43. - "Musiałem się napić"

3.1K 173 21
                                    

Nick:

Kilka tygodni po naszej przeprowadzce Sophie zaczęła aplikację w kancelarii mojego ojca. Przez to chcieliśmy zatrudnić opiekunkę, jednak moja mama nie zgodziła się na to i zaoferowała swoją pomoc. Riley również jest zachwycony z tego wyjścia. Trochę boję się, że to jeszcze za wcześnie, aby Sophie zaczęła pracę, jednak nie chcę stawiać przeszkody na jej drodze.

- Czemu mnie, idioto, nie obudziłeś?! - do kuchni wpada wściekła dziewczyna, zapinając guziki od koszuli.

- Może trochę grzeczniej? - mówię spokojnie, mieszając jajecznicę na patelni.

- Nie wkurzaj mnie jeszcze bardziej. Przypominam, że jest dwudziesty ósmy dzień mojego miesiąca, więc lepiej uważaj. - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Mamusiu, jest piąty. - Riley pokazuje jej na palcach.

- Wasz tatuś stosuje inną matematykę. - mierzwi jego włosy, po czym podchodzi do Phoebe, którą całuję w policzek.

- Na stole masz zapakowane śniadanie, ojciec za pięć minut będzie pod domem. - oznajmuje, a ta wybiega z kuchni, uprzednio mówiąc, że mnie zabije.

- Mama jest na ciebie zła. - zauważa młody, śmiejąc się.

- Niepierwszy i nieostatni raz. - wzycham, nakładając śniadanie na jego talerz.

- Mogę dziś zostać w domu? - mówi cicho, aby przypadkiem Sophie nie usłyszała.

- Jak będziesz się dobrze zachowywać. - uśmiecham się do niego, a ten kiwa głową.

Odstawiam patelnię na płytę indukcyjną, a następnie biorę na ręce córkę, z którą siadam przy stole. Muszę mieć ją na kolanach, bo w innym razie nie zje śniadania. Jest tak samo uparta, jak jej mama. Mam nadzieję, że zmieni jej się to z czasem...

- To ja lecę, dzieciaki. - posyła buziaka, zakładając buty. - A ty przygotuj się na najgorsze. - oznajmuje, patrząc na mnie.

- Też cię kocham. - posyłam jej uśmiech.

Nie reagując na mój gest, wychodzi z domu. Następnym razem obudzę ją trzy godziny przed budzikiem. Chciałem, żeby wyspała się porządnie, a tu takie pretensje...

Całe szczęście, że mam dziś wolne. W końcu mogę poświęcić więcej czasu maluchom. Młodemu obiecałem już dawno, że ułożę z nim puzzle, które dostał ode mnie, jednak ciągle nie miałem czasu.

- Pamiętaj, księżniczko, że dziś nie ominie cię nauka chodzenia. - zwracam się do Phoebe, jednak ma to gdzieś, woli dostać kolejną łyżkę kaszki.

- Ona nigdy się tego nie nauczy. - marudzi jej brat.

- Nie bądź takim pesymistą, ty dużo późnej nauczyłeś się chodzić. - zauważam.

Otwiera buzię, żeby coś powiedzieć, jednak w końcu zabrakło mu słów. To nie często zdarza się w jego przypadku, ostatnio w ogóle buzia mu się nie zamyka.

Po śniadaniu przechodzimy do salonu, gdzie jest kącik zabaw. W końcu są oddzielone zabawki od reszty pomieszczenia. Stawiam Phoebe na własnych nogach, jednak od razu robi niezadowoloną minę. Robię krok w tył, przez co ciągnę ją lekko za rączki. Niechętnie odrywa stopy od ziemi, po czym zaczyna płakać. Nie zmuszając ją już do niczego, biorę na ręce.

- Jesteś jeszcze gorsza od swojej mamy. - całuję jej nosek.

- Mamusia jest fajna! - młody rzuca we mnie pluszową kostką.

Chyba dla ciebie. Mam nadzieję, że przeżyję dzisiejszy dzień i nie będę musiał spać na kanapie. Chciałbym, aby brunetka miała tyle samo cierpliwością do mnie, co do dzieciaków. Nie pamiętam, kiedy ostatnio marudziła na maluchy.

- A ja? Pamiętaj, że pozwoliłem ci na wagary, w każdej chwili mogę cię odwieźć do... - nie kończę, bo wtula się w moje nogi.

- Jesteś super! - uśmiecha się lizus mały.

Siadam na dywanie wśród zabawek, gdzie zachęcam małą do zabawy, jednak ta woli siedzieć na moich kolanach. Gołym okiem widać, że nie jest w humorze. Kładę ją na plecy i delikatnie łaskoczę. Od razu pojawia się na jej twarz bezzębny uśmiech. Całuję jej policzek, po czym przysuwam się do małego, który zdążył już wysypać wszystkie puzzle na podłogę.

Spędzamy nad tym zajęciem kilka godzin. Następnym razem kupię mu układankę z mniejszą ilością elementów. Ale i tak doskonale sobie poradził, musiałem mu trochę pomóc, jednak i tak jestem dumny.

- Hej! - słyszymy głos Sophie, która po chwili pojawia się w salonie.

Rzuca torebkę na kanapę, po czym podchodzi do nas. Jest zaskoczona tym, że w końcu wzięliśmy się za inne zajęcie. Zazwyczaj bawiliśmy figurkami lub wychodziliśmy do ogrodu, aby pograć w piłkę.

- Riley, a dlaczego jesteś nadal w piżamie? - unosi brew, po czym przenosi wzrok na mnie.

Gdyby jej wzrok mógł zabijać, to w tej chwili byłbym martwy. Uśmiechamy się do niej niewinnie, a ta wzdycha bezradnie.

- Jeśli powtórzy się to jeszcze raz, to będziesz spał na kanapie, a ciebie kolego nie ominie kara na bajki. - ostrzega nas, po czym wychodzi.

Słyszymy, że idzie po schodach na górę. Zapewne nie będzie odzywać się do mnie cały dzień, jednak mam to gdzieś. Co bym nie zrobił, to i tak będę najgorszy. Z chęcią wyszedłbym wieczorem trochę odreagować, jednak nie marzy mi się samotny wieczór w barze. Christian razem z Shar wyjeżdżają wieczorem za miasto, więc nie będę miał kompana do napicia się.

- Mamusiu! - młody biegnie za dziewczyną.

- Lizus! - krzyczę za nim.

Znając go zaraz przytuli się do niej i będzie po sprawie. Nie zdziwię się, jeśli zrzuci całą winę na mnie. Mam nadzieję, że w przyszłości Phoebe będzie po mojej stornie. W sumie po jej charakterze szczerze w to wątpię.

Również idę na górę, gdzie wchodzę do sypialni. Jak się spodziewałem Riley siedzi na kolanach mamy, przy czym zrzuca całą winę na mnie. Na sam koniec przytula ją mocno i oznajmia jak bardzo ją kocha.

Przewracam oczami, podchodząc do szafy. Wyjmuję z niej bluzę z kapturem, a następnie bez słowa wychodzę. Zabieram portfel i kluczyki od samochodu, po czym opuszczam dom. Jednak wolę spędzić ten czas w samotności.

***

Późnym wieczorem wracam i od razu udaję się do łazienki, aby wziąć prysznic. Zimna woda momentalnie orzeźwia mnie, dzięki czemu nie czuję, jakbym coś pił. Myję również zęby, aby zapach alkoholu nie był taki wyraźny. Wchodząc do sypialni, orientuję się, że Sophie jeszcze nie śpi. Leży twarzą do drzwi, więc pewnie czekała na mnie.

- Gdzie byłeś? - odzywa się pierwsza, gdy podchodzę do łóżka.

- W barze, musiałem się napić. - wzruszam ramionami, wchodząc pod kołdrę.

Kiwa lekko głową, odwracając się do mnie plecami. Nie wyrzuciła mnie z łóżka, czyli nie jest tak źle. Chyba dzień bez siebie zrobił jej dobrze. W sumie ja też bawiłem się miło w towarzystwie Nicole. Za tydzień wyjeżdża, więc musieliśmy zrobić jakąś pożegnalną imprezkę...

___________

Jak dobrze pisać rozdział z myślą, że jutro nie idę do szkoły. 😁 Kocham bezsensowne "wycieczki"! 😂

Dziś dowiedziałam się od babki, od polaka, że Wattpad to zło. 😂 Także będę tu witać coraz częściej. 💪😅

Karix

Others IIWhere stories live. Discover now