20. | n̷i̷e̷ cicha wielbicielka

456 77 59
                                    

     – Masz dwóch ojców? – powtórzyła z niedowierzaniem dziewczynka i zerknęła na swoją koleżankę, idąc wzdłuż ulicy po nierównym, zniszczonym upływem czasu chodniku. 

     – Ta, mamy dwudziesty pierwszy wiek. Miłość to miłość – odpowiedziała dumnie Rosie i wzruszyła ramionami, żeby pokazać, że to przecież nic wielkiego. Włożyła dłonie do kieszeni czarnego płaszczyka - jej ulubiona cześć garderoby; i uniosła kąciki ust, myśląc o swoich rodzicach. Są normalni, prawda? Byli szczęśliwą rodziną i tylko to się liczyło. – Jednego traktuję jak mamke, ale nic mu nie mów – zaśmiała się dwunastolatka. – Sherlock ma czasami straszne humorki. 

     – Sherlock?! – pisnęła ciemnowłosa. Stanęła gwałtownie, niemalże potykając się o własne nogi i zrobiła wielkie oczy, które radośnie błyszczały z dziecięcego podniecenia – Jak ten detektyw?

     – Taa... to on.

     – CO?! Sherlock Holmes jest twoim ojcem?! – wykrzyknęła na całą ulicę, przyciągając tym ciekawskie spojrzenia większości  przechodniów. Jedna elegancko odziana kobieta nawet przystanęła i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie. – Boże, on jest taki piękny i mądry, genialny, tajemniczy, przystojny, cudowny...! Myślałam, że się przyjaźnimy, Rose! Dlaczego nic nie mówiłaś? BOŻE!

     Dlatego – pomyślała Watson i wywróciła oczami, na zachowanie koleżanki. Poprawiła plecak zwisający jej na jednym ramieniu, zmarszczywszy lekko nos – On piękny i przystojny? Blee, fuj! Sherlock to... to kurcze Sherlock. Jego dotykać to tylko kijem przez szmatę.

     – Muszę go poznać, Rose! MUSZĘ! Jeszcze dzisiaj! Wracasz teraz do domu, prawda? Będzie tam? – kontynuowała dziewczynka, a jej oczy coraz to bardziej błyszczały w ekscytacji.

     – Powinien być...

     – Super! Idę z tobą.

•••

Skup się Sherlock. To doświadczenie może zmienić wszytko.

Cały, pierdolony świat.

Delikatnie. Powoli. Musisz trafić idealnie w punkt.

Perfekcyjnie, jak zawsze.

Jeszcze tylko milimetr i...

– Boże to Sherlock Holmes! – zawołała drobna dziewczynka o prostych, czarnych włosach, dostrzegłszy mężczyznę, siedzącego przy zawalonym przeróżnymi laboratoryjnymi przyrządami kuchennym stole.

– Cholera – zaklął pod nosem brunet, gdy jego kilku dniowa, niezwykle skomplikowana praca, właśnie poszła na marne. Tyle poświęconego cennego czasu i wszystko to jak krew w piach! Marszcząc brwi, spoglądał na cieknącą po blacie ciecz, spływającą powoli na posadzkę wraz z resztką jego dobrego humoru i człowieczeństwa. 

Zwrócił wzrok ku zegarowi.

3PM.

Lekcje w szkole powinny skończyć się o...

     – Nie wolno przeklinać!

Nowy głos.

Dopiero teraz do niego dotarło, że to nie Rosamunda była przyczyną niepowodzenia doświadczenia. Nie tym razem.

Mężczyzna przeniósł chłodne spojrzenie na dwie dziewczynki stojące nieopodal, z wypchanymi plecakami na plecach. Pierwsze dziecko znał... aż za bardzo. Drugie? Dzięki Bogu nie i wolał by tak pozostało. Jedna fabryka hałasu i syfu wystarczała mu w zupełności, jak na jedno życie. Świetnie pamiętał jak Rosie była małym gówniakiem i nie umiała jeszcze mówić - w zasadzie to była jej największa zaleta, nawet dało się przy niej myśleć. Jak to mawiał John? Jest tak słodka, że aż chce się ją zjeść. Idiotyczne powiedzenie, choć czasem żałował, że ktoś tego nie zrobił.

     – Nie przeklinam. Akcentuje moją niewyobrażalną złość. Zapewniam, że żaden wulgaryzm nie jest w stanie jej teraz opisać – oznajmił z opanowaniem Holmes, posyłając małej brunetce groźne, z lekka socjopatyczne spojrzenie. Wskazał na intruza długim smukłym placem i uniósł pytająco brew. – Co to jest? I co robi w moim mieszkaniu?

     – Jestem Crystal – przestawiła się dziewczynka i uśmiechnęła zalotnie do starszego od niej o ponad trzydzieści lat mężczyzny

     – To imię dla dziwki – wykpił.

     – Co to dziwka?

     – Spytaj się swojej matki.

     – Aaaaaa! Idę siku! – wtrąciła pierwsze lepsze co jej ślina na język przyniosła córka Johna, chcąc przerwać te nad wyraz niebezpieczną wymianę zdań. – Tato wiem, że kochasz morderstwa, ale błagam... nie pozabijajcie się – po tych słowach westchnęła i z oporem opuściła salon, człapiąc w stronę łazienki, bo o ironio, faktycznie zachciało jej się odlać.

W pokoju zaplanowała głucha cisza. Pozostała dwójka czujnie obserwowała siebie na wzajem, niczym w starym, dobrym westernie przed pojedynkiem.

– Idź sobie – mruknął po upływie ładnych paru sekund Sherlock, zauważając, że dziewczynka zaczynała otwierać buzie, by zapewne coś powiedzieć.

     – Ale...

     – Precz, sio! aport – wziął ze stołu opakowanie z kabanosami, wyjął jednego i rzucił nim w głąb salonu. – Tylko nie wracaj, potrzebuje ciszy.

     – Ale z pana głuptas! – zaśmiała się Crystal i nawet nie zauważając rozdrażnienia detektywa, znalazła się przy nim w paru radosnych podskokach. Bez żadnego oporu, czy zawahania, przyległa drobnym ciałkiem do sylwetki mężczyzny. – Nie wolno marnować jedzenia. Mój tata opowiadał mi kiedyś bajkę o takim rycerzu... jak to było?

     – Błagam nie.

     – Dawno, dawno temu... – kontynuowała ciemnowłosa.

     – Stop.

     – Za siedmioma górami i siedmioma rzekami... a wie pan, że wyglada pan trochę jak książę z Kopciuszka?

     – Oh, zamilknij się! – nie wytrzymał brunet i zasłonił dziewczynce usta dłonią. – Życie to nie bajka. Jeśli zgubisz buta o północy, to znaczy, że jesteś nawalona.

     – A mogę dotknąć pana włosów? – wymamrotała z trudem, po przez silne palce Holmesa.

     – Możesz co najwyżej niechcący wylecieć przez okno, albo drzwi. Wybierz jedno.

• ~ 🌸 ~ •

Przepraszam was za jakoś tego rozdziału, ale moja wena najwidoczniej wzięła sobie chorobowe -,-

Dodatkowo napisałam kolejny "wyciskacz łez" bo właśnie miałam taki mood...
(Johnlock again)
Jak ktoś chętny, to standardowo zapraszam xd

 (Johnlock again) Jak ktoś chętny, to standardowo zapraszam xd

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
LIFE ITSELF ▹ johnlock  [oneshots]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz