4. Niespodzianka!

310 34 5
                                    

Gdy Eleven osunął się na posadzkę, Weza i Naruciak musieli dawać sobie radę sami. Na szczęście zapanował dziwny spokój, praktycznie nic nie próbowało wpaść do biura. Wiedzieli, że Disu ogarnia Marionetkę, więc trochę się rozluźnili, jednak wciąż nie tracili czujności. Obchodzili pokój w koło kilkakrotnie, ale nic podejrzanego nie widzieli. Sprawdzili też kamery, wszystko było w porządku. Martwili się najbardziej blondwłosym przyjacielem, którego nie mogli obudzić, mimo prób. W końcu zaciągnęli go tylko w kąt i posadzili przy ścianie. Byli zdenerwowani, czego spokój i wszechobecna cisza, wbrew pozorom, wcale nie zmniejszały, a wręcz potęgowały. Wiedzieli, co spotkało Aliena i także się przejęli, ale najwyraźniej adrenalina zrobiła swoje, bo nie zadziałało to na nich aż tak jak na Mateusza. Poza tym on dokładnie to widział, a oni nie, więc właściwie nie dziwili się jego reakcji.

Gdy dzwony nareszcie zabiły, odetchnęli z ulgą. Pomieszczenie się zaczerniło, po czym znowu nastała dziesiąta wieczorem. Zostało ich czterech, z czego jeden był nieprzytomny, robiło się niewesoło. Disowskyy ponownie zawitał w biurze. Adam odciągnął go na bok, żeby opowiedzieć mu o tym, co spotkało Aliena. W tym czasie Weza podszedł do Elka i uklęknął przed nim. Klepnął go kilka razy w policzek, ale nie dało to żadnych rezultatów. Położył dłonie na swoich kolanach i westchnął ciężko.

- Elek, cholera, ocknij się no - powiedział półgłosem, ponownie przykładając dłoń do policzka przyjaciela - Bez ciebie na pewno tego nie przeżyjemy, błagam cię obudźże się - Mateusz lekko zacisnął powieki, ale wciąż nie otwierał oczu - Szlag by to wziął - westchnął ciemnowłosy, ale nie miał zamiaru się poddawać, więc kontynuował przemawianie do blondyna - Przyjacielu, proszę cię, musisz nam pomóc - ujął twarz Elka w obie dłonie, podnosząc ją lekko do góry - No dalej, do cholery.

W tym momencie Eleven otworzył oczy i spojrzał zdziwiony w stronę przyjaciela.

- Eee... Weza? Co ty robisz?

Ciemnowłosy zaczerwienił się lekko, zabierając ręce z twarzy blondyna, po czym wstał i podszedł do dwóch pozostałych chłopaków. Mateusz wzruszył tylko ramionami, stwierdzając, że ogarnie to później. Rozejrzał się po biurze, omijając wzrokiem prawe drzwi, po czym podszedł do biurka, odnajdując na nim niewielką karteczkę. Kaszlnął, zwracając tym uwagę reszty i zaczął czytać.

- Znowu Marionetka...

- To ja idę - przerwał mu Disowskyy, wychodząc z biura, na co Mateusz westchnął, wracając do listu.

- Nightmare Ballonboy, popsuta Baby, Foxy, Rockstar Bonnie i Chicka, zwykła Chicka, Springtrup, Ennard, Afton i szyby grzewcze, damy radę. Jest jeszcze te parę zdań od tego kogoś, czekajcie. Tak nieładnie wczoraj mnie potraktowaliście, bardzo brzydko. Telefon się odbiera, Elevenie. Za to dostaniesz dzisiaj ode mnie mały prezencik, mam nadzieję, że ci się spodoba. O północy posprzątam waszego kolegę. Mam nadzieję, że któryś z was przeżyje. Do zobaczenia. Cholera, mam przesrane - westchnął Mateusz z rezygnacją.

- I po co kazałeś mu zamykać mordę? - Weza spojrzał na przyjaciela z dezaprobatą.

- Bo mnie wkurwia i zrobiłbym to jeszcze raz - odparł zgryźliwie Elek.

Rozległ się dźwięk, sygnalizujący rozpoczęcie kolejnej nocy. Adam i Weza przejęli drzwi, a Elek sprawdził kamery. Z przerażeniem dostrzegł, że właściwie zaczyna funkcjonować dość automatycznie, jak w realu, kiedy grał w grę na ekranie. Nie podobało mu się to, bo znaczyło, że zaczął się wczuwać, a sama rozgrywka dostarczać emocji. W budynku panował względny spokój. Na wszelki wypadek chłopak włączył grzałkę, żeby pozbyć się gangu z szybów grzewczych. Około drugiej zauważył w korytarzu po prawej Rockstar Bonniego, więc wyszedł z biura w poszukiwaniu gitary. Odnalazł ją w schowku i oddał królikowi, po czym wrócił do centrum dowodzenia, gdzie zastał Adama, straszącego Chickę znakiem mokrej podłogi. W biurze było okropnie gorąco, ale wentylator pozostawał wyłączony. Chwilę potem pojawiła się Baby, przyprawiając Elka niemal o zwał, bo siedział akurat przy biurku, więc zjawiła się dokładnie na przeciwko niego. Obleciał pomieszczenie latarką, uspokajając przy okazji żądnego krwi balonowego dzieciaka.

Gdy chłopcy już myśleli, że wszystko jest w porządku, Foxy już był z wizytą i oczywiście odbił się od drzwi, Baby dostała prądem, a z szybami nie było właściwie problemu, może poza Aftonem, którego także przegonili, stało się coś bardzo złego. Adam i Weza wciąż czatowali przy drzwiach, a Elek akurat spoglądał w kamery. Nagle usłyszał cichy, piskliwy głosik, przez który trzasnął tabletem o blat.

- Nie! - krzyknął, mimo że wiedział, iż nic to nie da.

- Uh-oh, how unfortunate! Uh-oh, how unfortunate! I'm gonna do a sneaky thing, and throw a new contender in the ring!

Gdy Dee Dee odśpiewała swoją piosenkę, zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a do uszu chłopców dotarł cichy śmiech. Mateusz odwrócił się, dostrzegając za swoimi plecami różowego króliczka. Szybko pacnął go w nos, po czym podszedł do biurka i uniósł słuchawkę telefonu.

- Wsadź sobie w dupę ten trik, nie chcę twojej niespodzianki - powiedział sucho, po czym trzasnął słuchawką o statyw.

W odpowiedzi znów usłyszał śmiech królika, którego szybko się pozbył.

- Pierdol się Bonnet!

Tymczasem Disowskyy siedział przy skrzynce Kukiełki, nakręcając ją co jakiś czas. Miał spokój i cieszył się z tego. Mimo że w pokoju było dosyć ciemno, bo jedynym oświetleniem była słaba żarówka, zwisająca z sufitu, czuł się spokojny. Przynajmniej dopóki w pomieszczeniu nie rozległ się trzask naczyń. Chłopak spiął się momentalnie, wychylając się lekko zza kukiełkowego pudełka. Zobaczył Chickę, trzaskającą garnkami przy blacie, a obok niej dostrzegł radio. Było włączone i grało cichą, skoczną melodyjkę. Przypomniał sobie sytuację, przecież wyszedł już na początku, zanim Eleven skończył czytać listę przeciwników. Znów spojrzał w stronę animatrona, który zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na jego obecność w pokoju. Muzyka zaczęła przycichać, a chłopak podniósł się możliwie najciszej i zmienił stację. Kurczak wciąż trzaskał garnkami, więc chyba o to chodziło. Będzie musiał uważać. Na jednej z szafek dostrzegł zegarek, nie zostało dużo czasu, raptem z piętnaście minut. Trochę dziwiło go, że Chicka przyszła dopiero teraz, ale niespecjalnie się tym przejął. Nagle melodię z radia zakłócił dźwięk pianina, który stawał się oraz głośniejszy. Zanim Disu zdążył złapać za korbkę do nakręcania pozytywki, Marionetka wyskoczyła z pudełka.

~~~

No, wybaczcie, że późno trochę, ale w tym tygodniu też nie będzie za dużo, bo moja szkoła oszalała ze sprawdzianami. Jeśli nie będę miała weny do nauki, to postaram się coś napisać.

Pozdrowionka

Wesoła kompania vs robotyczny gangWhere stories live. Discover now