8. W ogóle nie powinienem pytać

4.6K 170 40
                                    

MAYCY

- To o czternastej po ciebie przyjadę. Co ty na to?
- Jasne. - odpowiedziałam.
Poczułam jak mój telefon lekko wibruje.
- Jasper muszę kończyć. Pa.
- Cześć. - rozłączył się.
Odsunęłam telefon od ucha aby sprawdzić kto próbuję nawiązać ze mną kontakt. Lekko się zdziwiłam gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię chłopaka.

Od Marc:
Cześć.

Postanowiłam mu odpisać.

Od ja:
Cześć. Co tam?

Od Marc:
W sumie to nic ciekawego, a u ciebie?

Od ja:
W pożądku. Coś się stało?

Od Marc:
Nie. Poprostu pomyślałem, że napiszę.
Może uznasz, że to dziwne bo spotkaliśmy się tylko raz, ale chciał bym cię lepiej poznać.

Od ja:
Lepiej poznać? W jakim sensie?

Od Marc:
Mogę Ci zadać kilka pytań?

Od ja:
Jasne. Pytaj śmiało.

Coś we mnie mówiło żeby to kontynułować, nie mogłam powiedzieć mu nie.

Od Marc:
Nie chcę żebyś poczuła się niekomfortowo.

Od ja:
Jeśli coś będzie nie tak poprostu ci powiem. Okej?

Od Marc:
Okej. Więc... Ile masz lat?

Od ja:
18, a ty?

Od Marc:
19. Masz jakieś zwierzęta?

Od ja:
Tak mam psa i chomika, a ty?

Od Marc:
Niestety nie. Zawsze chciałem mieć psa, ale uczulenie nie pozwala.

Od ja:
Masz rodzeństwo?

Od Marc:
Tak, młodszą siostrę, a ty?

Poczułam w gardle gulę. Wiedziałam, że prędzej czy później zapyta mnie o rodzeństwo.

Od ja:
Tak. Mam...

Od Marc:
Coś się stało?

Od ja:
Nie poprostu... Nie chcę żebyś uznał mnie za osobę, która poprostu chce się wyżalić.

Od Marc:
Mów co ci leży na sercu. To pomaga.

Od ja:
Mój brat ma raka.

Od Marc:
Jezu przepraszam. W ogóle nie powinienem pytać.

Od ja:
Nie ma sprawy nie wiedziałeś.

Usłyszałam jak drzwi mojego pokoju lekko skrzypią. Do pomieszczenia wszedł mój młodszy brat. Jego rozwichrzone bląd włosy opadły na czoło, policzki były lekko zaróżowione, a w oczach błyszczały iskierki radości.
Poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.
- Coś się stało? - zapytał Lucas siadając obok mnie na łóżku.
- Nie. - odpowiedziałam przeczesując dłonią jego włosy.
Chłopiec uśmiechnął się do mnie promiennie pokazując brak prawej jedynki.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk powiadomienia o nowej wiadomości.
Blondyn spojrzał na urządzenie leżące obok mnie.
- Nie odpiszesz?
- Nie.
- A wyjdziemy z Jakie'm?
- Najpierw trochę odpocznij.

***

Usiedliśmy na przeciwko siebie przy małym stoliku w kawiarni.
- Co dla państwa? - zapytała kelnerka, pojawiająca się przy nas prawie momentalnie.
- Dla mnie espresso.
- W takim razie razy dwa. - uśmiechnął się do mnie Jasper. - I dwa razy sernik.
- Oczywiście. - odpowiedziała brunetka i odeszła.
- Mam nadzieję, że nadal go lubisz.
- Sernik?
Skinął głową.
- Oczywiście.
- Wiesz... Chciałem cię o coś zapytać. Znałaś, a właściwie znasz Gen bardzo dobrze. Jak myślisz co mogę zrobić żeby mi wybaczyła?
- Przede wszystkim z nią porozmawiaj i dowiedz się dlaczego tak naprawdę odeszła.
- A potem?
- Kup jej kwiaty.
- I to zadziała?
- Nie mogę ci tego zagwarantować, ale na pewno zrobi jej się miło.
- Jakie kwiaty Gen...
- Czerwone róże. - przerwałam mu.
- Okej.
- I nie stresuj się. To na pewno Ci nie pomoże. - uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
- Państwa zamówienie. - ta sama kobieta postawiła przed nami tależyki z ciastem i filiżanki.
- Dziękujemy.
Wrzuciła na twarz firmowy uśmiech i odeszła.
- Pójdziemy potem po Jake'a?
- Jeśli będziesz chciał to jasne.
Jasper odpowiadział mi uśmiechem i upił łyk napoju.
Poczułam jak telefon w mojej kieszeni lekko wibruje powiadamiając o nowej wiadomości. Wyjęłam go na stół i odblokowałam sprawdzając kto napisał. Marc.
- Odpisz.
- Nie. To nic ważnego.
- W pożądku. Pojutrze wracam do domu. Jedziesz ze mną?
- Tak.

***

- Jasper! - mały blondynek pobiegł do niego.
- Hej. Jak tam? - brunet poczochrał lekko jego włosy.
- Dobrze.
- O której wrócicie? - zapytała mama patrząc na chłopaków rozmawiających na chodniku.
- Za godzinę, dwie...
- Pamiętaj, żeby Lucas nie zmęczył się za bardzo.
- Jasne.
Wzięłam od niej smycz której koniec przypięty był do obroży Jake'a.
- Bawcie się dobrze! - krzyknęła w stronę mojego brata, a on tylko jej pomachał zajęty jakąś rozmową z moim przyjacielem.
Dogoniłam ich zostawiając mamę samą.
- Co mnie ominęło? - zapytałam dorównują im kroku.
- Jasper opowiadał mi o samochodach.
- Ooo, a co takiego mówił?
- Że jego przyjaciel ma takie bardzo drogie auto.
- A jakie?
- Jak ci powiem to i tak nie będziesz wiedziała.
- W sumie racja. - mimowolnie się zaśmiałam.
- Gdzie idziemy? - zapytał po chwili ciszy Lucas.
- A gdzie chciał byś iść? - odpowiedział pytaniem mój przyjaciel.
- Na lody!
- Niech ci będzie. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Mogę wziąć Jake'a? - zapytał.
- Jasne. - podałam mu smycz, a on od razu przyspieszył prowadząc czarnego labradora z uśmiechem.
- Maycy? - usłyszałam głos przyjaciela obok siebie.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Tak. Czemu pytasz? - spojrzałam na niego.
- Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. Co cię gryzie?
- Wszystko jest w porządku.
- Maycy. Znam cię i potrafię poznać kiedy coś jest nie tak.
- Jasper, ja sama nie wiem co się dzieje. To wszystko przez niego, tak mi się wydaje.
- Przez kogo?
- Kilka dni temu w centrum handlowym wpadłam na pewnego chłopaka. Wylał na mnie kawę, niechcący, ale mimo to bardzo przepraszał. Dał mi swój numer i powiedział żebym pisała gdyby coś było nie tak. Napisałam i zaczęliśmy rozmawiać.
- Oj Maycy, Maycy... Wiesz chociaż kto to?
- Marc.
- A nazwisko?
- Nie wiem? - spojrzałam na niego niepewnie.
- Maycy...
- Jestem głupia... Powinnam o tym pomyśleć... - jęknęłam i oparłam się lekko o jego ramię.
- Nie jesteś głupia. Może tylko trochę łatwowierna.

This Day / Shawn Mendes [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz