swoim ziewaniem nie poszłam spać.

ZNOWU...

JEZUS MARIA, usunę lepiej se pamięć o Jeffie... Nie ważne xD

Po nie przespanej nocy wyszłam, a za mną Niko. Trochę dziwne...

- A ty nie śpisz? - ziewnęłam opierając się o dziewo. - Jest chyba... Trzecia? Piąta?

- Mam do ciebie proźbę... - ziewnęła.

I'M A PASOŻYT.

- Jaką?

- Mogłabyś porazić mnie piorunem?

WTF.

- WTF. NIKO, OGAR. - zmierzyłam ją wzrokiem.

- Ale gdy mnie porazisz... - kontynuowała. - To nic mi się nie stanie. Jedyne będe panować nad swoją mocą bez broni.

Dziwne jakieś...

NAPISANY.

IDĘ SPAĆ. XD

Olfix ~ Bliźniak ✔Where stories live. Discover now